Miasto Ruhn
-
Skinął głową, a jeden z jego ludzi podszedł do wozu i zaczął badać towary, tak przyglądając się, jak i biorąc w dłonie, a także mrucząc coś pod nosem. Czyżby sprawdzał Magią Światła czy to rzeczywiście to, na co się ugadaliście? Możliwe, a przed Magią ponoć nic nie mogło się ukryć, zwłaszcza w ich wykonaniu, ale nie miałeś powodów do obaw, bo Inkwizytor odłożył kufer na miejsce i wrócił na swoje miejsce.
- Spisaliście się dobrze. - powiedział ten, który wcześniej wystąpił z szeregu. - Nagroda Was nie minie. Nigdy nie dowiecie się szczegółów, ale może właśnie pomogliście ocalić całe Verden lub nawet Elarid, a do tego morze złota, srebra i klejnotów wpłynie do Waszego skarbca, jeśli świadomość bohaterskich czynów nie jest dostateczną nagrodą… I przekażcie pozdrowienia od naszego Mistrza dla Waszego… Profesora. -
Arthur “Playoff” Cotterd
Skłonił się nisko.
- Służba ogólnemu dobru jest celem, jaki nam przyświeca - odpowiedział. - Pozdrowienia zostaną przekazane Profesorowi, od którego również przekazujemy wyrazy najwyższego szacunku dla waszego Mistrza.
Nie wiedział już, ile mistrzów i władców otrzymało takie ciepłe słowa od innych mistrzów i władców, jednakże już tak zachowało się to w ich tradycji, że zniewagą byłoby o nich zapomnieć. -
Już miał coś odpowiedzieć, gdy nagle zmarszczył brwi i popatrzył na ciebie z mieszaniną gniewu, zdziwienia i nawet… strachu?
- Zdrada? - zapytał cicho, bardziej sam siebie niż ciebie lub kogokolwiek z obecnych, a po chwili wszystko zasnuł ciemny, gęsty dym, przez który nie było sposobu dostrzec nawet wyciągniętej przez siebie dłoni. W tym wszystkim słyszałeś szczęk oręża, dźwięk wystrzałów z kuszy, jakieś nieznane twojemu uchu huki, okrzyki w języku Pradawnych, jęki zranionych i zawodzenia umierających. Cokolwiek się stało, masz pewność, że zrobiło się niebezpiecznie. I jeśli ktoś zdradził, jak pomyślał przed chwilą Inkwizytor, to zdradził was wszystkich, obie strony, nie wy ich, ani oni was. -
Arthur “Playoff” Cotterd
Przeklnął głośno i schylił głowę, a następnie spróbował dostać się do wozu. Słuszniejsze byłoby jednak, gdyby zaznaczył, że pod wóz. Właśnie tam spróbował się po omacku dostać, by nie być wystawionym na ostrzał. -
Udało ci się tam skryć, a towarzyszący ci Ahloranie otoczyli go, gotowi odeprzeć atak i chronić twoją osobę za wszelką cenę, jak to leżało w ich powinności. Gdy dym nieco się przerzedził, zauważyłeś kilku martwych Inkwizytorów, strażników i napastników. Tych ostatnich, zwartych przede wszystkim z Inkwizycją, było jednak o wiele więcej. Ci wojownicy, uzbrojeni w parę zakrzywionych mieczy lub miecze dwuręczne, stanowili wyzwanie dla Inkwizycji, znanej przecież ze swych bojowych umiejętności, choć tamci skutecznie dawali im odpór, nawet zaskoczeni, przetrzebieni i przytłoczeni ich przewagą liczebną. W tym momencie, gdy obie strony zajęły się sobą nawzajem, masz okazję uporządkować myśli i zastanowić się, co dalej.
-
Arthur “Playoff” Cotterd
Sytuacja była, w prostych słowach, przejebana. Po kieszeniach szukał jakiejkolwiek broni, od skalpela po krzesiwo. Czymś będzie trzeba się bronić, a w całym tym zamieszaniu ryzykowne było, żeby przedostał się na zewnątrz i zabrał broń z martwych rąk jakiegoś nieszczęśnika. Nawet jego magia się tutaj zbytnio nie sprawdzi… -
Znalazłeś tam nożyk, raczej niezbyt morderczy, ale lepsze to, niż walka gołymi pięściami. Choć niekoniecznie musiałeś zrobić z niego użytek, wciąż miałeś swoją obstawę, gotową na rozkazy. Póki co czekali i nie mieszali się w starcie, choć przyglądali się obu walczącym stronom, otaczając ciasnym kręgiem ciebie i wóz.
-
Arthur “Playoff” Cotterd
Sprawdził, czy oni również byli celem ataku. Jeżeli tak, to pozostawało czekać i liczyć na to, że przeżyje. Jeżeli nie, to spróbował poinformować najbliższego Ahlorianina, że może warto się ewakuować. Wóz miał koła, więc można było go przeciągnąć. I można wykorzystać go jako osłonę, żeby nikt nie zaatakował pleców. -
Nie miałeś pewności czy brak zainteresowania wami jest permanentny, czy może napastnicy chcą najpierw pozbyć się groźniejszej Inkwizycji, aby zabrać się potem za was. Na szczęście nie dane było ci się przekonać, czy drugi wariant jest możliwy, bo tamci zniknęli tak nagle, jak się pojawili, nie tylko ci, którym udało się przeżyć starcie, ale nawet po trupach reszty, a te na pewno padły, nie było śladu. Za to zwłoki wielu spośród Inkwizytorów były widoczne jak na dłoni, podobnie jak fakt, że większość z tych, którzy przeżyli, odniosła rany.
-
Arthur “Playoff” Cotterd
Powoli wyszedł spod wozu, po czym się rozejrzał. Następnie zwrócił się do swojej ochrony.
-- Zajmijcie się rannymi, tych ciężej rannych dajdzie do mnie. -
- Wszystkimi rannymi, panie? - zapytał niepewnie dowódca straży. Nie żeby chodziło mu o zabójców, ci nie prosili o łaskę, a i nikt nie miał zamiaru im jej okazać. Jeśli któryś miał być wzięty żywcem, to się nie udało, bo najwidoczniej tego chcieli uniknąć bardziej niż śmierci. Miał z pewnością na myśli Inkwizycję, bo oni również ponieśli straty w ludziach i choć usiłowali zapobiec śmierci swoich ludzi Magią Światła, to widać, że bardziej opanowali jej bojowe arkana, niż te związane z leczeniem.
-
Arthur “Playoff” Cotterd
-- Nie zrobiliśmy niczego przeciwko Inkwizycji – odparł, sugerując, że oni również zasługują na ratunek. Tymczasem on sam zajął się ratowaniem rannych, korzystając ze swojej Magii Leczenia. -
Biorąc wasze działania za dobrą monetę, Inkwizytorzy wstrzymali się od natychmiastowego uznania was winnymi zdrady i zabicia, nie palili się do tego również później.
- Liczę, że rzucisz nieco światła na tę sprawę. - powiedział jeden z Inkwizytorów, stając przed tobą, gdy wszyscy ranni zostali należycie opatrzeni. -
Arthur “Playoff” Cotterd
Stanął, otrzepując ubranie i poprawiając swoje szkiełka, zanim zmierzył się twarzą w twarz z Inkwizytorem.
-- Chciałbym móc przekazać wam jakiekolwiek wieści, jednakże przyznam, że nigdy nie widziałem takich żołnierzy – odparł, tym bardziej szczerze, że koniec końców mówił prawdę. – Możemy w Górze spróbować ustalić, skąd się oni wzięli, lub kim mogą być, ale w tym miejscu i w tym czasie? Nic. Wiadomo chociaż, skąd ci agresorzy mogli pochodzić? -
Pokręcił głową.
- Widzę ich na oczy po raz pierwszy, nigdy też nie zetknąłem się z ich maskami, bronią czy strojami przeglądając księgi, jakie posiada Inkwizycja. Ale i bez jakiejkolwiek wiedzy o tym, kim są i komu służą, mogę powiedzieć, że byli doskonale wyposażeni i jeszcze lepiej wyszkoleni, jedni z najsilniejszych wojowników, jakim stawiłem czoła. -
Arthur “Playoff” Cotterd
Arthur sam również był tą sytuacją zaniepokojony, jednakże starał się zachować spokój, chociażby jedynie pozorny w obliczu tej całej sytuacji.
-- Dobrze… możemy spróbować się w Górze tym zająć, poszukać poszlak i powiadomić was, jeżeli coś znajdziemy. Zabierzemy jednak ze sobą kilka ciał, mogą mieć na sobie jakieś znaki szczególne bądź tatuaże, które pomogą w identyfikacji – Mówiąc to obrócił się w kierunku wozu. – Jednak, do zawarcia obecnej umowy dojdzie? Skrzynie ciągle się przydadzą? -
- Możliwe, że bardziej niż wcześniej o tym myśleliśmy. - mruknął cicho pod nosem i zamyślił się na chwilę. - Bierzcie tyle trupów, ile wam potrzeba, razem z ich wyposażeniem. Moi ludzie zajmą się resztą. Muszę udać się do twierdzy i powiadomić Wielkiego Inkwizytora o tym, co tu zaszło.
-
Arthur “Playoff” Cotterd
-- Z kolei my wrócimy do Góry. Oczywiście liczymy na to, że Inkwizycja nadal będzie chciała chętnie współpracować z Górą – odpowiedział, po czym się wycofał z rozmowy, by móc ze swoją ochroną zebrać kilka trupów na wóz i je czymś zakryć, by móc ruszyć w drogę powrotną. -
- Wielki Mistrz skontaktuje się z twoimi panami, gdy przyjdzie pora.
Po tych słowach i oni zaczęli zbierać się w drogę powrotną, wy zaś ruszyliście w kierunku Góry.
//Zmiana tematu. Zacznę.//