‐ A ile by wynosiła reszta? I kiedy miałabym ci oddać? ‐ zapytała już nieco mniej opanowana. Właściwie właśnie beształa się w myślach, że za dużo gada.
‐ Sto pięćdziesiąt. I nie musisz oddawać, robię to dla niego. ‐ powiedział, wskazując na Dethana. ‐ Kiedyś postawi mi Kosę Śmierci i będziemy kwita. O ile przeżyje.
‐ Co niby mógł dobrego powiedzieć o głupiej żebraczce, takiej jak każda inna w tym mieście? ‐ powiedziała to nieco ciszej, raczej retorycznie. Wróciła do niego z pieniędzmi.