Historię to chyba każdy przy tym stoliku już dokładnie zna bowiem przy tym był, mógłby zawsze się przejść za dnia po ulicy i opowiadać o tych wyczynach. No to może by tak zagrać w karty, zawsze to jakieś zajęcie.
Co trzeźwiejsi marynarze, którzy nie byli zajęci piciem czy rozmową z miejscowymi damami, namiętnie oddawali się temu zajęciu, zarówno między sobą, jak i z miejscowymi, chcąc pomnożyć, lub stracić, swoją dolę z wyprawy.
Tak na złoto trochę ciężko zważywszy, że jego dolą były artefakty, ale zawsze czymś może zagrać, jeżeli ktoś z załogi był chętny na grę oczywiście, może ci nie chcieli za bardzo na kasę.
Wynikło to, że jeden z miejscowych oskarżył marynarza o oszustwo i wbił mu nóż w dłoń na stole. Pozostali nie byli im dłużni i po chwili zaczęło się klasyczne mordobicie.
Zero, FD_God:
Opuściliście zarówno karczmę, jak i miasto.
FD_God:
Barman zapukał miotłą w sufit i z piętra zwalił się Ork, który zaczął wyrzucać pobitych, lub martwych, na ulicę.