Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Dark Lord: Kolec wbił się w rękę, ale niezbyt głęboko. Wytrzymały skurczybyk. Zero: Nikogo poza trupami. King: I poleciał.
Powtórzył to kilka razy.
Poczekał na powrót sokoła.
‐ Hmm … chyba jednak nikogo tutaj nie znajdę … może jednak powinienem stąd się wydostać ‐ Kieruje się w stronę bramy
Dark Lord: Z rany zaczęła sączyć się czarna, mazista substancja, ale nie wywarło to na Mutancie efektu. Podniósł Cię kilka metrów nad ziemię. Zero: Udało Ci się tam dojść bez przeszkód. King: Na razie nie wraca.
Szedł w kierunku, w którym odleciał.
Próbuje wyjść z miasta
Zero: Udało się. King: Zauważyłeś jak siedział na jakimś straganie i wpieprzał pokaźną mysz.
//Niech ten sokół nazywa się Artem :D.// ‐Artem, ta mysz to mutant?‐ Powiedział z uśmiechem.
‐ Ciekawe, co tutaj się stało, ale nie mogę więcej tracić czasu … ‐ Opuszcza tereny miasta
//Zara cię zatrzymają :P.
Zero: Udało Ci się wyjść. King: Nie wyróżniała się niczym poza sporymi rozmiarami.
//To był żart ;‐;//
King: //Wiem, ale musiałem ;‐; Czekamy na Dark Lorda.//
Tym razem zrobił to samo, tylko usiłując rzucić kolcem w jego twarz.
Dark Lord: Trafiłeś, ale bez efektu. King: //Jest szansa, że się spotkacie więc możecie próbować.//
Powtórzył to kilka razy, celując w oczy.
Dark Lord: Ostro go tym wku*wiłeś. Chyba zmierza Tobą rzucić.
//To zemsta? To zemsta tak .‐.? Dopiero mi się przypomniało, że znam magię wody .‐.// Czekał, aż Mutant nim rzuci.