Sainen
-
//A teraz określ dokładnie, co rozumiesz przez “najbardziej odpowiadające mi indywiduum”, bo sam sobie to dopowiem i dostaniesz bandę Orków do towarzystwa.//
-
//indywiduum odpowiadające celowi mojej misji; jakiś paladyn albo inny urzędnik, albo jakąś najlepsza najładniejsza.//
-
//Problem jest taki, że nie wiem, jaką masz misję, sam miałeś coś wymyślić.//
Nie było tu nikogo takiego, może poza kelnerkami, wszystkie wydawały się jednakowo ładne, choć Tobie w oko szczególnie wpadła pewna blondynka, o włosach spływających luźno po plecach do ich połowy, sporych krągłościach, które uwydatniał jej roboczy strój, oraz bardzo ładnej twarzyczce. Mogła mieć około dwadzieścia lat, może więcej. -
//Misja: Zrobić porządek.//
Podszedłem więc do karczmarza, zawsze lepiej mieć przygotowane lokum i posiłek, zaraz po podróży. Może w trakcie ktoś się objawi…?
-
//Ale żeś to teraz dobrze wykombinował.//
Może i tak, może i nie, nie ma co liczyć, żeGMopatrzność będzie wiecznie się do Ciebie uśmiechać i podejmować za Ciebie wybory, całe życie prowadząc za rączkę.
- Nieczęsto tu takich widujemy. - powiedział karczmarz, rozpoczynając rozmowę, gdy tylko zawitałeś do lady. Był już podstarzałym, siwiejącym człowiekiem, ale wciąż miał dobrze zarysowane muskuły, a tatuaż w postaci kotwicy wystający po części zza rozsuniętej koszuli dość dobitnie świadczył o tym, czym się wcześniej zajmował, nim otworzył biznes U Gryfiego Barona. - Co robi tu Inkwizytor? -
//To żart był. Nie oglądasz klasyków to nie wiesz… :///
- Opatrzność mnie do Was zaprowadziła - powiedziałem, uśmiechając się. - Pierwszy raz jestem w mieście, szukam… wszystkiego; czy to lokum, czy pracy. Bo i na tym polega moja praca, na rozglądaniu się. Zjadłbym coś, zostawił szpej i ruszył w poszukiwaniu miejsca, gdzie będę bardziej potrzebny. -
- No to możesz już teraz wybyć z miasta, Demonów, Upadłych ani innych Mrocznych Elfów nie ma w okolicy od dawna.
-
- Chodzą słuchy, że się zbieracie, by przeciwko nim wyruszyć. Warto obserwować postęp wydarzeń, a dodatkowa para rąk (a także oczu i uszu), zwłaszcza z moimi umiejętnościami, powinna się przydać.
-
- Nie mi to oceniać, ja tu tylko piwo sprzedaję. A jak już o piwie mówimy, to życzy sobie Inkwizytor kufel albo dwa?
-
- Poproszę.
Po zapłacie przeniosłem się do wolnego stołu jeśli takowy znalazłem…
-
Przez tych kilka minut, które zajęła Ci rozmowa z karczmarzem i oczekiwanie na zamówienie, niewiele się tu zmieniło, lokal wciąż był zatłoczony, więc wolnych stolików zwyczajnie brakowało.
-
Egh… Dylemat czy usiąść pomiędzy krasnoludami, czy orkami. Pozostała mi jedną opcja; zostałem przy ladzie.
-
Karczmarz nie miał zamiaru bynajmniej Cię stamtąd wygonić, więc mogłeś w spokoju tam siedzieć i żłopać swoje piwsko, rozglądać się za kelnerkami czy robić to, co powinien Inkwizytor w terenie.
-
Po wypiciu wyszedłem w celu znalezienia bardziej rozmownych interlokutorów lub bardziej odpowiadających mej misji jak na przykład jakiś ratusz czy inne tałatajstwo.
//A elfiej lokacji jak nie było tak nie ma. :(//
-
Świetny plan, nic tylko ruszyć dupsko w troki i wcielić go w życie.
-
Tak jak chciałem wcześniej, teraz lekko upojony wypitym piwem spojrzałem na drogowskazy, aby móc trafić do ratusza albo innego miejsca gdzie znajdują się ważne persony.
-
Jakiekolwiek znaki nie były potrzebne, położony w centrum miasta, zbudowany z marmuru, pięknie zdobiony, skrzący w świetle dnia od złota, srebra, bursztynu i klejnotów, o imponującej kolumnadzie i licznych płaskorzeźbach - tak właśnie prezentował się miejski ratusz, a nawet ktoś, kto zawitał tu po raz pierwszy, nie mógłby pomylić go z czymkolwiek innym.
-
Pewnym krokiem wszedłem do środka wiedząc, że płaszcz jest przepustką przez wszystkie drzwi.
-
Tego nie powinieneś być taki pewien, ale faktem jest, że strażnicy przed wejściem nie zadawali pytań, a nawet sami otworzyli dwuskrzydłowe wrota, dzięki czemu wkroczyłeś do przedsionka, gdzie zastałeś kolejne kolumny, rzeźby, płaskorzeźby, doniczkowe rośliny, od pospolitych przez tak egzotyczne, że śmiało możesz powiedzieć, że widzisz je po raz pierwszy w życiu, a także podłogę wyłożoną płytkami z dziwnego materiału, który przy każdym kroku rozbłyskał feerią różnych odcieni błękitu, zieleni i żółci. Po samym przedsionku kręcili się liczni urzędnicy i inni pracownicy, a także uzbrojeni strażnicy.
-
- Zaprowadź mnie do swojego pana - zatrzymałem najbliższego.