Miasto Ruhn
-
-
Kuba1001
Dark Lord. Liszaj:
Miasto nie było takie jak dawniej. Mury i wieże leżą w gruzach, wiele budynków nadal się pali, a w mieście nie ma prawie nikogo żywego.
Paladyn Vikar zebrał oddział i mówił:
‐ Przed nami trudne zadanie. Musimy odbić Ruhn. Nie ma tu teraz tak wielu Demonów, ale kręcą się tu setki Nieumarłych i kilka Demonów oraz Mutantów. Nasz oddział wejdzie do miasta jako jeden z pierwszych. Medycy pójdą z nami, aby pomagać na miejscu. Jako wsparcie dostaniemy oddział łuczników i trzech wojowników Inkwizycji Światła. Jeśli ktoś nie wie kto to… najkrócej opiszę ich tak: To Ci w białych płaszczach. Przygotujcie się. Ruszamy za kwadrans. Naszym priorytetem jest zdobycie tylnej bramy i oczyszczenie jak największego terenu. Musimy szukać ocalałych choć pewnie niewielu przeżyło.
//Ku*wa. Tu miała się pojawić Lunaaax, ale postanowiła odejść ;‐;// -
-
-
-
-
Liszaj
Liszaja tchnęło, żeby zapoznać się z kimś tam, bo zdał sobie sprawę, że przyjdzie mu patrzeć na większość z tych ludzi, gdy ci będą umierać, a nawet nie znał ich imion. Postanowił to zmienić.
Zahaczył więc jakąś dwójkę paladynów, z którymi był w oddziale i spytał.
‐ Witam, panowie. jestem Liszaj, wasz medyk ‐ ukłonił się lekko ‐ Jak samopoczucie przed bitwą? ‐ -
-
Liszaj
‐ To mnie cieszy. Widzicie, wielu ludzi mówi, że paladyni to zgraja ludzi szkolonych do mordowania, kogo tylko Wielki Mistrz wskaże palcem. Dosyć raniące, wiem. Wiem też, że mimo błyszczących zbroi i mieczy, mimo odważnego serca każdy paladyn odczuwa te emocje, co zwykły człowiek. W tym też strach. Nie ma w tym nic złego. Powiedziałbym, że to nawet potrzebne do walki z wypranymi z uczuć łotrami. Dlatego też chciałem się upewnić, jako medyk, że strach nie przyćmiewa wam umysłu, że jesteście w stanie dzisiaj walczyć… Mam nadzieję, że jeszcze będziemy wspominać tę walkę razem w karczmie… Jak wam, panowie, na imię? ‐
-
-
-
-
-
Liszaj
‐ Atinie, “Nie‐człowieku”, to zaszczyt was poznać ‐ ukłonił się ‐ A teraz, mam nadzieję, że nie zobaczę was na oczy do zakończenia walki ‐ uśmiechnął się, bo szczerze miał taką nadzieję. Nie chciał ich widzieć umierających w lazarecie, a pewnie na czas odbicia Ruhn to byłoby jedyną sytuacją, gdyby miał ich znów spotkać.
Taki czarny humor. -
-
-
-
-
-