Archipelag Sztormu
-
-
Kuba1001
Taczka:
Udało się, ale to wcale nie znaczy, że zginął tak od razu. Miał jeszcze chwilę życia przed sobą, którą wykorzystał, aby jednak zadać swój cios, choć był już umierający, więc nie rozłupał Ci czaszki, ale uderzył potężnie w Twój prawy bark, najpewniej eliminując całą kończynę z walki, a miałeś problem z drugim dzikusem, który wykorzystał okazję, a dodatkowo był nabuzowany po śmierci kompana, rzucając się na Ciebie z dzidą, jednocześnie osłaniając większość ciała tarczą.
Wiewiur:
‐ Zależy od rasy, preferencji, charakteru, wieku i wielu innych czynników. ‐ odrzekł. ‐ W Twoim przypadku może być trudno.
Ekspedycja:
Abby:
No cóż, przez jakiś czas szło dobrze, ale w końcu skończyło się, jak wszystko co dobre.
‐ Baaaaaaczność! ‐ wydarł się zza Twoich pleców kapitan. ‐ Wszyscy żyją?!
Max:
Listy, przede wszystkim, także nieco map. Znacznie ciekawszy był jakiś wisior, który to znalazłeś pod starą mapą wybrzeży Nirgaldu.
Kazute:
Wsparł głowę o dłonie i zaczął wpatrywać się w Ciebie, oczekując aż zaczniesz opowieść.
Vader, Wiewiur, Rafael:
Idąc dalej moglibyście przysiąc, że coś tam w wodzie chlupnęło, ale że nie było to nic nadzwyczajnego, to ruszyliście dalej, gdzie to nie zauważyliście nic niepokojącego, dopóki do Waszych uszu nie doleciał dźwięk bzyczenia much, a do nozdrzy ‐ odór śmierci. Po chwili ujrzeliście kilka jakichś lokalnych zwierząt, zmasakrowanych tak, że ciężko było je rozpoznać, choć w równym stopniu można winić za to zaawansowany stan rozkładu. -
-
-
Kazute
Odchrząknęła, wzięła głęboki wdech i zaczęła swoją opowieść.
‐ To było jedno z największych wydarzeń w moim życiu. Nie pamiętam, ile minęło lat od tego, kilkanaście bądź kilkadziesiąt. Moi rodzice podpadli jakiemuś jeszcze słabo doświadczonemu nekromancie, zwał się Tray. Byłam wtedy jeszcze młoda i mniej doświadczona niż teraz, a sercem zawładnęła chęć pomszczenia rodzicieli. Domyślasz się, co wtedy postanowiłam? -
-
-
Kuba1001
Taczka:
Mimo iż Cię nie widział, to i tak zdołał zablokować cios tarczą, acz głównie dzięki jej rozmiarom oraz szczęściu. No, ale przynajmniej masz go z głowy, bo chwilę rozglądał się za Tobą, a później zaatakował jakiegoś marynarza, z którym nie miał szczęścia, bo był to postawny mężczyzna, który to jednym ciosem swego dwuręcznego topora rozłupał mu tarczę, a drugim zrobił to samo z czaszką.
Ekspedycja:
Max:
Mapy z reguły nigdy nie są ciekawe, a tym bardziej te stare, choć niektórych podobno bawi wyszukiwanie pomyłek i wytykanie komuś błędów…
Wisior ze złota, z dużym, okrągłym i błyszczącym rubinem, od którego bardzo ciężko było oderwać Ci wzrok…
Kazute:
‐ Zabić go? ‐ spytał, co było najprostszą możliwą odpowiedzią na Twoje pytanie.
Abby:
‐ No i co się gapisz? ‐ spytał, robiąc to samo co Ty. ‐ Ruszaj dupsko i znajdź sobie jakieś pożyteczne zajęcie!
Vader:
Najwidoczniej nikt ze zgromadzonych nie znał odpowiedzi na to pytanie, więc wszyscy milczeli, acz kilku postąpiło nieco kroków bliżej do stawku, gotowi wykonać Twój rozkaz, choć jeszcze się tam nie pchają. -
Rafael_Rexwent
Aver
‐ Błyskawice raczej wody nie uszkodzą, a jeśli coś się w niej czai to z racji doskonałego przewodzenia prądu przez płyny nie ucieknie przed porażeniem. To może lekka “terapia szokowa”? ‐ Zapytał się z lekkim uśmiechem dowódcy samemu strzyknąwszy palcami. W oczekiwaniu na polecenie zaczął bawić się mikrospięciami pomiędzy palcami. -
-
-
-
Kazute
‐ Oczywiście. Czystą głupotą by było od tak pójście do Traya i zabicie go. Najpierw należało się doskonale przygotować do wykonania zemsty. Przestałam przyjmować zlecenia na jakiś czas, aczkolwiek złota miałam zaoszczędzonego, więc nie musiałam się zbytnio przejmować wydatkami. Zaczęłam zbierać informacje na temat nekromanty potrzebne mi do opracowania planu ataku. Imię, jego charakter, umiejętności, gdzie ma swoją siedzibę i tak dalej.
-
-
Rafael_Rexwent
Aver
‐ Aye, Aye, sir. ‐ Powiedział zadowolony i wyciągnął przed siebie obie dłonie, by móc jak najdokładniej kontrolować przepływ mocy. Na początek zaczął od stosunkowo lekkich ładunków, jakie powinny wywołać u człowieka silny ból, lecz nie porażenie i skierował te ładunki wprost w taflę wody jednakże na tyle ostrożnie by nie przeskoczyły gdzieś na bok, bo jeszcze komuś “ze swoich” zrobi krzywdę. -
Kuba1001
Wiewiur:
Milczałeś, więc doskonale usłyszałeś jak kapitan nawoływał do broni i pakowania leniwych dupsk do drugiej szalupy, żeby pomóc tamtym na lądzie.
Ekspedycja:
Abby:
‐ Kwatermistrza poszukaj, na pewno Ci jakąś robotę znajdzie. Coś jeszcze?
Kazute:
Pokiwał jedynie głową i czekał na dalszą część historii. Widać, że nie miał zamiaru się odzywać, aby Ci nie przerywać, wybić z rytmu, sprawić że zgubisz wątek albo coś w ten deseń.
Max:
Ponownie nic ciekawego, może poza lunetą. Niby zwykła luneta, ale lunety zawsze są warte uwagi, prawda?
Vader, Rafael, Wiewiur:
Powietrze przeszył głośny ryk, od którego ze skrzekiem zerwały się z drzew okoliczne ptaki. Tak, zdecydowanie coś czai się w tej wodzie, a do tego coś dużego i z pewnością mocno zirytowanego… -
-
-
-