Archipelag Sztormu
-
Kuba1001
Wiewiur:
Dwie, bo rozstawieni są wokół pomieszczenia na planie okręgu, więc nie masz zbyt szerokiego wyboru, zwłaszcza że nie możesz pognać środkiem czy w inny sposób skrócić sobie drogi przez tubylców, którzy się tam znajdowali i Mag za wszelką cenę chciał ich żywych. Dobrze byłoby ustalić plan ataku razem ze swoim kompanem, prawda?
Taczka:
//Owszem.//
Liczba czy ustawienie strażników w żaden sposób się nie zmieniły, a i jeden w ogóle nie różnił się od drugiego pod względem wyposażenia czy rangi, a więc właściwie na jedno wyjdzie, którego zgładził najpierw, a którego później. Dobrze byłoby ustalić plan ataku razem ze swoim kompanem, prawda?
Ekspedycja:
Kazute:
To Cię się udało, a wielki krokodyl zaczął młócić wokół dziko zarówno łapami, jak i swoją bronią, aby Cię zgładzić, co jednak nie było zbytnio możliwe, zwłaszcza w tej postaci.
Vader:
Miejscowy spróbował porozumieć się z Tobą w podobny sposób, a z jego gestów, mimiki i ogólnej mowy ciała mogłeś wysondować, że obawia się tej palisady, bo sądzi, że przez to jego lud nie będzie mieć dostępu do wody pitnej, a przynajmniej do jej najbliższego źródła.
Rafael:
Niesprowokowane, nie były agresywne, chyba że wszedłeś na ich terytorium, co jednak podchodziło pod prowokację. Niemniej, właśnie z tej przyczyny nie zwróciły na Ciebie większej uwagi, kontynuując swój marsz i po chwili odchodząc. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Taczka:
//Tak, facet. Poza tym czekam na jakieś Wasze konkretne działania.//
Ekspedycja:
Kazute:
Kilka by się znalazło, ale inną kwestią jest to, czy zrzucenie mu ich na głowę sprawi, że padnie nieprzytomny czy jedynie bardziej go tym rozsierdzisz.
Rafael:
Udało Ci się to, poza swymi kompanami znalazłeś tam też nieco dzikusów i ich wodza rozmawiającego z Waszym dowódcą.
Vader:
W końcu podziałało, bo wyciągnął w Twoim kierunku dłonie, zapewne w jakimś geście pozdrowienia, przyjaźni czy czegoś w ten deseń. -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Z jednej strony byli bardziej zajęci lecącymi zewsząd bełtami, ale i tak ciężko nie było dostrzec szarżującego na nich Minotaura, tak więc pierwszy z nich postawił swa tarczę na posadzce, zaparł się o nią jedną ręką, a drugą wyciągnął włócznię w Twoją stronę. Stojący tuż za nim strażnik natychmiast powtórzył gest, stawiając włócznię z drugiej strony.
Taczka:
Zabiłeś dwóch, pozostali osłonili się tarczami i ruszyli w Twoją stronę.
Ekspedycja:
Kazute:
Niestety nie, tak właściwie to on był tu najniebezpieczniejszy, nawet mimo to, że zaczął się cofać wgłąb dżungli, najwyraźniej mając dość tej dziwnej walki z oponentem, którego wcześniej na swe gadzie oczy nie widział i której najwidoczniej nie był w stanie wygrać.
Vader:
Zbity z tropu dzikus niezdarnie powtórzył gest, a później i tak serdecznie Cię uściskał, aby później znów skinąć głową i odejść w busz wraz ze swymi kompanami w nim ukrytymi.