Popielna Grań
-
- Gdyby legendarni herosi na łamach dziejów myśleli tak, jak ty teraz, żaden nie zabiłby smoka. - Przekształcił włócznię w formę do rzucania i wykonał rzut w oddalającego się wroga, celował w korpus i nie oszczędzał się przy tym rzucie. W pierwszej chwili chciał rzeczywiście porzucić tę broń na czas walki, ale uświadomił sobie, że zapracował na nią, a o tym wydarzeniu będzie wiadomo tylko ze skutków, żaden z jego świadków, którzy przeżyją, nie zechce się podzielić opowieścią o ich walce, tym bardziej, że jest tylko nic nieznaczącą potyczką, w obliczu nadchodzącej śmierci lorda.
-
Nie miał zamiaru dalej z tobą rozmawiać, uznając to za bezcelowe. Jednak znowu udowodnił, że był kimś więcej, niż szeregowym Upadłym, gdy jednocześnie wykonał unik i ciął toporem w rzuconą włócznię, dzięki czemu uniknął trafienia. Szybko podniósł twój oręż, najwidoczniej nie znając w pełni jego możliwości, szybkim ruchem zwracając ci włócznię z grotem wymierzonym w twoją stronę.
-
Po prostu ją odesłał i stworzył nową w swojej ręce, ponawiając rzut w tym samym momencie, czego wróg się pewnie nie spodziewa. Jego twarz była zimna, pusta i znudzona, nie czuł iż upadły jest dla niego wyzwaniem, jednak musiał walczyć z chłodną precyzją, jego Pan i była Pani obserwowali.
-
Wątpliwe, aby w swoim dziwnym pojedynku, nie używając klasycznego oręża, siły, Magii czy innej broni w ogóle zwracali uwagę na twoje wysiłki. A w sumie szkoda, bo jak tu się nie uśmiechnąć, gdy zobaczyłeś, jak twój plan podziałał, a Melechis zwalił się na kolana z włócznią sterczącą z piersi. Żył, ale nie potrwa to długo, jeśli go nie dobijesz, sam umrze w ciągu kilku minut, jeśli nie szybciej.
- Pionki? - zapytał i zakasłał, a ty pożałowałeś, że ma hełm, bo chciałbyś zobaczyć wyraz jego twarzy teraz, gdy był pokonany, i wcześniej, całe to zdziwienie i niedowierzanie. - Jesteś głupi, Sednemirze. Ty, ja, Lartah. Jesteśmy pionkami w rękach każdego z Demonów. Nie byłem mu potrzebny, więc kazał mnie zabić. Ty też zginiesz. Prędzej czy później. Znajdzie sobie nowego czempiona, którym cię zastąpi. I on… pomści… nas…
Nie byłeś pewien czemu użył właśnie liczby mnogiej, ale nigdy go o to nie zapytasz, bo ostatnie słowa powiedział coraz słabiej i ciszej, aż w końcu zamilknął i wydał ostatnie tchnienie, upadając na bok. -
- Chodzi ci o tego nieśmiertelnego demona, on według ciebie cię pomści, ciebie i Keriona, jestem tego na 50% pewny. - Powiedział zimnym głosem, odsyłając włócznię z piersi Upadłego i przyzywając nową, bardziej na kształt glewii. Zamaszystym i dokładnym ruchem uciął łeb Melechisa i gdy ten upadł na ziemię, poszedł wycierając włócznię, która przybrała tym razem formę bliższą znakowi do wypalania, w kierunku kobiety. Jak ona miała? Leari? Nie ważne, od teraz będzie jego własnością. Stanął nad nią, wpatrując w nieprzytomną swój pusty wzrok. Wyzbędziesz się wszelkiej dumy pod moją władzą, tak jak wyzbyłaś się honoru przy transformacji. Poszukał miejsca, gdzie miała Znak, i mocnym uderzeniem przyłożył tam znak do oznaczania bydła, który kiedyś był włócznią, znak w kształcie krzyża wpisanego w okrąg. Korzystając z aktualnej nieuwagi pierwotnej właścicielki, spróbował wymusić Pakt na nieprzytomnej, zastępując, lub nadpisując poprzedni.
-
Choć bez dwóch zdań byłeś potężny, po zgładzeniu swojego adwersarza wprost czułeś, jak moc przepływa przez całe twoje ciało, to jednak wciąż byłeś Upadłym, wciąż nie byłeś Demonem, nie dorównywałeś mocą tym, którzy rządzili życiem i śmiercią takich, jak niegdyś ty. Przez to, nawet biorąc pod uwagę, że jej dawna właścicielka była zaangażowana całkowicie w coś zupełnie innego, nijak mogłeś stać się jej panem, pozostaje poprosić o to Demona, aby i ją uczynił swoją własnością, bo mogłeś wątpić w to, że obejdzie go jej los, skoro pierwotnie kazał ci ją zgładzić.
-
Początkowo dał Alamarowi wybór, więc pewnie się zgodzi. Przy takim rozwoju wypadku, użył po prostu Upadłej jako poduszki, obserwując starcie. Próba jakiejkolwiek ingerencji byłaby nietaktem, gra w końcu toczyła się też o niego. Obserwował tylko co demony robią z fascynacją, starając się odgadnąć na jakich zasadach opiera się ten pojedynek autorytetów i czy byłby w stanie odtworzyć to, na oczywiście swoim poziomie mocy.
-
Odpowiedzi na to pytanie nie odnalazłeś, bo i musiałbyś sprawdzić to w praktyce. Pojedynek ciągnął się jeszcze długo, ale w końcu nastąpił przełom, bo po bezruchu, mierzeniu się spojrzeniem i starciu mentalnym, Catur ruszył ku tronowi, na którym wciąż siedziała Azer. Najpierw powoli i mozolnie, krok po kroku, później coraz szybciej, aż zacisnął kościstą dłoń o długich, szponiastych palcach na jej chudej szyi i ścisnął. Nie byłeś pewien czy ją zabił, gdzieś odesłał czy może sama uciekła, ale chwilę później zniknęła w czymś, co przypominało świetlistą eksplozję, acz samemu Demonowi nic się nie stało. Zasiadł na tronie, wyraźnie wyczerpany, ale szczęśliwy. Wątpiłeś, żeby ten Demon mógł okazywać coś takiego jak szczęście, ale jego przerażający uśmiech na pewno był szczery i radosny.
- Podejdź. - powiedział po chwili, wskazując na ciebie palcem. -
Podszedł, od razu energiczny i naprężony na struna. Uklęknął przed tronem i schylił głowę. - Chwała Lordowi Catur, prawowitemu władcy Popielnej Grani i całego świata. - Złożył hołd. Nie szczery, a też nie fałszywy. Wypełnił tylko swoje obowiązki, jako jeden z ważniejszych pionków.
-
- To jest twoje, mój Hetmanie. - powiedział nieoczekiwanie Demon, wskazując rękoma na cały pałac. - Daj mi tylko orczego pionka i kilka niższych istot, abym mógł zregenerować swe siły. Później władaj, bowiem to jest twoje. Ja i tak będę zajęty czymś o wiele ważniejszym, muszę poznać planszę i mojego rywala.
-
- Panie, w takim razie proszę pomóc mi nałożyć Pakt na każdą z tych istot. Jestem niestety za słaby by przełamać stare więzy. Poda Lord swoje preferencje co do istot, a otrzyma te, które najlepiej nadadzą się do celów Lorda. - Wyrzekł, nie wstając z kolan.
-
- To będą moje pionki. Mój pałac. Moja własność. Ale ty będziesz nimi zarządzać, gdy ja zajmę się czymś o wiele ważniejszym… Nie trać czasu, daj mi kogoś, kim będę mógł się posilić, nim przejmę mieszkańców tego miejsca na własność.
-
Wstał i poszedł na tyły, tam gdzie trzymali normalnie Chochliki i impy. Wziął trochę tej hołoty i przyprowadził ją Lordowi. Powinny go rozpoznać, w końcu kiedyś to on się nimi opiekował.
-
I poszły, choć zachowywały się dziwnie, były nadpobudliwe i nieco wystraszone. Pewnie tak działało na nie nagłe zerwanie paktu. Przyprowadziłeś do sali tronowej tuzin takich małych stworków, a Demon nie czekał na nic, od razu wymruczał pod nosem jakąś inkantację, wyciągając dłonie w kierunku niczego nie podejrzewających istot. Sam proces wysysania życia nie wyglądał szczególnie zjawiskowo, pomniejsze Demony upadły na podłogę, wijąc się w agonii, a ich ciała starzały się bądź też wysuszały w zastraszającym tempie. Nie trwało to więcej niż kilka sekund.
- Sprowadź tu resztę Demonów. Wszystkie. Lub zgromadź je w jednym miejscu i zaprowadź mnie do nich. Muszę uzależnić je od swojej woli jak najszybciej, nim się rozbiegną lub dokonają jakichś szkód. -
- Tak jest. - Uderzył się ręką w pierś i wykonał polecenie. Zaczął od Rogatych demonów, zmor i innych bardziej nadpobudliwych istot, sprowadzając je do sali tronowej, na tych łagodniejszych, jak impy czy treserzy kończąc. W razie oporu, używał siły, ale ten raczej nie powinien wystąpić, demony dobrze go znały.
-
Opór by nastąpił, ale szybka reakcja, gdy w ich umysłach przeważało oszołomienie, zdziwienie i czasem strach, pozwoliła zebrać ci całą menażerię w sali tronowej. Nigdy właściwie nie zdałeś sobie sprawę, jak wiele tu tego było, choć to pewnie zasługa najliczniejszych Impów i innych Chochlików, z którymi praktycznie nie miałeś zbyt wiele interakcji. Samo nakładanie paktu nie trwało długo, a zakończyło się, gdy wszystkie Demony zamarły, a po chwili zaczęły spokojnie odchodzić do swoich zajęć czy miejsc odpoczynku. Również Upadły Ork, Lartah, powstał, zajmując miejsce po lewej stronie tronu Demona.
- Ona również jest moim pionkiem. - powiedział, wstając i szponiastym pazurem wskazując na Leari. - Łamanie ich woli nieco trwało, ale nie było to nic, z czym bym sobie nie poradził. On zostanie przy mnie, jako mój ochroniarz i ciekawy nabytek do kolekcji, takiego Upadłego jeszcze nie widziałem, ją możesz zabrać w ramach nagrody. Naciesz się i zarządzaj naszymi ziemiami, a później zdaj mi raport. Będę w swojej komnacie. - dodał, mając zapewne na myśli dawne komnaty pani Popielnej Grani, po czym udał się w ich kierunku z Orkiem u boku. -
- Rozejść się i powrócić do starych zajęć. Za 5 godzin przyjdźcie tu z powrotem. Leari, będziesz działała jako moja służba przyboczna. Chowaniec pełniący funkcję Majordomusa też zostaje. - Wydał zimnym tonem rozkaz. Zanim zajmie się poznawaniem finansów, potrzeb, kadry i całej reszty spraw organizacyjnych w większym stopniu, niż wcześniej, kiedy był tylko zarządcą Upadłych, czempionem, reprezentantem i szkoleniowcem, weźmie się za coś znacznie ciekawszego. Skoro zarządza tu wszystkim i wszystko jest jego… To znaczy, że Zakazana Biblioteka panienki i jej osobista zbrojownia też. Bywał w jej komnatach niejednokrotnie, jednak te miejsca, chyba ze względu na niebezpieczeństwa, trzymane były w innym skrzydle. Nigdy do nich nie wszedł, słyszał tylko plotki, za które jego Pani karała srogo, czasem nawet śmiercią. I tam właśnie udał się w pierwszej kolejności. Mimo wszystko, to mocy i wiedzy pragnął najbardziej. Czas sprawdzić, czy demoniczny dar rzeczywiście przyśpieszy jego tempo rozwoju.
-
//Mogłeś jakoś uprzedzić, że jest tu w ogóle takie pomieszczenie. Poza tym Upadła wciąż jest nieprzytomna, ale to w sumie moja wina, nie napisałem tego nigdzie, więc mogłeś uznać, że jest inaczej.//
Aby się tam udać, musiałbyś wejść wprost do komnaty swojego nowego pana, czego ten najwyraźniej sobie nie życzył. Nie żeby pozostawiony na straży Lartah był dla ciebie jakimś szczególnym wyzwaniem, na pewno dużo mniejszym niż Melechis, ale jednak miałeś przeczucie, że nie jest to pora, aby się tam pchać.
//O ile jakoś nie podpadniesz temu popaprańcowi po drodze to dostaniesz to, czego chciałeś.// -
//Uznałem, że Lordowie demonów mają trochę magicznych dyngsów i tegesów.//
A to w takim razie odpuści sobie na razie. Przypomniał sobie, gdzie jest druga najwygodniejsza komnata poza komnatami Lorda i udał się tam, by zmienić ją w swoją sypialnię. - Raport, chcę wiedzieć wszystko. - Odrzekł do majordomusa, czekając na jakieś dokładniejsze dane liczbowe. Ile cholerstwa tutaj mają, co trzeba zrobić, jakie są problemy w okolicy, co słychać w polityce i tak dalej. -
Nerwowo przebierając łapami, najwidoczniej wciąż będąc w szoku po zmianie właściciela, zbierał się w sobie dobrą chwilę, gdy w końcu zaczął referować:
- Poza tym, co dopiero dziś przybyło do Popielnej Grani, mamy tu tuzin Zmor, sto pięćdziesiąt Rogatych Demonów, sforę dwudziestu Piekielnych Ogarów, jednego Tresera, siedemset Impów, trzysta Chochlików, około pięćdziesięciu niewolników i tyle samo Upadłych. O problemach czy ważnych sprawach nic nie wiem, ale pewnie te się pojawią, gdy do uszu sąsiadów dojdzie wieść, że poprzednia pani Popielnej Grani odeszła.