Popielna Grań
-
Mały Demon nerwowo notował wszystko w pamięci, usiłując zapamiętać. Widocznie nie miał głowy do tego wszystkiego, więc zamiast odpowiedzieć na pytanie, dał ci sporych rozmiarów mosiężny kluczyk, najpewniej otwierający drzwi do skarbca, a sam poleciał czym prędzej wydać rozkazy innym demonicznym sługusom i zająć się swoimi zadaniami, aby niczego nie zapomnieć i wyrobić się z tym jak najszybciej.
-
Przypomniał sobie gdzie jest skarbiec, jednak po drodze do niego, zahaczył o Leari. Zaczął ją cucić, bo w sumie tylko tyle mógł zrobić. Chciał mieć obstawę i kogoś do usługiwania, chodzenie samemu jest nudne.
-
Trochę to trwało, czułeś, że więcej w tym zasługi zmiany właściciela wbrew woli niż twojego traktowania, ale w końcu otworzyła oczy. Miała dziwnie pusty wzrok i obojętny wyraz twarzy, ale od razu się podniosła, gdy tylko się ocknęła.
-
- Idziesz ze mną. Od dziś będziesz moją osobistą służbą. - Wyrzekł beznamiętnie i ruszył w kierunku skarbca. - Takiego obrotu spraw się nie spodziewałaś, co?
-
Mruknęła coś pod nosem, ale nie usłyszałeś, co dokładnie. Dalszą drogę milczała. Skarbca, jak zwykle, pilnowali dwaj Upadli. Zastanawiałeś się ilu ich w sumie było, bo widywałeś czasem ich poza skarbcem, ale zawsze parami, a rozróżnienie ich było niemożliwe, obaj byli podobnie zbudowani, a także szczelnie odziani w pancerze i hełmy, które zakrywały niemalże całe ich ciała. Przy pasach mieli miecze długie i sztylety, a w dłoniach halabardy, którymi w pierwszym odruchu zagrodzili ci przejście. Pomyślałeś, że może nie do wszystkich wola nowego pana dotarła i być może nie obejdzie się bez rozlewu krwi, ale po chwili tamci wrócili na swoje zwyczajne pozycje, odchodząc o krok na boki, abyś mógł swobodnie wejść do środka.
-
Otworzył wrota skarbca, chcąc przekonać się o jego majestacie czy braku ów majestatu. - Leari, nauczę cię wielu rzeczy. Staniesz się pochwą mego miecza i rzemieniem mego żarna. Czymś zbędnym, ale przydatnym. Nie wiem, czy będę lepszy od Azer, ale na pewno nie będę gorszy. Ale zaczniemy od nauczenia cię dyscypliny, rozumiesz? -
-
W odpowiedzi pokiwała głową i odparła:
- Cóż, jeśli tego sobie życzysz…
W środku nie zastałeś bajecznych bogactw, ale nie ma co się dziwić, poprzednia właścicielka Grani nie była też najpotężniejszą ani najbogatszą. Dlatego skarbiec nie był zapchany złotem po brzegi, ale mimo to sprawiał solidne wrażenie, zastawiony skrzyniami pełnymi złotych i srebrnych monet oraz klejnotów czy pereł. Nie brakowało tu też broni i pancerzy, złoconych, srebrzonych lub w całości wykonanych z tych materiałów, które dobrze wyglądały, ale ich zastosowanie w bitwie było żadne. Uzupełniały to gobeliny, dywany, meble z elfickiego drewna, obecnie bardzo rzadki i kosztowny towar, znów srebrna lub porcelanowa zastawa i tym podobne. -
Poszukał tu rzeczy związanych z gryfitam. A nuż znajdzie coś, co związane jest z jego poprzednim życiem. - Co się działo pod moją nieobecność w Grani? - Spytał Leari, chcąc dowiedzieć się czegokolwiek o swojej misji.
-
- Niewiele. - odparła zdawkowo, Ty zaś nie byłeś pewien czy taka była prawda, czy tylko tak wydawało się jej, bo coś przed nią ukrywano.
Jeśli chodzi o tego typu przedmioty to niestety, nic takiego nie znalazłeś, choć mogłeś też mieć coś takiego w dłoniach, ale nie zdawać sobie nawet z tego sprawy. -
Wybrał sobie kilka ładnych, srebrnych sygnetów, po jednym na palec i założył je. Oczywiście palec z jego Pierścieniem został bez sygnetu. - W trakcie mojego przemówienia, pójdziesz do najlepszej sypialni poza komnatami Lorda i przyszykujesz mi łoże. Podróż mnie wymęczyła, czas choć raz odpocząć jak człowiek. - Specjalnie użył słowa “człowiek”. Nie czuł się już teraz aż tak bardzo Upadłym, cholernie patetyczne wydawały mu się rzeczy, które robił za poprzedniej władzy. Przed snem zamierzał trenować magię ognia. Czuł, że jest blisko osiągnięcia poziomu, na którym będzie mógł władać także i błyskawicami.
-
- Oczywiście. - odparła, kłaniając się lekko. - Czy to wszystko?
Pierścienie były ciekawe, przynajmniej kilka, bo choć większość należała do ludzi i choć różniły się od siebie wyglądem, to były w gruncie rzeczy identyczne, to jednak trafiły się wśród nich trzy ciekawe, które również możesz założyć: jeden wykonany nie z metalu, z jakiegoś minerału, nie byłeś pewien jakiego, który miał oprawiony kryształ, odbijający światło pochodni, przez co mienił się wieloma kolorami. Drugi zaś był już wykonany ze srebra, ze wspaniałym szmaragdem, ciebie zaś dziwiło to, jak zręczny musiał być rzemieślnik, który go wykonał, tworząc na tak małym przedmiocie tak gustowne zdobienia w postaci różnych motywów roślinnych. Ostatni zaś nie był ze srebra, ale czystego złota, również gustownie wykonany, choć nie tak jak poprzedni, klejnotem w nim osadzonym był rubin, krwistoczerwony, a zdobienia przypominały nietoperze oraz czaszki. Bez trudu rozpoznałeś, że pierwszy jest dziełem Krasnoludów, drugi Elfów, a ostatni Wampirów. -
Poszukał tutaj jeszcze magicznych przedmiotów. Co jak co, ale teraz mógł sobie pozwolić na posiadanie ich ilości większej, niż ktokolwiek inny na pobliskich terenach, poza Lordami oczywiście.
-
Jeśli jakieś były gdzieś w Popielnej Grani, w co nie miałeś wątpliwości, to jednak musiały być zbyt cenne, więc zostały dobrze schowane, w miejscu innym niż skarbiec.
//Weź napisz w następnym poście czy odsyłasz służącą i zabierasz tamte pierścienie, które ci wcześniej opisałem.// -
Westchnął tylko. Oczywiście zebrał wszystkie pierścienie i odesłał Upadłą do komnat. Sam ruszył do sali tronowej, by wygłosić przemówienie przed ludem, którym zarządzał. Nie mógł się doczekać tego, co uda mu się dokonać i jak bardzo wsławi swoje imię w kartach historii.
-
Sala tronowa świeciła pustkami, uprzątnięto nawet trupy. Nic dziwnego, wcześniej niewiele osób, Demonów czy Upadłych, mogło tu przebywać, chyba że chcesz coś w tej materii zmienić. Twój, bądź twojego pana, którym zarządzasz w jego imieniu, lud zajęty był swoimi sprawami gdzieś poza pałacem, bo i nie wydałeś rozkazu, aby stawili się tutaj, gdzie nawet nie zdołaliby się pomieścić.
//Przeczytałem wiadomość z rozkazami dla przydupasa, było tam coś tylko o tym, żeby następnego dnia zebrać Upadłych i ich szkolić.// -
//“Rozejść się i powrócić do starych zajęć. Za 5 godzin przyjdźcie tu z powrotem. Leari, będziesz działała jako moja służba przyboczna.” Wcześniej to było.
Nie siadał na tronie. Rozkazał najbliższemu strażnikowi przysunąć obok niego inny, mniejszy tron na jakim zazwyczaj siedzieli goście. Usiadł na nim i czekał, przyglądając się pierścieniom. -
Był to dobry ruch, bowiem nie czekałeś długo, gdy do sali wkroczył twój pan, a za nim jego przyboczny ochroniarz. Skinął ci lekko głową i zajął należne sobie miejsce, choć miałeś wrażenie, że nie będziesz widywać go tu często, że zamiast pysznić się władzą, będzie układać swoje plany w zaciszu własnych komnat. Jakiekolwiek by te plany nie były.
- Jakie to wszystko… małe. - rzucił w końcu, kierując najpewniej uwagę do ciebie, choć patrzył się prosto przed siebie. -
Odpowiedział na skinienie powstaniem i ukłonem. Wrócił na swoje miejsce - Inne w okolicy są jeszcze mniejsze. Prawdziwy luksus jest znacznie głębiej. Otrzymał Lord opracowania i mapy, które kazałem przygotować? -
-
Machnął na to ręką.
- Zdołasz podbić cokolwiek tym, co teraz gnieździ się w naszych włościach? -
- Byłem odpowiedzialny za szkolenie Upadłych i jako reprezentant, więc niezbyt miałem okazję zajmować się polityką zagraniczną. Mimo to, tak jestem w stanie podbić cokolwiek, ale problem będzie z utrzymaniem tego. Nadal potrzebujemy sił do nadzorowania naszych włości, rozwiązywania sporów, polowania na renegatów. Do tego na ziemiach podbitych będzie trzeba utrzymać wzmożoną czujność przez przynajmniej pół roku. Jedyna szansa jaką widzę, to albo znaleźć aktualnie wybuchający bunt w naszej okolicy, albo go wywołać i opowiedzieć się za jedną ze stron, proponując jej wsparcie, w zamian za poddanie się naszej władzy i złożenie Lordowi Hołdu. - Przedstawił na szybko plan.