Miasto Ur
-
Kuba1001
Zohan:
//Yyy… Nie?//
Może i tak, ale najpierw trzeba byłoby trafić, a Ty, niestety, tym razem haniebnie spudłowałeś.
Vader:
‐ Dogadamy się u mnie. ‐ powiedział i ruszył w kierunku wyjścia, gestem nakazując Ci iść za Tobą, czego nie zrobili mieszczanin i kobieta, których najwidoczniej Twoja dola już nie obchodziła.
Taczka:
Udało się, a przynajmniej wszystko na to wskazuje. Obaj mężczyźni oddalili się korytarzem, sądząc po krokach, wiec Twoje podsłuchiwanie chyba uszło Ci tym razem na sucho.
Wiewiur:
Fakt, że teren wcale nie różnił się od siebie w promieniu kilku lub nawet kilkunastu kilometrów sprawiał, że mogłeś strzelać równie dobrze z każdego możliwej pozycji i miejsca. -
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Trafiłaś na nieco zamkniętych drzwi, ale odnalazłaś za to spor bibliotekę i salę treningową, gdzie zapewne Twoi znajomi szlifowali swe zdolności we władaniu bronią wszelaką.
Vader:
Zaprowadził Cię do lokalnej dzielnicy nędzy, a ściślej mówiąc to do jednego z budynków, w których to nie było nic, a całość z wewnątrz i zewnątrz przypominała ruderę. Po chwili ściągnął z podłogi resztki jakiegoś dywany, ukazując klapę w podłodze, którą to otworzył i nakazał Ci gestem zejść na dół.
Zohan:
Trafiłeś, wielokrotnie, acz nie uszkodziłeś tym jego sypkiego ciała. Tak czy inaczej, potwór zbiegł, co wywołało frustrację pozostałych członków drużyny.
Wiewiur:
Niewiele to dało, a monstrum zdołało uciec, co wzbudziło ogromną wściekłość pozostałych łowców i najemników. -
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ Płacą nam za każde zabite lub schwytane monstrum, idioto, więc jesteśmy już kilka stów w plecy. A teraz przydaj się do czegoś i posprzątaj z resztą to pobojowisko, nici z odpoczynku, ruszamy dalej. ‐ powiedział i ogłosił głośniej, chyba do wszystkich: ‐ Choćby nogi wlazły Wam w dupę po kolana, nie będzie odpoczynku aż nie odbijemy sobie tej straty. Jasne? ‐ spytał i nawet nie czekając na odpowiedź odszedł do reszty łowców.
Vader:
Ciemno, zimno, wilgotno i do domu daleko, ale w końcu znalazłeś się gdzieś pod ziemią, o czym świadczyły powyższe oraz brak jakiejkolwiek podłogi, a jedynie ubite stopami przechodzących tędy ludzi. Cóż, oby było to błoto.
‐ Tędyk. ‐ powiedział Goblin, wskazując Ci drogę zapaloną dopiero co pochodnią.
Taczka:
Tarcze, worki, manekiny, drewniana broń i inne pierdoły niezbędne, aby uczyć się walki wręcz, bronią białą i miotaną czy też utrzymać wyćwiczone już ciało w dobrej kondycji. -
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Trafiliście pod ciężkie, żelazne wrota, które Goblin otworzył dysponując odpowiednimi kluczami, a później wkroczyliście do pomieszczenia, które mogło uchodzić za jakiś salon, gdyż były tam stoły, krzesła, łóżka i fotele, a gnieździło się tam nieco ponad tuzin najemników różnych ras.
Wiewiur:
Jako iż inni Ci pomogli, poszło sprawnie. No i jako że wychodzi, iż macie więcej broni, niż to potrzebne na tak skromną drużynę, to najpewniej możesz sobie nieco przywłaszczyć, w końcu dla dobra pozostałych.
Zohan:
Poszło sprawnie, gdyż inni nie sterczeli, ale też pomagali. Swego kompana znalazłeś niewiele dalej, gdy przypatrywał się jakimś śladom na skraju obozu. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
Pokręcił głową i wskazał na ślady, doskonale widoczne w pustynnym piasku.
‐ Widzisz to?
Wiewiur:
To już zależy od jego inwencji twórczej. Niemniej, spośród łowców chyba nikt nie zginął, jeśli chodzi o resztę to macie trzy trupy.
Vader:
‐ Czego? ‐ spytał w odpowiedzi, najwidoczniej nie rozumiejąc o co Ci w ogóle chodzi.