Heresh
-
Kuba1001
FD_God:
Jakoś nikt nie był na tyle głupi, czy odważny, by się przyznać. Choć prosty Nieumarły to raczej nie był.
Bilo:
Ten jednak skrzyżował swoje miecze i… zatrzymał cios! Rzecz jasna, nie własną siłą fizyczną, bo żadna istota śmiertelna siłą Ci nie dorównywała, ale Magia i ochronne zaklęcia musiały mieć swój udział. Ale, rzeczywiście Inkwizycja przystąpiła do odwrotu. Przynajmniej chwilowego. Ale prędzej pod rozkazem przełożonego, niż Twoim. -
-
-
-
-
Kuba1001
FD_God:
Kilkanaście pocisków i kilkunastu zniszczonych Nieumarłych. Ach, to wierne, prawdziwe i kochane mięso armatnie.
Bilo:
Wróg nie utrzymał się długo. Kopnięcie zmiażdżyło mu kolano, więc padł na klęczki. Kolejne dwa ciosy odcięły mu ręce w ramionach. A trzeci ściął głowę. Walka krótka i niezbyt Ciebie godna. Ale chociaż wypłoszyłeś stąd wrogów. -
-
-
Kuba1001
Bilo:
Skłonił się i uderzył pięścią tuż nad sercem. Było to oznaka szacunku wobec Wampirów, rzadko używana wobec kogoś innego.
‐ Tak się stanie. ‐ powiedział krótko i rzeczywiście wziął się za ożywianie.
FD_God:
Kolejni Nieumarli padli, a Ty otrzymałeś kolejny postrzał. Nie była to jednak Magia Mroku, ale coś znacznie gorszego, gdyż najpierw straciłeś skrzydła i spadłeś na ziemie, a tam zauważyłeś, że Twój awatar powoli zanika. -
-
-
-
-
Kuba1001
FD_God:
Zdołałeś wycofać się do obozu i trafić na zaplecze medyczne. Tam pełno było rannych, martwych i umierających. I medyków, ledwo nadążających z pracą. Dostrzegłeś tam jednak znajomą twarz, a mianowicie Liszaja. Nie wydawał się zajęty. Przynajmniej na razie.
Bilo:
Tutaj może znaleźć pomniejszych dowódców, najważniejszym jest Baron Gadeon, ale i on powinien być blisko. Na tyle blisko, by móc swobodnie dowodzić wojskiem i na tyle daleko, żeby nie bać się ataku wroga. Choć pewnie by sobie z takim poradził. -
-
-
-
-
-