Miasto Gilgasz.
-
-
-
Radiotelegrafista
// Jestem prędkością. //
Zamówiła jeden z mniejszych, lżejszych posiłków i zapłaciła należną za niego sumę bez większych swad z barmanem. Zjadła go, po czym opuściła karczmę i udała się w stronę portów. Miała nadzieję na zachęcenie do gry rybaków, którzy poranną porą wypływali na połów.
-
Kuba1001
Ray:
Odnalazłeś taki dość szybko. Walka drewnianym mieczem nie oddaje w pełni tej prawdziwej, miecz z żelaza czy stali a z drewna to dwie kompletnie różne rzeczy, mimo to tych niedoświadczonych rekrutów pozwala oswoić z bronią i nauczyć się jej obsługiwania oraz, co ważne w Twoim wypadku, podczas sparingowych pojedynków może tylko nabić guza, a nie odciąć kończynę.
Vader:
‐ Jesteś odpowiedzialny za bezpieczeństwo, więc nas chroń. Po drodze spotkamy na pewno niejeden piracki okręt chętny do abordażu, bo choć znają reputację “Jastrzębia”, to wciąż próbują szczęścia albo są zwyczajnie głupi, na nas potrzeba by całej floty. Są też różne morskie potwory. Tak czy siak, broń na pewno będzie Ci potrzebna. Mogę Cię później oprowadzić po okręcie, jeśli nie masz innych pytań.
Zohan:
‐ Niestety, nie mam ich przy sobie, ale mogę zawadzić o nie moim okrętem. Gorzej, że nie wiem, kiedy wrócę, a na pewno nie za szybko… A że wątpię, aby Twoja cierpliwość była równa ciekawości, mam dla Ciebie pewną propozycję.
Hades:
//Widzisz już raczej, na czym będzie polegało to wydarzenie, więc nie wiem, po co wziąłeś pierwsze zlecenie z brzegu, chociaż zupełnie ono tu nie pasowało. Proponuję napisać, że jednak wracasz do miasta i tablicy ogłoszeń, a potem przejrzeć ją dokładniej jeszcze raz.//
Radio:
rankiem byli oni zmęczeni po nocnych wyprawach bądź zbyt zajęci szykowaniem się do wypłynięcia, musieli w końcu zabrać prowiant, sprawdzić swoje łodzie, sieci czy harpuny i tak dalej. Chyba powinnaś spróbować szczęścia z kimś innym. -
-
-
-
Hadesares
Idąc w poszukiwaniu bandytów zatrzymałem się i otworzyłem torbę. Ależ ja głupi… Zapomniałem wziąć mapę i kompas z karczmy. Gdzie ta karczma była… Pamiętam! Niedaleko tablicy ogłoszeń. Zachaczę też o nią, może znajdzie się jakieś ciekawsze zlecenie.
//[bNie muszę do tej karczmy wracać**, to tylko pretekst aby wrócić do miasta//
-
Kuba1001
Ray:
Mężczyzna wykonał szermierczy salut, rozpoczynający pojedynek, i ustawił się w pozycji wyjściowej, gotów tak do obrony, jak ataku, jednakże postanowił chyba czekać na Twój ruch.
Radio:
Nie zaszłaś zbyt daleko, ponieważ minęłaś ledwie kilka domów, gdy drogę zastąpił Ci obszarpany, brudny i śmierdzący Goblin, bawiąc się swoim sztyletem.
‐ A ty, co, mała? ‐ zapytał, uśmiechając się paskudnie. ‐ Zgubiłaś się?
Usłyszałaś, że za Tobą ktoś również się skrada, najpewniej dwóch innych drabów, ale ciężko powiedzieć coś więcej bez odwracania się.
Zohan:
‐ Tak się składa, że w tej długiej wyprawie będę potrzebował wielu wykwalifikowanych najemników i wojowników. Proponuję, abyś zaciągnął się na mój okręt. Przeżyjesz przygodę życia, trafiając tam, gdzie niewielu przed Tobą, w drodze zapewnię Ci zakwaterowanie i wyżywienie, a po powrocie obsypię egzotycznymi dobrami, złotem i upragnionymi mapami, dam też możliwość wstąpienia do załogi na stałe, choćby i dziś. Co Ty na to?
Hades:
Zabrałeś brakujące elementy ekwipunku i wróciłeś do tablicy. Tam wśród zleceń opiewających na mordowanie potworów i bandytów wypatrzyłeś też jedno inne, mówiące o możliwości zaciągnięcia się na pewien słynny, choć Ty pierwsze słyszysz, okręt, galerę “Czarny Jastrząb”, a w zamian za wierną służbę kapitan obiecywał przygodę życia i wszelkie bogactwa, gdzie setki sztuk złota były tą najmniej wartościową częścią wynagrodzenia. -
-
-
Radiotelegrafista
Tissaen zatrzymała się przed goblinem. Zdecydowanie ta sytuacja nie podobała się jej, ale chwila wystarczyła, by przyszedł jej do głowy pomysł na wyjście z niej. Zwróciła się do stojącego przed nią oprycha, patrząc w przestrzeń za nim:
— Za tobą. — I w tym samym momencie pociągnęła jego ubrania magią grawitacji. Gdy tylko ten odwrócił od niej uwagę, Tissaen wykorzystała to by przemknąć koło niego i uciekać gdzie pieprz rośnie. -
-
-
Kuba1001
Ray:
Z łatwością zablokował ten cios, a potem wyprowadził własny, licząc, że nie zdążysz uskoczyć przed jego pchnięciem wycelowanym w Twój brzuch.
Zohan:
‐ Uwierz, że wojowników mi nie brakuje, tego, który zaciągnął się przed Tobą pewnie widziałeś, prawda? Ktoś taki jak Ty, uczony, o nowych i szerokich horyzontach, może być kimś, kogo potrzeba mi bardziej, niż zgrai uzbrojonych po zęby Orków.
Radio:
I tak dałby się nabrać, tu codziennie kilkanaście, lub więcej, osób ginie ze sztyletem wbitym w plecy, żebra czy serce, a ten Goblin nie chciał pewnie do nich dołączyć. Uciekłaś mu dość sprawnie, ale szybko otrząsnął się z szoku i ruszył do ucieczki. Jego kompan, Hobbit, też biegł za Tobą. Nim zdałaś sobie sprawę, że był przecież jeszcze trzeci, to ten wykorzystał znajomość uliczek i wyprzedził Cię, a Ty niemalże odbiłaś się od masywnej krasnoludzkiej klaty i upadłaś na wilgotny, cuchnący solą morską i rybami, bruk.
Hades:
//A może jeszcze Axer do tego?//
Ten konkretny dok odnalazłeś bez trudu, głównie przez okręt, który w nim stał, a spośród wszystkich wyróżniał się czarnym malowaniem kadłuba i żaglami w tej samej barwie. Wokół niego uwijali się marynarze, dokonując kolejnych poprawek w ożaglowaniu czy olinowaniu oraz ładując wszelkiej maści zapasy na długą drogę, od sucharów i suszonego mięsa, przez przynęty na ryby, aby łowić je w trakcie rejsu, na świeżych owocach skończywszy, aby nikogo nie osłabił ani nie oszpecił szkorbut, widmo marynarzy. Teraz tylko znaleźć kapitana i się zaciągnąć. I liczyć na brak choroby morskiej, kto wie, czy za zarzyganie tego czarnego jak smoła pokładu nie wylecisz za burtę?
Vader:
‐ Mam go pełno, zacznijmy choćby i teraz, zanim ktoś się do mnie przyczepi, że nie mam zajęcia. -
-
-
-
-
Kuba1001
Ray:
Udało Ci się, ale Twój przeciwnik nie dał Ci wytchnienia, zaatakował od razu, nacierając i jednocześnie wykonując kilka szerokich zamachów swoim mieczem, mających nie tyle trafić w cel, co zmusić Cię do defensywy.
Radio:
Nie udało Ci się, dość szybko zostałaś znowu otoczona i pochwycona przez masywne łapska Krasnoluda.
‐ No. ‐ zaczął Goblin, przystawiając Ci sztylet do policzka. ‐ Teraz też będziesz taka sprytna, co?
‐ Ej, Wy! ‐ usłyszałaś nagle zza pleców swoich i trzymającego Cię Krasnala, a sądząc po reakcji Goblina i Hobbita, na twarzach których zawitało autentyczne przerażenie i panika, były to chyba jeszcze gorsze draby niż te, w których łapy wpadłaś. ‐ A może spróbujecie się z nami?
Żaden z bandytów nie odpowiedział na to pytanie. Goblin dał nogę pierwszy, Hobbit tylko się za nim obejrzał i również zwiał, Krasnolud zaś sięgnął po topór przy pasku i odwrócił się, ale nawet jemu zabrakło odwagi i również zrejterował, wygrażając przy tym jakimś “Jastrzębiom”.
Zohan:
‐ Doskonale. ‐ odparł, wyciągając do Ciebie dłoń. ‐ Chcesz też dołączyć do załogi? A jeśli tak, to teraz, w trakcie misji czy po niej?
Hades:
Bez słowa wskazał Ci ruchem ręki na mężczyznę w czerni, kolor smoły miały jego buty, spodnie, pas, koszula, kamizelka, kapelusz i pochwa na rapier, który rozmawiał z jakimś mężczyzną, prawdopodobnie innym skuszonym przez los najemnikiem. Wypadałoby poczekać, aż skończą.
//Tak jak wcześniej Zohanowi, Tobie też radzę teraz nic nie pisać, aż jego postać odejdzie, żebyś i Ty mógł porozmawiać.//