Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Podszedł bliżej szefa. ‐ Kim byli wasi znajomi? Wiesz, warto pomyśleć gdzie mogli pójść…
//Ale w jakim sensie “kim byli”?//
// powinienem zapytać kim są, w sensie że czym się zajmowali itd.///
//Aaa…!// ‐ Byli podróżnikami… ‐ powiedział i po chwili rzucił Ci nieufne spojrzenie i położył dłoń na rękojeści miecza. ‐ Dlaczego powiedziałeś o nich “byli”? To tak, jakby już ich nie żyli…
‐ A cholera wie co się z nimi stało! Skoro ani ja ani wy nie wiecie gdzie są to trudno powiedzieć czy żyją, trudne czasy nastały, oj trudne…
Skinął głową i zabrał dłoń z rękojeści miecza, ale trzymał ją w jej pobliżu.
‐ No, chcesz o coś zapytać może?
‐ Czy na pewno gdzieś ich nie widziałeś? Albo chociaż ich rzeczy, musieli w końcu coś zostawić.
‐ Nigdzie ich nie widziałem, ostatnio rzadko ruszam na miasto na dłużej… Rzeczy? Nie przypominam sobie żeby coś zostawiali.
‐ A gdzie się zatrzymali?
‐ A skąd ja mam wiedzieć? Byli tu, w karczmie. Zjedli, napili się i wyszli.
Skinął głową i wyszedł z karczmy, a za nim reszta.
Z wyraźną ulgą stanął za ladą. ‐ Widzisz, goblinie. Czasem lepiej skłamać niż się napi**dalać.
‐ A jak oni wrócą?
‐ Jakoś to załatwię.
‐ Jak?
‐ Niewiem. Na razie i tak nie wiemy czy wrócą.
‐ To co teraz robimy, szefo?
‐ Ch*j wie. Czekamy aż orkowie wrócą. Możemy też się napić.
No więc z miejsca skrzyknął swoją bandę zielonych debili, bo skoro zaproponowałeś picie…