Wilst Werlon
-
Dyniogłowy
Narysował więc znak zapytania i wskazał na dowódcę. Czekał na jakiekolwiek rozkazy z jego strony. -
- Nie chcę, żebyś go zabijał, ale jeśli dasz radę dowiedzieć się o nim czegoś ważnego albo uda ci się znaleźć i przyprowadzić kogoś, kto dysponuje taką wiedzą, będzie nam o wiele łatwiej dalej działać na tych ziemiach.
-
Dyniogłowy
Pokiwał gło… dynią, a następnie wstał i ruszył poza obóz. Miał taką osobę znaleźć? To ją znajdzie. Musiał szukać jedynie bliżej jego siedziby, a trochę dalej od zwykłych wieśniaków. I przy tym nie dać się znaleźć. -
Łatwiej powiedzieć niż zrobić, bo chłopów łatwiej wywieźć w pole lub zabić, miejscowy pan może sobie pozwolić na małą, prywatną armię, pilnującą jego siedziby, więc pochwycenie kogoś w jej pobliżu należy do zadań co najmniej trudnych, nie mówiąc o dostaniu się do środka.
-
Dyniogłowy
Nie musiał wyciągać ich w nieznane miejsca i zabijać, bądź torturować. Miał magię, którą mógł wykorzystać, by móc zdobyć wszystko, czego potrzebował, po czym ich wypuścić, lekko otępiałych, lecz bez wiedzy odnośnie tego, co ich spotkało. Tutaj odosobniony strażnik, bądź nieczujny patrol byłby aż nadto wystarczający. -
Jak przypomniałeś sobie podczas odprawy, gdy mówiono o szczegółach misji, mowa było o tym, że ten raczej dziewiczy obszar pokrywa niewiele wiosek i zaledwie jedno miasto. Tak więc to tam najlepiej się będzie udać, a najłatwiej to zrobić, chodząc w pobliżu traktu, tam też w zasadzie najłatwiej o przypadkowych przechodniów wartych pochwycenia. Bo jeśli nie w miasteczku, to znaczy, że szlachcic miał siedzibę, o której nie wiedzieli wasi informatorzy, nie mieszkał w okolicy bądź był tak biedny, że zamieszkiwał jedną z wsi.
-
Dyniogłowy
Uznał, że biedny szlachcic nie byłby aż tak istotny dla najemników, by zawracać sobie nim głowę, dlatego też zdecydował się na ruszenie wzdłuż traktu, oczywiście przemieszczając się w pewnej odległości od niego, by nikt nie mógł go przedwcześnie zauważyć. -
Podróżując tak, dostrzegłeś obładowany skrzyniami i beczkami wóz ciągnięty przez woła. Powoził nim Hobbit, a po obu jego bokach szło dwóch uzbrojonych ludzi: jeden ze sztyletem, łukiem i kołczanem pełnym strzał, drugi z długą włócznią opartą o ramię oraz nożem i pałką za pasem. Biorąc pod uwagę ile towarów było na wozie, zmierzał on zapewne w kierunku miasta, które było jedynym sensownym punktem handlowym w okolicy.
-
Dyniogłowy
Zaintrygowany zwłaszcza obecnością tutaj Hobbita, ruszył wzdłuż traktu, śledząc ich, starając się bardziej rozeznać zwłaszcza co do dwójki uzbrojonych ludzi, by móc zdecydować się, który z nich jest potencjalnie groźniejszym przeciwnikiem. -
Wyglądali na tyle groźnie, aby odstraszyć pojedynczych rabusiów lub mniejszą ich bandę, ale nie miałeś wątpliwości, że nawet gdyby obaj stanęli do walki z tobą, to poradziłbyś sobie z nimi bez większego problemu. Ba, nie wyglądali na zawodowców ani tym bardziej na takich, którzy wiele w życiu przeżyli, więc możesz zakładać, że uciekną na sam twój widok.
-
Dyniogłowy
Spróbował wywołać Magią Szaleństwa zamieszanie wśród tej trójki, poprzez sprawnienie, że najpierw jeden z najemników, po czym cała trojka zaczęla słyszeć kobiece wołanie o pomoc w lesie. Chciał ich wywabić, ponieważ uznał, że najistotniejszym dla jego celów był Hobbit, który mógł dostarczyć mu informacji na temat szlachcica. -
Wszyscy się zatrzymali i zaczęli rozglądać wokół. Coś do siebie mówili, ale byłeś za daleko, aby stwierdzić z całą pewnością, co dokładnie. Podejrzewałeś jednak standardowe w takiej sytuacji pytania, gdy upewniali się, że pozostali słyszą to samo co oni. Po chwili zastanowienia i dyskusji, najemnik z włócznią ruszył do lasu, w kierunku źródła domniemanych krzyków. Z kolei łucznik wspiął się na wóz, aby mieć lepsze pole widzenia i wyciągnął strzałę z kołczanu, naciągając ją na cięciwę.
-
Dyniogłowy
Sprawdził, czy dobrze słyszał głos włócznika, żeby móc go odtworzyć Magią Szaleństwa. Dla pewności jednak zaczął się skradać dalej od drogi i w pobliżu włócznika, by móc odciągnąć go jeszcze dalej, poza zasięg wzroku Hobbita i łucznika. -
Niestety, nie słyszałeś go na tyle wyraźnie, aby móc wykonać tę sztuczkę. Najemnik zaś rozejrzał się chwilę po okolicy, po czym wrócił do reszty, najwidoczniej uważając, że się przesłyszeli. Lub po prostu uznali, że cokolwiek to było, nie jest ich problemem.
-
Dyniogłowy
Cóż, skoro tak uważali, spróbował jeszcze raz, tym razem bardziej z przodu ich drogi, tym razem jednak kobiecy krzyk, który gwałtownie przerwał, po czym dał ujadanie wilków z okolic miejsca, gdzie dał krzyk kobiecy. Też spróbował ocenić sytuację i znaleźć moment, gdzie mógł dostać się za wóz, znacznie bliżej Hobbita. -
To zadziałało dużo lepiej: najemnicy chwilę się wahali, rzucili na siebie okiem, po czym obaj pobiegli w kierunku źródła krzyku, zostawiając woła, wóz i Hobbita, co sprawia, że możesz podejść go właściwie z każdej strony.