Miasto Argent

[Kubeł1001]

Kuba1001

Znajomego miałeś w sumie tylko jednego Maga, a kolega pewnie był już dawno skacowany i spał. No i wypada dowiedzieć się co to za świętowanie, nie?

[Kubeł1001]

Vader0PL

Poszukał wzrokiem jakiegoś szeregowca z piechoty, czy coś.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Nie mieli tu żadnych mundurów czy oznaczeń, każdy był po cywilnemu.

[Kubeł1001]

Vader0PL

Zagadał więc do najbliższego.
‐Co się dzieje?

[Kubeł1001]

Bilolus1

Strażnik pojawił się w zapewne jednym z mniej oczywistych dla niego miejsc ‐ stanął on w środku głównej siedziby zakonu, rozglądając się wokół górując zapewne nad każdym kto znalazł się obok niego.

[Kubeł1001]

Kuba1001

//Chłopaki, spiknąć Wam postaci? :V//
Vader:
‐ Świętujemy! ‐ powiedział z radością, wręczając Ci kufel piwa i samemu popijając z własnego.
Bilo:
Właściwie byli tam nieliczni cywilni urzędnicy, którzy na Twój widok pierzchli, schowali się lub nic nie robili, oraz przynajmniej kilkunastu zbrojnych, sądząc po broni i pancerzu to nie szeregowych, którzy otoczyli Cię ciasnym kręgiem.

[Kubeł1001]

Vader0PL

‐Jaka okazja?
Łyknął piwa.
//Nie.

[Kubeł1001]

Bilolus1

//Tak

‐Przybyłem aby spotkać się z Kainem Krwawą buławą, czy zastałem ?‐ stwierdził patrząc się po nich, kolor jego oczu zmienił się z jaskrawo czerwonego na niebieski ‐ pokojowy

[Kubeł1001]

Kuba1001

//Sprzeczne instrukcje, penis utknął w połowie drogi.//
Bilo:
Cóż, może i Ty zrobiłeś się pokojowy, ale niecodziennie taki sku*wol jak Ty wpierdzielał im się do kwatery jak do siebie, więc pewnie natarliby na Ciebie, gdyby nie głos zza ich szeregów, mówiący:
‐ Tak, zastałeś.
Na te słowa całość opuściła broń, acz jej nie schowała, gotowa pociąć Cię na plasterki na rozkaz swego wodza. A przynajmniej spróbować.
Vader:
Spojrzał na Ciebie i zamrugał kilkakrotnie.
‐ Gdzie żeś był przez te kilka najpiękniejszych godzin życia nas wszystkich?

[Kubeł1001]

Bilolus1

‐ To zaszczyt ponownie cię spotkać…mamy…kilka rzeczy które <u>musimy</u> przedyskutować. Są one niesamowitej wagi.

[Kubeł1001]

Vader0PL

‐Spałem.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Bilo:
//Ponownie? Czyli, że już się widzieli i to ogółem takie dobre ziomki, tak?//
Vader:
‐ No to ładnie pospałeś. Ku*wa, powstanie państwa przespałeś!

[Kubeł1001]

Vader0PL

‐Staliśmy się państwem?

[Kubeł1001]

Bilolus1

//Tak z trzy razy, i przecież sie w Heresh chyba widzieli no nie ?

[Kubeł1001]

Kuba1001

Bilo:
//Akurat ani on, ani żaden z Krzyżowców nie byli nigdy pod Heresh :V//
Vader:
‐ Kojarzysz Księstwo Ludzi? Tak się składa, że go już nie ma. Jego tereny są nasze, a Krzyżowcy mają swoje państwo!

[Kubeł1001]

Vader0PL

‐A więc wypijmy za to.
Przygotował kufer do spóźnionego toastu.

[Kubeł1001]

Bilolus1

//i kurdebele w takim razie uznajmy że spotkali się tak czy siak

[Kubeł1001]

Kuba1001

Vader:
I zaczął się toast, idąc za Waszym przykładem, reszta też takowe podniosła.
Bilo:
//No to już niech będzie, ale uznajmy, że to był raz, więc teraz spotykacie się dopiero po raz drugi.//
Facet w ogóle się nie zmienił. Ten sam pancerz w kolorach czerwonym i stalowoszarym oraz kilka złotych pasów i zdobień. Przy pasie miał miecz długi, podobno zaklęty, na plecach tarczę, niezaklętą, oraz buławę w dłoni, na pewno zaklętą. No i ten swój hełm, przez który widać było jedynie czerń i płonące czerwienią oczy.

[Kubeł1001]

Vader0PL

‐Za długie życie naszego władcy, za nowe państwo i jego rosnącą potęgę.

[Kubeł1001]

Bilolus1

Strażnik od swego powstania do dnia dzisiejszego nie zmienił się ani trochę… oprócz owego wielkiego czarnego młota wojennego który służył mu w bardziej pokojowych momentach jako coś na wzór kosturu na którym się podpierał.

‐ Ani trochę się nie zmieniłeś, dziecie Ellvatara.‐ stwierdził po czym od razu dodał ‐.Jednak nie jestem tu aby ożywiać stare znajomości, jestem tu aby porozmawiać o sprawach w których możesz mi pomóc.