Miasto Ur
-
-
-
Kuba1001
Zohan, Wiewiur:
Wszelkiej maści Nekromanci byliby dumni, to był ślepy szturm z wykorzystaniem przewagi liczebnej, ale o ile tym tępym kupom mięcha się udaje, to i im, gdy kilko zdołało wleźć pod podbrzusze potwora i wypruć mu na piach wnętrzności, acz jeden zginął, gdy upadający stwór go zmiażdżył, dodatkowo inny został nadziany na kolec, a kolejnych trzech stwór rozerwał szczypcami… Właściwie to nie byli to pełnoprawni łowcy, ale ochotnicy, więc reasumując: Zostały tylko dwie sztuki mięska armatniego, czyli Wy.
Vader:
A i owszem, chociaż zauważyłeś coś ciekawego, a mianowicie kilku odzianych w ciemne szaty i płaszcze z kapturami osobników mknących po dachach, a nawet ponad nimi…? Nieee, z pewnością masz zwidy, chociaż fakt faktem, ze biegną prosto na Ciebie. -
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Skinął Ci jeszcze raz głową i opuścił pomieszczenie.
Vader:
Można się o tym przekonać tylko w jeden sposób…
Wiewiur, Zohan:
Bohatersko okrążaliście bestię, byłoby to bardziej bohaterskie, gdyby nie to, że już dawno nie żyje, a Wasi towarzysze patrzą na Was jak na idiotów lub osoby niespełna rozumu. -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Zohan:
‐ Należy oprawić to monstrum, a że zajmie nam to sporo czasu, to bierzcie się za rozkładanie obozu. ‐ wyjaśnił dowódca i sam z około połową podwładnych wziął się za skorpiona, Waszej dwójce i reszcie łowców zostawiając obowiązek rozpalenia ogniska.
Taczka:
//Właśnie nie ubrała, więc bingo.//
Wyglądałaś z pewnością zjawiskowo jak na lokalne standardy, zwłaszcza że strój odkrywał co nieco i podkreślał pewne atuty… Niemniej, widać też na nim, że jesteś dość blada, ale potrzeba kilku dni, aby to naprawić.
Vader:
Stałeś się niewidzialny, bo tylko dlatego zamaskowani stanęli na przeciwnim dachu i nie zauważyli Cię, a w konsekwencji nie zabili. -
-
-
-
-
-
-