Dzikie Pola
-
Dzikie Pola to nazwa krainy, która mieści się między Mroczną Puszczą, Głazogarbami, a Martwym Bagnem.
Jest to głównie teren nizinny, pokryty rozległymi łąkami, pastwiskami i wrzosowiskami. Innej roślinności brak, jedynie w sąsiedztwie Mrocznej Puszczy rosną drzewa. Natomiast wiele pagórków, wyżyn i pojedynczych głazów znajduje się w pobliżu Głazogarbów. Natomiast sąsiedztwo Martwych Bagien dało nieco rzek, jezior i bagien.
Okolicę tę zamieszkują dwie rasy: Krasnoludy i Gobliny. Gobliny prowadzą koczowniczy tryb życia, a Krasnoludy żyją w górach. Sąsiedztwo Głazogarbów sprawiło, że miejscem tym zaczęli interesować się Stalowi Ludzie, którzy zaczęli kolonizację tych ziem, sprowadzając osadników. Chronią ich osobiście lub za pomocą opłacanych przez siebie najemników. Dzięki nim na tych niemalże bezludnych terenach wsie, małe miasteczka i pojedyncze chaty wyrastają jak grzyby po deszczu. Okoliczni mieszkańcy trudnią się głównie polowaniem, górnictwem, hodowlą zwierząt i produkcją miodu. Największym miastem jest tak zwany Gród, więc warowna twierdza, gdzie mieszkają lokalne władze Stalowych.
Niewielu jednak wie, że to miejsce zamieszkują rasy starsze i bardziej złowrogie od Goblinów, Krasnoludów i ludzi. Puszcze i lasy zamieszkują Wilkołaki, a ruiny wszelkiej maści ‐ Wampiry. Z inicjatywy tych ostatnich wybuchła wojna między tymi pięcioma rasami, która trwa do dziś.
Warto wspomnieć, że na tych terenach znajduje się wiele ruin świątyń, zamków i fortec Pradawnych, które mają w sobie nadal wiele z dawnej mocy, a także kryją w sobie wiele artefaktów… -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Była to sala urządzona typowo po krasnoludzku: rzeźby z marmuru, srebrne ozdoby wszelkiego rodzaju i wielkości, w oddali słychać było kucie młotów kowalskich, nie brak było także brodatych rzemieślników, kupców, górników i kowali. Poza nimi naliczyłeś około trzech tuzinów żołnierzy, każdy chronił swoje ciało tarczą, hełmem oraz zbroją lub kolczugą, a za broń służyły im bojowe młoty i topory różnego typu. Nad sobą zauważyłeś wygięty łukowato, kamienny most, na którym stały balisty oraz kusznicy.
‐ Nie ma to, jak, ku*wa, w domu. ‐ powiedział Krasnolud. Może i nie widziałeś, ale dałbyś rękę, lub inną ważną kończynę, że otarł teraz wierzchem dłoni łzę spływającą po policzku, nim znów założył rękawicę. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Krasnolud nie odpowiedział, a jedynie znów ruszył przodem, prowadząc Was kolejnymi korytarzami, aż trafiliście pod żelazne wrota pilnowane przez okutych w metal od stóp do głów wojowników, z czego każdy dysponował długim toporem dwuręcznym. Wasz przewodnik jedyne skinął im głową, a oni otworzyli bramę. Trafiliście do dużego pokoju, gdzie centralne miejsce zajmował kamienny stół i kamienne krzesła przykryte skórami i futrami. Były również pochodnie dające światło i palenisko, które ogrzewało ten niezbyt ciepły przybytek. Wszyscy rozsiedli się na krzesłach, a gospodarz powiedział:
‐ Zaraz zaczniemy naradę, ale dopiero, gdy pojawi się mój zaufany Krasnal. -
-
Kuba1001
Nie czekaliście długo, bo po chwili po korytarzu dało się słyszeć kroki obutych stóp i jakąś sprośną piosenkę, a po chwili drzwi stanęły otworem, a w nich pojawił się osobliwy Krasnolud. Miał czarne włosy, brodę i wąsy, wszystko długie, bo niestrzyżone, oraz tłuste. Na sobie miał osobliwy pancerz, który właściwie pełen był kolców różnego rodzaju. Największe miał na knykciach rękawic, kolanach, łokciach, barkach i przedramionach. Posiadał także hełm, również zakończony wielkim szpikulcem. Co ciekawe, nie posiadał on żadnej broni w rodzaju topora. No i śmierdział. Zwyczajnie cuchnął, jakby nigdy się nie mył.
‐ Panowie, oto Thybedrolf Pwent, mój zaufany szałojownik. ‐ wytłumaczył Oghren i jako pierwszy zaprosił go do stołu. Krasnolud, skrzypiąc, zajął miejsce i zmierzył każdego wzrokiem. Jako że Ciebie widział po raz pierwszy, to właśnie na Tobie zatrzymał go na dłuższą chwilę. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-