R-3045A
Redaryt A

Twórca: Nieznany.
Pierwsze udokumentowane użycie w celach wojskowych: 4 Czerwca 1915.
Powstanie: Geneza organicznego środka bojowego R-3045A nie jest dokładnie znana ani nie została rozpowszechniona do szerszej informacji militarnej. Wszelkie sprawy dotyczące jego stworzenia zostały utajnione przez rządowe komórki WKDB. Prawdopodobnie pracowano nad nim jeszcze przed wybuchem wojny. Przyczyny jego inżynierii stoją pod takim samym znakiem zapytania co kwestia jego pochodzenia.
Właściwości: R-3045 przyjmuje postać silnie parującej cieczy o konsystencji podobnej do wody. Zarówno płyn jak i gaz mają silnie ciemnoczerwoną barwę, do złudzenia przypominającą nieutlenioną krew. Obiekt gwałtownie zmienia swój stan przy zetknięciu z tlenem, co wymusza przechowywanie w warunkach go pozbawionych i transport w hermetycznie zamkniętych pojemnikach. Pod mikroskopem przypomina dużą kolonię mikrobów, które zachowaniem przypominają bakterie. Przy zetknięciu z krwią ulegają gwałtownemu namnożeniu. Śmiertelnie niebezpieczne dla otoczenia, praca ze środkiem wymaga specjalistycznego wyposażenia i dużej ostrożności.
Wykorzystanie: R-3045A może być wykorzystany w celach bojowych w obu stanach.
Forma stała
Najbardziej efektywny, zdolny do ekspresowego rozszerzenia się na spore połacie terenu, nierzadko nie dając najbliższym celom żadnych szans na wyekwipowanie masek przeciwgazowych. Wdziera się wewnątrz ciała przez układ oddechowy lub bezpośrednie wniknięcie do otwartej rany i krwi. Idealna amunicja dla artylerii, niekiedy mieszana z innymi gazami, by wzmocnić jej druzgocące działanie wobec siły żywej wroga. Typ stosowany także w przykrytych fałdą ziemi minach oraz granatach gazowych o zapalniku uderzeniowym. Okrutna i mrożąca krew w żyłach każdego świadka broń.
Forma ciekła
Nieelastyczna, ciężka w przechowywaniu i transporcie. Zupełne przeciwieństwo oparów, które się z niej wyłaniają. Pierwotny kształt całego środka bojowego, kluczowy do jego dalszej produkcji i modyfikacji. Co jednak zabawne, w takim stanie jest wyraźnie niebezpieczniejszy niż krwista mgła. Ma tylko jedną drogę wejścia do wnętrza organizmu. To rozwalona brama – rana otwarta – która wręcz błaga, by coś się przez nią przedarło. Nie musi zmieniać swojego stanu w żyłach i tętnicach, dzięki czemu transformacja dokona się szybciej. Z pozoru nie ma żadnego użycia militarnego. Nie ma jednak żadnych barier dla imperialnego geniuszu technologicznego, jeśli chodzi o broń. Stworzono specjalny rodzaj amunicji do broni ręcznej z pociskiem wypełnionym płynnym redarytem, przeznaczonej do eliminacji określonych celów, przez co najczęściej wyposaża się w nią snajperów. Dobrze wystrzelona kula potrafi zadać nieprzyjacielowi większe straty niż wydaje się to na pierwszy rzut oka.
Charakterystyka działania:
Komórki redarytowe skrótowo określa się mianem redacytów. Słowne podobieństwo do komórek występujących w soku życia obecnym wewnątrz ciała nie jest przypadkowe. Redacyty typu zero po dostaniu się do ciała, ulegają skropleniu (jeśli były w stanie gazowym) i przyklejają się do erytrocytów, z którymi podróżują. Najważniejszym przystankiem do rozpoczęcia przejmowania całego organizmu jest dostanie się do szpiku kostnego, w którym zaczynają się gwałtownie mnożyć. Wypychają zdrową juchę, a wraz z większym stężeniem niedojrzałych komórek w arteriach rośnie wewnętrzne ciśnienie. Od tego momentu udają się na ślepy podbój całego ciała, z jednym najważniejszym dla całej operacji przystankiem – atakiem na stolicę całej żywej skorupy duszy – serca. To po jego przejęciu rozpoczyna się proces transformacji, a redacyty typu zero zaczynają dojrzewać. Cały proces kończy się, gdy ulegną przemianie w dorosłe redacyty typu A.
Działanie wobec celów żywych: R-3045A doskonale mieli mięso. Jest w stanie wyrządzić duże straty w zasobach ludzkich wroga w stosunkowo krótkich odstępach czasu. To prawdziwe uosobienie destrukcyjnej mocy wojny.
Objawy
Pierwsze z nich są typowe dla gazów krztuszących. Po wejściu do w wewnętrzne tkanki przez układ oddechowy wywołują silne skurcze mięśni brzucha i ostre wymioty, które uniemożliwiają ofierze na założenie maski przeciwgazowej, skazując ją na zagładę. Krótko potem pojawiają się palące bóle w mięśniach i krwotok z uszu, oczu, nosa i ust. Ale to tylko preludium do koszmaru. Nagły obezwładniający ból w klatce piersiowej i wynikające z niego duszności to jednoznaczna wiadomość. Wewnętrzny podbój najeźdźcy się udał i ofierze nie pozostało już nic poza pogodzeniem się z własnym tragicznym losem. Ale nim choć pierwszy raz zemdleje, zobaczy jak wygląda przedsionek piekła.
Skóra pęka pod naporem krwi i zmiękczeniem tkanek. Buzująca w żyłach krew wychodzi na światło dzienne jak okrutna prawda, która lepiej powinna zostać w cieniu. Tworzą się otwarte rany, z których nieustannie tryska szkarłat. Ofiara zamienia się w żywą i krzyczącą fontannę, która obmywa wszystko wokół niej w lepkiej czerwieni. W wielu miejscach skóra odchodzi od mięśni całymi płatami, zsuwa się po kończynach i upada na ziemię z obrzydliwym plaśnięciem. Tętnice i żyły w końcu eksplodują, tylko zwiększając straszliwe obrażenia. Ale ofiary nie umierają. Doskonale czują, co dzieje się z ich ciałem podczas przemiany, co często pokazują, wrzeszcząc tak głośno na ile pozwolą im rozdzierające się struny głosowe. Taka agonia może trwać nawet do kilkunastu minut, w ogóle nie zmniejszając swojego okrucieństwa. W końcu jednak, padają na ziemię bez życia. W takich przypadkach śmierć jest wyzwoleniem, czyż nie?
Ventrys
Redaryt nie jest jednak wyłącznym narzędziem do siania destrukcji. Ma też formę odnowiciela, która zawsze jest obecna, nawet przy horrorze, jaki nieustannie wywołuje. Jego ofiary nigdy nie umierają. Zapadają w kilkunastominutowy letarg, którego początkiem jest dojrzenie redacytów do typu A. Częściowo pozbywają się swoich rozkładających ciało zdolności na zupełną opozycję - zaczynają je gwałtownie regenerować. Wszelkie rany ulegają zasklepieniu, a te zewnętrzne zostają ponownie zarośnięte skórą. Nie dotyczy to trzewioczaszki – usta, wargi, nos i część policzków, które odpadły, nie ulegają regeneracji. Odsłaniają wiecznie pragnące krwi zęby. Ich przepełnione szaleństwem, przekrwione oczy, świadectwo niedawnego cierpienia, to prawdziwe ucieleśnienie wojny wewnątrz ludzkiej duszy. Ale czy można jeszcze nazwać ich ludźmi? Gdy redaryt ich naprawi, wstają. Zmienieni i wciąż żywi. Teraz są kolejnym orężem służącym do niszczenia wroga, nad którym nikt nie ma realnej kontroli. Tylko oni. I wojna.