Popielna Grań
-
…od “za pięć lat” i kończy się na długouchym psie
-
Strażnicy w żaden sposób nie zareagowali, podobnie jak Twoi podwładni, ciekawi tego, co wyniknie z przybycia Mrocznych Elfów, oraz obawiający się ewentualnej kary za podpadnięcie gościom ich Pani. Tobie zaś udało się nawiązać telepatyczny kontakt, ale tylko na chwilę, później został on urwany. Cokolwiek działo się w środku pałacu,Twoja pani nie chciała, aby jej w tym przeszkadzano i pozostaje Ci liczyć, że zostaniesz przez nią zaproszony do środka, gdzie uzyskasz wyjaśnienia, tak szybko, jak to tylko możliwe.
-
Pozostaje mu czekać. Rozkazał swoim ludziom rozbić obóz, mógłby niby pozwolić im na wałęsanie się po mieście, ale potem cięzko by było ich zebrać z powrotem. Czekając tak, spojrzał na Leari. - Co powiesz na mały trening? Może i znamy magię w teorii na tym samym poziomie, ale mogę nauczyć cię kilku sztuczek, których u nikogo innego nie opanujesz. Na przykład efektowności, która jest niezbędna w przypadkach pojedynków. - Zaproponował na rozluźnienie atmosfery i zabicie czasu.
-
- Nie wydaje mi się, żebyś był w stanie nauczyć mnie wiele więcej, niż już umiem. - odparła z kpiącym uśmieszkiem. - To, że każdy Upadły ma naturalne predyspozycje do władania Magią Ognia nie oznacza od razu, że musi uczyć tego innych. Nawet jeśli jesteś oficjalnie moim dowódcą.
Cóż, nic dziwnego, wszyscy Upadli byli ambitni, butni i pewni siebie, a po zwycięstwie na arenie, z której jako jedyna, poza Tobą, rzecz jasna, wyszła o własnych siłach ta pycha wzrosła jeszcze bardziej. -
- W takim razie, zadam ci dwa pytania, które jakże wykształcona osoba powinna uznać za kpiące. Czym jest temperatura i jakie ma właściwości względem materii? Na czym tak na prawdę polega magia ognia w swych pierwotnych założeniach? - Zapytał z szyderczym uśmiechem. Sam by nigdy nie przytoczył teorii atomów i tego czym jest magia, gdyby uczył jej się tylko praktycznie, na szczęście miał wykształcenie jeszcze ze starego życia. Z tego co zauważył, to nawet demony tego nie wiedzą, albo po prostu nie przekazują tej wiedzy Upadłym. Odpowiedź jest prosta, temperatura to siła i prędkość materii lub jej drgań wewnątrz obiektu i siłą oddziaływania między ciałami o przeciwnym jej spektrum. Magia ognia polega na wprawianiu powietrza lub many w przypadku próżni do drgań, a następnie rozpoczynanie zapłonu many pomiędzy drganiami. To teoria akademicka wykładana u Gryfitów, a przynajmniej tak ją pamięta.
-
Prychnęła pod nosem, nie udzielając żadnej odpowiedzi.
- Zadaj to pytanie jakiemuś Orkowi na Dzikich Polach, może zanudzisz go na śmierć albo rozkojarzysz na tyle, że zdążę spopielić jego cielsko. - powiedziała wreszcie, udowadniając tym samym, że nic nie robi sobie z wykładanej przez Ciebie teorii, uważając ją za bezużyteczną podczas prawdziwej bitwy. -
- Więc jesteś tępą dzidą bez szkoły. - Odrzekł z uśmieszkiem. - Zacznijmy od absolutnych podstaw. Cała materia wokół ciebie złożona jest z atomów. Jak do tego doszliśmy? Pewien pfu! człowiek Zaczął dzielić rzeczy na pół, czekając aż dojdzie do najmniejszej możliwej cząstki. Z czasem okazało się, że nie może tego zrobić przez brak narzędzi, ale w teorii, taki element, którego nie da się już podzielić, nazywamy atomem. Poza tym w świecie są jeszcze energie, prawa i reguły, ale one są w modelu magicznym zbędne, wszystkie poza jedną. Maną. Mana potrafi w pewnym stopniu zastąpić wszelką materię, imitując jej właściwości lub na nią oddziaływać i rezonuje z naszymi umysłami, pozwalając nam kształtować rzeczywistość. To obsługiwanie się maną nazywamy magią. - Dał jej krótki i bardzo uproszczony model magiczny. Takiego uczy się piętnastolatków. - Temperatura to prędkość z jaką poruszają się atomy wewnątrz obiektów. Dwa ciała przekazują ją sobie, aż dojdzie do momentu całkowitej równowagi, gdzie ich temperatury będą równe. Dlatego ogrzany kamień traci z czasem ciepło, oddaje je po prostu powietrzu, które przekazuje je w nie dalej, aż będzie to nic nieznaczące. Ale co to znaczy dla magii ognia? Magia ognia opiera się głównie na spalaniu materii, czyli procesie w którym temperatura jest tak duża, że obiekty się utleniają. Potrzebne do tego są dwie rzeczy, powietrze i paliwo. Magia ognia opiera się na generowaniu many jako paliwa i jej właściwości tak, by zapaliła się od razu po uformowaniu w formie gazowej. Czasem, gdy panuje próżnia, na przykład w czasie walki z magiem powietrza, musisz także zastąpić powietrze maną, gdyż inaczej nie dojdzie do zapłonu. Wielu zbyt pysznych magów o tym zapomina i zdycha w walce z byle człowiekiem wiedzącym jak działa świat. Posiadając tą wiedzę, dowiedziałaś się, że przy odpowiednim skupieniu i wyćwiczeniu, ogień możesz zapalić WSZĘDZIE, nawet pod wodą. Na podstawie tych teorii + podstaw alchemii, jesteś w stanie opanować najcięższe techniki, w tym eksplozję wody. - Mówił z coraz większym zdenerwowaniem. Starał się wyprzeć tej głupiej wrodzonej dumy, był jeno narzędziem w rękach swej Pani, więc musiał mieć jako taki szacunek do świata, który przecież też miał się stać jej własnością. - Moim zadaniem jest wyszkolić was tak, by nasza Pani miała z was jak największy pożytek, więc usiądź na dupie i słuchaj, albo poznasz mój gniew i będziesz tu siedziała nie przez chęci, a przez brak nóg! - Wydarł się na nią, w końcu był dowódcą, musiał wymuszać takie rzeczy. Powinna spijać każdego jego słowo, albo przynajmniej udawać, że to robi, żeby dawać przykład reszcie.
-
Melechis opanował do perfekcji, innych rozmówców naprawdę by zmylił i rzeczywiście mogliby oni uważać, że nie tylko Cię słucha, ale nawet czyni to z zainteresowaniem. Niestety, w praktyce był od tego daleki, jedynie udawał, aby nie narazić się na Twój gniew. Larah natomiast nie miał zamiaru Cię słuchać, jego dawne orcze ja było w nim zbyt silne, prawdopodobnie nawet wola jakiegokolwiek Demona nie byłaby w stanie zmusić go do nauki czy uważnego słuchania, był zwyczajnie głupi, ale mogłeś mu to wybaczyć. Leari zaś podczas Twojego wykładu ziewnęła ostentacyjnie kilka razy, dopiero po tym, jak się na nią wydarłeś mina jej nieco zrzedła i spuściła głowę w geście pokory, nie miałeś jednak pojęcia, w jakim stopniu był on szczery, a w jakim podyktowany strachem czy potrzebą chwilowego uznania Twoich racji. Każdy Upadły był ambitny. Wszyscy widzieli się na Twoim miejscu, zwłaszcza Melechis, a ostatnio i Leari. Być może nawet Larah marzył o czymś takim?
-
Prychnął tylko i machnął ręką na znak tego, że odpuszcza jej grzechy. - Melechis, słyszałem, że miałeś szansę na zostanie Heroldem. Jakim cudem żeś tu trafił? - W trakcie zadawania pytania wykonał kilka prostych kata włócznią na rozgrzewkę. Z czasem przechodził do coraz bardziej wymyślnych ruchów, w tym podbić na włóczni czy kopów z wymachem czy ataków spod kolana, jednak gotów był słuchać historii swego podwładnego. Robił to nie tylko w ramach treningu, chciał też rozładować emocje spowodowane podważeniem jego autorytetu najpierw przez mrocznego elfa, a teraz przez jego własną podwładną, a przede wszystkim zdziwić trochę swoich ludzi i Mroczne elfy. Ponieważ różnił się trochę od reszty Upadłych. Zazwyczaj rytuał przemiany pozbawiał cię większości wspomnień, zostawiając tylko te najbardziej zakorzenione. Sendemir pamiętał więcej, niż to, co go deklaruje i wpłynęło na jego wygląd. Nie wyglądał tak fantazyjnie jak reszta przemienionych przez Demony, w drużynie najpewniej tylko Learii mogła się pochwalić mniejszym stopniem przemiany. Pierwszy Kompanii pamiętał rodzaje formacji, style walki, strategie, taktyki i teorie, których został nauczony za swojego pierwszego życia. Najpierw zaprezentował typową walkę włócznią Upadłych w formie kata oficjalnego, nie stosowanego w walce. Bardzo dziką, nastawioną na brutalność i efektywność, ale zapewniającą mniejszą dozę obrony. Potem dodał do swego ćwiczenia magię ognia, przedłużającym tym samym dźgnięcia i zostawiając zakrzywienie powietrze za wymachami. Potem zgasił ogień i zupełnie zmienił styl, przeszedł do Kata gryfitów, używanego jako pokazówka jego zakonu. Precyzja, szlachectwo i dostojność, idealne wyważenie pomiędzy obroną, atakiem i unikiem, ale brak sztuczek czy brudnych zagrań. Gdyby dalej władał magią metalu mógłby… Nie ma co myśleć o takiej herezji, to nie wróci i jest niegodne. Następnie dodał do tego stylu ogień, pokazując płonące koła w jakie zmienia się obracająca włócznią, kule ognia wychodzące z prostego sztychu, czysty i piękny pokaz siły. Następnie ponownie zgasił ogień i zaprezentował połączenie obu stylów, coś co wychodziło mu nadal średnio, więc zostawał przy podstawach. Jednak było to piękne. Jeśli pierwszy styl można nazwać wężem, gdyż był podstępny i zły, reprezentował podziemie, a drugi orłem, gdyż był czymś wyższym, dostojnym i “dobrym”, to do tego pasuje najbardziej połączenie tych obu, smok. A teraz smok zionie. Dodał ogień do swych ataków. Potem zaczął płynnie przechodzić z formy płonącego węża do ognistego orła, jako przejścia używając smoka właśnie, aż poczuł zmęczenie. Jako tło, słuchał historii swego pokomendnego.
-
Ten jednak milczał, odpowiadając dopiero wtedy, gdy skończyłeś swoje sztuczki:
- Zabiłem nie tego co trzeba. - odparł, zadziwiająco krótko i widać, że raczej wiele więcej z niego już nie wyciągniesz. Tymczasem drzwi do pałacu się otworzyły i pojawił się w nich jeden z Impów służących Twej pani, mówiący coś do jednego z gwardzistów Drowów, a ten z kolei skinął na Ciebie, abyś podszedł. -
Schował włócznie i podszedł do nich. - Jakie są rozkazy? - Spytał patrząc drowowi prosto w oczy.
-
Prosto w przyłbicę hełmu tak dokładnie, ale miałeś przeczucie, że akurat tacy wojownicy jak oni wytrzymaliby wzrok niejednego Demona, nie mówiąc o Upadłych. Niemniej, tym razem nie byli oni już tacy butni jak ostatnio, ten zapytany odparł tylko krótko:
- Możesz wejść i wziąć udział w naradzie. - powiedział i rzucił okiem na Twój orszak. - Sam. -
Bez powiadamiania swoich, ruszył do środka. Gdy tylko zobaczył swoją Panią, wręcz padł na kolana, ale się nie odezwał. Przywilej powitania należy do właściciela domu.
-
Spotkałeś ją w sali tronowej, jak lubiła nazywać to pomieszczenie. Wszystko wręcz biło tu w oczy od przepychu i luksusu: Futra i skóry dzikich zwierząt, wojenne lub łowieckie trofea w postaci wiszących na ścianie łbów zwierząt, potworów i przedstawicieli różnych ras, wspaniałe dywany i arrasy, płaskorzeźby, marmurowe kolumny, wszystko skrzące się od złota, srebra, bursztynu i cennych klejnotów. Poza tronem, również wspaniale zdobionym i złoconym, znajdował się tutaj niewielki stół i kilka krzeseł, służących przeprowadzaniu rozmów z najbliższymi zausznikami lub najważniejszymi gośćmi. Poza swą panią zastałeś tu jeszcze Elfkę, niewolnicę, przez wymieranie jej rasy bardzo drogi i luksusowy towar, oraz dwóch Mrocznych Elfów. Pierwszy z nich był kosarzem z osławionych Czarnych Ark, o których nawet tu słyszeliście, o czym dobitnie świadczył jego specyficzny pancerz. Drugi również miał dość ciekawą zbroję, ale w przeciwieństwie do swego kompana to on musiał być tym wysoko postawionym szlachcicem. Owszem, również był ogorzały od słonej wody, słońca i wiatru, z licznymi bliznami, śladami po walce, ale sama jego postawa, sposób poruszania się, siedzenia czy nawet mowa zdradzały, że do swojego tytułu nie dostał się tylko dzięki umiejętnościom i odwadze w boju, ale też rodzinnym koneksjom.
- Wstań, Sendemirze. - powiedziała do Ciebie Twoja pani, a później wskazała kolejno najpierw na szlachcica, później drugiego Drowa: - To nasi nowi sojusznicy, Książę-Admirał, Halekoth Viernen i jego najbardziej zaufany porucznik, Vertekt Ostrze Pogardy. Przybyli tu omówić z nami pewne interesy, co do których niezbędna będzie nam Twoja wiedza i rada. -
- Będę służył najlepiej jak tylko się da w celu rozwiania wszystkich wątpliwości. - Odrzekł wstając z kolan. Poszukał miejsca dla siebie przy ów stole, a jeśli nie było żadnego oznaczonego, stanął obok tronu swej Pani, jak zazwyczaj. Czekał jak rozwiną się sprawy.
-
Ona siedziała na tronie, Mroczne Elfy zaś stały bądź przechadzały się to tu, to tam, widocznie nie mogąc usiedzieć w miejscu.
- Jak dobrze pamiętasz swoje dawne życie? - zagadnęła Cię Demonica, co zawsze przywoływało wspomnienia. Nie żeby szczególnie było Ci żal tamtego życia, teraz pamiętałeś dawnego siebie jako kogoś innego, wspomnienia też przeżywałeś z perspektywy osoby stojącej obok. No i z roku na rok było ich w Twojej głowie coraz mniej… -
- Dużo jak na Upadłego, ale nie są to ogromne ilości danych. Pamiętam najważniejsze momenty od 11 roku życia i jako tak całokształt, z wieloma wyjątkami w stronę za równo niepamięci jak i pamięci. Poza tym, nie odczuwam już emocji we wspomnieniach, jestem tam obserwatorem. - Odpowedział zgodnie z prawdą, zastanawiając się, co elfy i jego Pani planują. Czyżby atak na gryfitów?
-
- Słyszałeś kiedyś o twierdzy, którą Twoi dawni pobratymcy nazywali Światłem Świtu? - zapytała, a Ty przypomniałeś sobie jedynie pogłoski, wychowywałeś się z dala od morza, gdzie ta forteca była umieszczona, jako jedna z niewielu poza państwem Stalowych, choć uznająca jego jurysdykcję i walcząca przeciwko Demonom.
-
- Terytorium Stalowych poza macierzą, morskie. Stawia nam zacięcie opór. Jest silnie broniona. Więcej nie wiem, mieszkałem z dala od wody, moja Pani. - Odrzekł przedstawiając całą swą wiedzę.
-
- Szkoda, bo to właśnie będzie Wasz cel. A dokładniej skarby znajdujące się w jego wnętrzu i więzień skryty w mrokach tamtejszych lochów.