Miasto Argent
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Kairn chciał podporządkować sobie całą Gildię, korzystając z tego, że Wielki Mistrz jest wciąż pod Heresh, ale reszta Rady mu się sprzeciwiła. Choć Argent ma najlepszych wojowników, to on nie chciał ryzykować konfrontacji z tak licznymi Magami, więc zrezygnował. Jeśli Wielki Mistrz Gildii wróci, to nie będzie wesoło.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Dokładnie. ‐ podchwycił i wykorzystał to jako pretekst do kolejnego zalania kufla złocistym trunkiem. ‐ Na wojnie piwa nie będzie, co najmniej pewnie jakieś szczyny rozrobione z wodą.
Czerwony:
Nie miałaby jak odmówić, więc natychmiast skorzystała z okazji i podała Ci dłoń, lecz wtedy usłyszałeś:
‐ Tu jesteś, cholero jedna!
Autorem owych słów był mężczyzna w wieku około pięćdziesięciu lat, w stroju typowego, bogatego mieszczanina, z śmiesznie wyglądającym, krótkim mieczykiem u pasa i okazałym brzuszyskiem. Za nim postępowało dwóch znacznie lepiej prezentujących się osiłków, każdy z mieczem długim w dłoni.
‐ A więc to z nim się szwendasz przez te wszystkie dni? No, koniec tego dobrego, moja panno! Do domu, raz! ‐ krzyczał mieszczanin, będący zapewne nikim innym, jak tylko ojcem lub innym opiekunem Twojej damy. I chyba wziął Cię za kogoś innego… -
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Też się napij, alkohol alarinów nie zabija. ‐ mruknął między jednym łykiem, a drugim.
Czerwony:
‐ To moi… ochroniarze. ‐ wyjaśnił mężczyzna, machając w ich kierunku dłonią, aby ci schowali broń, co też zresztą uczynili. Zaś mieszczanin zaczął Ci się przyglądać, tym razem nie z gniewem, jak wcześniej, ale bardziej taksująco.
‐ Widać, że wziąłem Cię za kogoś innego, szlachetny panie, za co przepraszam. ‐ powiedział w końcu, zmieniając zręcznie i wyraz twarzy, i ton głosu. Zwę się Wikron Hesst, a to moja córka, Adiena. Ponownie musi mi pan wybaczyć, gdyż wziąłem pana za kogoś innego, za natręta, który usiłuje związać się z moją córką, mimo iż powinna poślubić kogoś o takim samym stanie społecznym, co ona, niepomny moich, i moich ochroniarzy, sugestii, którymi staraliśmy się przemówić mu do rozsądku. -