Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐ Może tyle mam, muszę sprawdzić. ‐ Kolejne kłamstwo, chyba odruchowe.
‐ Jak widać, nie zależy Ci na jego życiu. ‐ odparł i prychnął. ‐ Szkoda, wyrażał się o Tobie dość pochlebnie.
Poszła po pieniądze. ‐ Jeśli mam do kogoś słabość, nie mówię o tym osobie, której nie znam. Szczególnie, gdy sama zmyśla. ‐ westchnęła.
Zapewne się uśmiechnął, acz reakcja została skutecznie zamaskowana. Zamilkł, Ty zaś znalazłaś pieniądze.
‐ Co niby mógł dobrego powiedzieć o głupiej żebraczce, takiej jak każda inna w tym mieście? ‐ powiedziała to nieco ciszej, raczej retorycznie. Wróciła do niego z pieniędzmi.
Załapał aluzję i nie odpowiedział, on zaś wziął pieniądze. ‐ Jak rozumiem to mi nie ufasz i zechcesz, abym kupił te zioła na Twoich oczach, tak?
‐ Jak przestaniesz wymyślać argumenty na poczekaniu, to się dogadamy. Idź, kupuj, ja z Dethanem zostanę.
‐ Zostawić Bolga, w razie gdyby Drowy przyszły się po niego upomnieć?
‐ A będzie cicho? ‐ po chwili namysłu jednak machnęła ręką. ‐ Ech, niech zostanie. Nie chcę tu więcej nieznanych gości.
Skinął głową i opuścił pomieszczenie, mówiąc coś jeszcze do Orkologa, aby później zupełnie się oddalić.
Spojrzała na niego przelotnie, po czym wzięła się za wymyśloną pracę. To znaczy sprzątała, żeby minął czas.
Nie sprzątałaś długo, bo ledwie godzinę, nim znów usłyszałaś pukanie do drzwi.
‐ Kto tam? ‐ zapytała, znów dzierżąc sztylet w kieszeni.
‐ Ja. ‐ odparł głos Dłoni, a przynajmniej głos niezwykle do niego podobny.
‐ Ten żebrak spod bramy, który baardzo lubi zwierzęta? ‐ zapytała z kpiną.
‐ Zabawne. ‐ odrzekł, choć jego głos nie miał w sobie ani krztyny wesołości. ‐ Otwieraj, albo każę Bolgowi je wyrwać.
Otworzyła drzwi i prychnęła.
‐ Masz może wodę? ‐ spytał Gereth, odwiązując jedną dłonią od pasa mały woreczek, drugą zaś zamykając za sobą drzwi.
*Durny Dethan i jego teatralna świta. * Przyniosła ją bez słowa.
On zaś wrzucił zioła do wody i odstawił gdzieś na bok. ‐ Teraz trzeba czekać.