Miasto Gilgasz.
-
Kuba1001
CC4:
O ile pierwsza czynność się udaje, to z leczeniem może być trudniej, zwłaszcza że Magia Leczenia na tak niskim poziomie na niewiele pozwala… Może pomogłoby, gdybyż całą swoją energię magiczną zaprzągł do gojenia ran?
Vader:
‐ Jaka podróż? ‐ zapytał strażnik, gdy reszta została zanotowana. ‐ Gdzie chcesz stąd wypłynąć?
Wiatrowiej:
Za cenę pięćdziesięciu sztuk złota zdołałeś uzbierać tyle, że na pewno wystarczy, a i może jeszcze się coś zostanie.
Bulwa:
Gdyby handlował warzywami to pewnie cisnąłby teraz w Ciebie dorodnym pomidorem, więc masz szczęście, że handluje bronią białą i nie opłaca mu się obrzucać Cię choćby i nożami. Po kilku minutach poszukiwań znalazłeś odpowiedni stragan, ale nie masz co liczyć na wiele, gdyż prowadzi je człowiek, a nie Elf.
Max:
Wraz z Tobą ruszył Krasnolud z dwuręcznym toporem w łapie, mrucząc coś pod nosem. Chyba nie podobało mu się Twoje towarzystwo lub coś innego. Mimo to, razem dotarliście do portu bez przeszkód. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
CC4:
//I nie mogłeś tego napisać wprost?//
Udało Ci się zarówno zatamować krwawienie, jak i ponownie spowolnić Orka, acz jeśli nie poświęcisz tej ranie później więcej uwagi to może zrobić się nieciekawie, zwłaszcza że nieniepokojony przez Ciebie oblin ponowił atak.
Bulwa:
Handlarz nie miał zamiaru odpowiadać, sprzedawał tylko to, co było widać, a więc właściwie zwykłe łuki jedynie minimalnie różniące się od siebie wyglądem, które było najłatwiej zrobić. Na całe szczęście strzał był znacznie większy wybór, dzięki czemu masz do wyboru te zwykłe, z grotami i lotkami wykonanymi z różnych materiałów, jak i ząbkowane i tym podobne.
Taczka:
Niestety, nic więcej się nie znalazło.
Wiatrowiej:
Po posiłku od razu wróciła Ci chęć do prac, więc szybko uwinąłeś się z tym kadzidłem, tworząc dwie nowe porcje z posiadanych składników.
Max:
‐ A to nie jest, że aby już tu kiedyś byłeś? ‐ odparł pytaniem na pytanie strażnik. Hmmm, w sumie coś w tym może być, czy za pierwszym razem, gdy trzeba było udać się na patrol, nie trafiłeś aby do portu?
Vader:
‐ Po co niby? ‐ spytał, wyraźnie zdziwiony i zbity z tropu. ‐ Oni nie wpuszczają do siebie nikogo, a tych co próbują to albo zatapiają lub zabijają albo każą odpłynąć z powrotem. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Tak właściwie to nie nasza sprawa, więc radź sobie sam. ‐ powiedział w końcu strażnik, wpuszczając Cię do miasta. ‐ Powodzenia w walce z niemożliwym! ‐ dodał jeszcze na odchodnym, chyba chcąc życzyć Ci w ten sposób powodzenia.
Wiatrowiej:
Skończyłeś późnym popołudniem, a niemalże wieczorem, jednakże miałeś je gotowe, podobnie tak jak inne mikstury i tym podobne.
Max:
Wzruszył ramionami i kontynuował patrol, a że przez kilka godzin nie działo się nic ciekawego, zasugerował wkroczenie do jakiejś portowej karczmy na głębszego lub dwa… Niegłupi pomysł, skoro wiele mętów się tam może gnieździć, prawda?
CC4:
//Mój błąd.//
Takie bawienie się w spowalnianie oraz celowanie w konkretne części ciała jedynie zabierało Twoja magiczną energię, której i tak miałeś niewiele, zwłaszcza że zielonoskóry cudem zdołał uniknąć pocisku, aby po chwili niedowierzania rzucić się znów w Twoim kierunku.
Bulwa:
Sprzedawca szybko je zliczył, sprawdził w głowie ustaloną cenę za jedną, wykonał odpowiednie działania i po około trzech minutach uzyskałeś odpowiedź:
‐ Sześćdziesiąt złota. -
maxmaxi123
//Ciekawiłem się, ile już kolejek przegapiłem, a tu proszę. Niespodzianka.//
No, nie głupi nie głupi. Tym bardziej, że dawno nic w ustach nie miał. Rozejrzał się więc za jakąś speluną, gdzie to tanio będzie. Wolał nie przepłacać, skoro może za mniejszy koszt, dostać to samo co w droższych lokalach. -
-
-
-
Konto usunięte
Schował wszystko, zjadł kolejny posiłek i zaczął odpoczywać, medytując, do około drugiej. Następnie włożył w skrytkę w pustce strój do włamań, sprzęt i przygotowane wcześniej alchemiczne substancje, po czym w brudnym ubraniu po raz kolejny zszedł do kraty w kanałach i spróbował za pomocą wcześniej przygotowanej substancji do niszczenia metalu zrobić w niej wyrwę wystarczającą by mógł się przez nią przecisnąć
//przepraszam, jeśli za bardzo wybiegłem w przyszłość -
Kuba1001
Max:
Tak właściwie to większość karczm była tu identyczna i raczej utrzymywała się na poziomie tanich knajp, więc brodacz pokrążył wokół chwilę i ostatecznie wybrał jedną z nich, do której wmaszerował dziarskim krokiem.
CC4:
Nie był martwy, ale oszołomiony, co w zupełności wystarczyło, aby przebić się przez jego czaszkę do mózgu i zakończyć żywot zielonoskórego.
Vader:
Trafiłeś tam, zastając w porcie dziesiątki, jeśli nie setki, statków i okrętów, gotowych do wypłynięcia, w środku załadunku i rozładunku, a także tych, co dopiero przybiły do portu. Teraz tylko wybrać jeden z nich, aby doprowadzi Cię do celu.
Bulwa:
‐ Nie osobiście, ale w mieście na pewno jakiegoś znajdziesz. ‐ odparł, wskazując na sklepy, kramy i stragany oraz ciemne uliczki miasta.
Wiatrwiej:
//Niech będzie.//
Mikstura zrobiła swoje, to trzeba jej przyznać, ale potrzebowałeś sporo czasu, aby efekt Cię zadowolił, gdyż otwór był naprawdę niewielki, a więc potrzeba było pozbyć się wszystkich krat, które stały Ci na drodze. Niemniej, udało się.