Archipelag Sztormu
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Ta grupa zaczęła uciekać, być może przez straty, a być może z racji przybycia Waszych posiłków. Niemniej, część marynarzy rzuciła się za uciekającymi tubylcami, a pozostali zostali w wiosce.
Ekspedycja:
Vader:
//No sorry, muszę mieć komplet albo dwóch z trzech graczy, Wiewiura i Rafaela się czepiaj.//
Abby:
‐ Do zrobienia? ‐ spytał i zamrugał jednym sprawnym okiem, gdyż drugie skrywała przepaska. ‐ Że tutaj? A znasz się na gotowaniu? ‐ pytał i jednocześnie nałożył Ci wczorajszego gulaszu, rzecz jasna zimnego, ale pewnie wciąż w miarę smacznego.
Max:
Nic więcej już nie znalazłeś, a przynajmniej nic ciekawego. Za to chociaż posegregowałeś całość, więc zadanie wykonane i w ogóle.
Kazute:
Oczywiście, że chciał i oglądał broń niemalże z namaszczeniem równym artefaktowi. Cóż, dla osób przywykłych do monotonii codzienności i nudy każda opowieść była fascynującą przygodą. -
-
Rafael_Rexwent
Aver
Spróbował innej taktyki. Gdy gad spróbuje zaatakować to Aver zacznie razić go błyskawicami, by wytrącić go ze skupienia i zdezorientować. W razie gdyby krokodyl spróbował na niego zaszarżować to próbuje wykonać unik. Ach i jeszcze jedno ‐ rozejrzał się czy ktoś z kompanów nie ma ciężkiej piki bądź halabardy mogącej znieść naprawdę duży ciężar nacisku. -
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Jak na razie brak, więc masz ostatnią szansę aby ruszyć w pogoń albo po prostu zostać tutaj.
Wiewiur:
Na Wasz widok tubylcy uciekli, a załoganci zostali, może poza garstką, która postanowiła podjąć pościg.
Ekspedycja:
Abby:
//Możemy uznać, że tak, bo obierać warzywa, kroić mięso i tak dalej chyba każdy potrafi, nie?//
Max:
Być może Twój szalony znajomy, w końcu tyle lat siedział w biznesie jakim było piractwo, a i nie tylko… A jeśli nie, to może chociaż nakieruje Cię na odpowiedniego załoganta?
Vader, Wiewiur, Rafael:
Wspólnymi siłami powaliliście monstrum: Jeden cios pozbawił do ostatniego, sprawnego oka, błyskawice oszołomiły, a cios w głowę zakończył sprawę, choć równie duży udział w tym może mieć miecz, który mógł przebić się okiem do czaszki gada. Tak czy inaczej, Sekam padł martwy. -
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Gdy doścignąłeś resztę było już po imprezie, kilku tych, których marynarze dogonili, albo zginęło, albo dostało się do niewoli. Pozostali skryli się w dżungli, a Twoi kompani zaczęli wracać do wioski.
Wiewiur:
Nikt na takiego nie wyglądał, dopóki nie pojawił się Mag.
‐ Przeszukajcie tę wieś, wystawcie warty i patrole. ‐ powiedział, a później spojrzał na wszystkich po kolei. ‐ Potrzeba mi dwóch ochotników na zwiad.
Ekspedycja:
Abby:
Pokiwał głową i podał Ci gulasz, po który nie raczyłeś się ruszyć.
‐ Zeżryj, a potem weź się za krojenie mięsa i obieranie warzyw. ‐ wyjaśnił, a sam wrócił do pracy, nucąc przy tym kolejną pieśń żeglarskiej i/lub pirackiej braci. A przynajmniej dopóki nie przerwał mu jakiś inny facet.
Max:
‐ Nawet mi obiadu ugotować nie dasz, cholero Ty? ‐ spytał i rzucił okiem (hehe) na owe artefakty. ‐ Do lunety mam sentyment, ale chyba robiła coś takiego, że lepiej się przez nią widziało… Znaczy lepiej niż normalnie jak się patrzy przez lunetę… Sygnet chyba też coś robił, raz go założyłem, a później obudziłem się w rynsztoku. A reszta to błyskotki, weź sobie jeśli chcesz, mnie się już nie przydadzą.
Vader, Wiewiur:
//Nie przeszkadzam.//
Rafael:
Cóż, nic w budowie zewnętrznej nie mogło dać Ci odpowiedzi na to pytanie, tudzież nie miałeś odpowiedniej wiedzy, aby coś wywnioskować na jego podstawie. -