Miasto Ur
-
-
Kuba1001
Max:
Gdyby nie kolejne trafienie już zniknąłby Ci z oczu, ale nawet mimo to czołgał się w kierunku wejścia do bocznej uliczki.
Wiewiur:
‐ Nie imponujesz wyglądem (w sensie, że gabarytami, siłą i tak dalej, żaden z Ciebie stereotypowy goryl czy kizior), kreatywnością też nie grzeszysz…
Vader:
Czemu więc miałbyś zrobić to tutaj?
Taczka:
‐ Spokojnie, już moja w tym głowa. -
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
//Co nie zmienia faktu, że tak zwyczajnie nie wyglądasz.//
‐ Gdybym potrzebowała tępego mięśniaka to już dawno otaczałby mnie kordon Orków.
Vader:
Rychło w czas, bo Goblin właśnie wrócił.
Max:
Udało Ci się, pozostali Lichwiarze również opuścili kuźnię, więc tam zapewne robota już skończona. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ A więc udowodnij… Tamten Ork… ‐ zaczęła, wskazując dyskretnym ruchem głowy na zielonoskórego w kącie karczmy. ‐ Myślę, że nadawałby się na równorzędnego przeciwnika dla Ciebie. Oczywiście, jeśli jesteś tak silny, jak mówisz.
Taczka:
Najlepiej było w tym celu skierować się do przestronnej kuchni, gdzie krzątała się służba… Po kilku chwilach znalazłaś ją, a w niej i przepis na owe danie.
Vader:
‐ Można tak powiedzieć… Inni najemnicy. I nie tylko. -