‐ Najbliżej jest do Dekapolis, ale w tym stanie to byś nawet z namiotu nie wyszedł. ‐ powiedział i przeszedł przez namiot, do jakiegoś worka, z którego zaczął wyjmować korzenie, maści i mikstury.
Wstałeś. Ale zanim na Twoje usta wstąpił uśmiech zwycięzcy, a na jego twarz wyraz niedowierzania, to padłeś na wznak, z powrotem na matę z jeleniej skóry.
‐ Mówiłem? Zresztą, jeszcze dziś Cię poskładam.