Zapewne by takowy wykonał, gdy nagle usłyszeliście kroki strażnika, a po chwili jego głos:
‐ Za kwadrans stawicie się na placu, nędzne sku*wysyny!
Ork bez dalszych ceregieli rzucił karty na stół i wstał gwałtownie, podchodząc do drzwi.
‐ Oho… ‐ powiedział. ‐ Kroi się coś dużego.
Gdybyście grali, zapewne byś go ograł, bo miał nadzwyczaj słabe karty. Niemniej, nie gracie, a szkoda.
‐ Nie, mamy ją w środku. Może to być jakaś zbiórka. ‐ wysnuł przypuszczenie Twój towarzysz.
Wasz trzeci towarzysz opuścił celę dopiero, gdy byliście już w połowie drogi na dziedziniec. Niemalże czując na sobie wycelowane w Was kusze trafiliście na pokryty cienką warstwą śniegu dziedziniec, gdzie większość więźniów stała już w dwuszeregu.
I tak też się ustawiliście, a gdy ostatni więzień ustawił się w szeregu z jednego z budynków wyszła grupa ciężkozbrojnych strażników, którzy wyglądali, jakby robili wokół kogoś kordon.
Zapewne było to trafne rozwiązanie, gdyż strażnicy rozstąpili się, ukazując Wam wszystkim mężczyznę po czterdziestce, bladego i z krótkim wąsikiem.
‐ Baczność, ścierwa! ‐ warknął, a większość tu obecnych zrobiła to jak jeden mąż.