Archipelag Sztormu
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Taczka:
Wasze akcje zbiegły się w czasie, więc wspólnymi siłami pozbawiliście wroga zarówno ręki, jak i życia.
Ekspedycja:
Wiewiur:
‐ Nie wiem, ale wątpię, żeby dali mu okręt na własną rękę, a do tego taki…
Vader:
Nie mieli nic przeciwko, więc jedynie pokiwali głowami na znak, że rozumieją i zostaną w miejscu.
Kazute:
Widać, że jego początkowo twarde serce, zmiękło, bo przemówił, a tłumacz powiedział:
‐ Wódz twierdzi, że przemyśli Twoją prośbę i powie, co o niej myśli jutro rano. Do tego czasu proponuje Ci coś do zjedzenia i miejsce do spania, ponieważ noc tutaj jest równie niebezpieczna, jak u Was, jeśli nie bardziej.
Max:
Pociski latały zbyt gęsto, żeby chociaż spróbować go wypuścić i nie narazić przy tym na śmierć. Ale za to sternika zdołałeś zabić, dzięki czemu okręt piratów stracił możliwość manewru, ale nie prędkość, gnany wiatrem w żaglach. No i nie miał zbytnio po co zmieniać kursu, skoro i tak pędził jedynie na Was, aby dokonać abordażu. -
maxmaxi123
Teraz przycelował strzałami, aby w miarę możliwości trafić w liny czy inne wiązania w celu uszkodzenia, a nawet i zrzucenia, żagli coby okręt wroga się zatrzymał. Ewentualnie poszukałby jakiegoś zapasowego miecza, aby rzucić w żagiel i go rozpruć.
//Żałuję, że nie wymyśliłem tego wcześniej,// -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
//Twoja wola.//
Ekspedycja:
Wiewiur:
Zaprzeczył ruchem głowy, a nawet jeśli coś by mu się przypomniało, to niezbyt mieliście czas, gdy ktoś krzyknął, że zbliżają się Wielkie Pełzacze, czyli gigantycznych rozmiarów kraby. Ktokolwiek to powiedział, to miał cholernie dobry wzrok, bo dwa wyłaziły właśnie z morza, a kolejne trzy pędziły po piasku plaży, będą tu za jakieś półtorej minuty.
Max:
Udawało się, ale strzał masz już tylko osiemnaście, a okręt niewiele zwalnia, zwyczajnie gna go pęd, jaki miał przed stratą sternika i uszkodzeniem żagli.
Vader:
Skinął Ci lekko głową, aby nie alarmować dzikusów, zaś żołnierze czekali w gotowości, z jednej strony zaniepokojenie koniecznością wejścia w to gówno, zwane dżunglą, po zęby trzonowe, ale również podekscytowani nadchodząca walką, najlepszą możliwą opcją, na przerwanie nudy i rutyny.
Kazute:
Wódz szepnął coś jeszcze do tłumacza i oddalił się, choć przez dłuższą chwilę jego spojrzenie spoczęło na Tobie.
‐ Za mną. ‐ powiedział tamten, w równym stopniu do Ciebie, jak i do wojownika, który miał Cię eskortować i pilnować. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Taczka:
Jak mogliście się spodziewać, zgładził on kapłana, czy kim on tam był, który zgromadził dzikusów, a ci padli przed nim na twarz, choć zrobiliby to nawet bez zabijania swego przewodnika duchowego, zwłaszcza w tak efektywny sposób, w jaki uczynił to Mag. Niemniej, gdy skończył, przemówił do zebranych w ich jerzyku, a oni powoli podnieśli się i ruszyli do wyjścia, oczywiście idąc za Magiem.
Ekspedycja:
Wiewiur:
‐ Walczył ktoś kiedyś z takimi? ‐ zapytał Drakonid, a później westchnął, gdy wszyscy zaprzeczyli w ten lub inny sposób.
Kazute:
Jak najbardziej: Dobrze zbudowany, wysoki, umięśniony, opalony, o prostym nosie, egzotycznych rysach, błękitnych oczach i krótkich, czarnych włosach na głowie. Jednakże rozmyślania o nim przerwał Ci przewodnik, wskazując na jedną z małych chatynek, która miała pewnie stanowić Twój dzisiejszy nocleg. Następnie wymienił kilka słów ze strażnikiem, choć raczej oczywiste, o czym właściwie rozmawiali, prawda?
Max:
Nijak, ciągle sytuacja jest patowa, bo blokuje to, co się w niego pośle, ale w ten sposób chociaż nie może zrobić nic innego.
Okręt rzeczywiście się zatrzymał, ale na tyle blisko, aby piracka brać zaczęła rzucać trapy oraz liny z hakami i wdzierać się na pokład.
Vader:
Wystąpiło dziesięciu, ale po minach ośmiu z nich mogłeś wywnioskować, że zrobili to tylko i wyłącznie z konieczności. Pozostali czekali w napięciu na rozkazy. -
-
-
maxmaxi123
//O, przypomniałem sobie, po co mi było to pytanie o te pokłady.//
onie
Próbował ocenić, czy ma jakieś szanse, po wspięciu się po maszcie okrętu na którym się znajduje, przeskoczyć na okręt wroga i spać z powietrza na maga. Nie to czy się to uda na pewno, ale czy jest w jakikolwiek sposób możliwe. -