Archipelag Sztormu
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Najwidoczniej tylko tym, że nie chciał zginąć tak szybko jak oni albo w ogóle.
Taczka:
Został jeden, idący w kierunku Minotaura, odwrócony do Ciebie plecami.
Ekspedycja:
Kazute:
Zrozumiał i przekazał to wodzowi, a ten jedynie polecił przez tłumacza, abyś kontynuowała. Najwidoczniej nie był głupi i czuł, że gdzieś tu jest haczyk.
Vader:
Skinął głową i po jakimś czasie cały orszak wrócił do dżungli, na miejscu zostało ledwie trzech dzikusów, z czego jeden wyróżniał się ponadprzeciętnym wzrostem i atletyczną budową, przy której obaj jego kompani wyglądali tak chuderlawo, jak Gobliny na tle Orka.
Wiewiur:
‐ Złoto to podstawa, ale pewnie wiesz, że Waszemu kapitanowi zgodzili się umorzyć winy, prawda? No, mi również… ‐ odpowiedział i nim zdążyłeś zastanowić się, czy naciskać, czy nie, sam przeszedł do rzeczy: ‐ Zabiłem siedemnaście Elfów, ale na terenach Cesarstwa, więc to ono by mnie sądziło, a dobrze wiem, jakbym skończył po procesie.
Max:
Wszystko gotowe do wypuszczenia strzały. No i tak, łącznie z tą na cięciwie masz ich dwadzieścia dwie sztuki. -
-
Kazute
Więc prymitywy nie są takimi prymitywami. Ciekawe.
‐ Kontynent, z którego pochodzimy jest targany przez wojny. Ruhn, stolica jednego z największych mocarstw, została kompletnie zniszczona, pomiędzy wrogo nastawionymi do siebie rasami wybuchły wojny, powstają rewolucje oraz nowe organizacje, które chcą to wszystko wykorzystać i przejąć władzę… ‐ w szarych oczach Eiss pojawiły się łzy, a ona sama zaczęła lekko dygotać. Oczywiście to wszystko było aktorstwem, jednak usiłowała sprawić, by wyglądało to naturalnie. ‐ Proszę, okażcie nam choć trochę pomocy… -
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Zamiast zaatakować standardowo, spróbował najpierw grzmotnąć Cię tarczą w twarz, a później pchnąć włócznią w okolice serca.
Ekspedycja:
Max:
//Tak, ale bez przeszkód możesz strzelać też z pokładu.//
Stało się to, a poznałeś to po tym, że poza skorpionami i machinami do ostrzału dołączyli łucznicy i kusznicy, rzecz jasna we wszystkich przypadkach strzelali i strzelają po obu stronach. Większość pocisków piratów nie trafia w cel dzięki zwinnym unikom kapitana, a piraci mają ochronę przed takowymi dzięki Magowi. Wiedząc, że nie uciekną ani nie rozwiążą problemu walką artyleryjską, zmienili kurs, aby dokonać abordażu.
Vader:
Wszyscy zaprzeczyli r*chami głów jak jeden mąż.
Kazute:
Nie zrobiło to na wodzu wielkiego wrażenia, a przynajmniej tak wyglądał, choć zdradzał również oznaki zainteresowania tym wszystkim, zapewne nigdy nie słyszał podobnej historii z ust najeźdźców.
Wiewiur:
‐ Tyle, że pływał dla Czarnego Słońca, ale to z reguły wystarcza na stryczek. -
maxmaxi123
//W sumie już nie pamiętam, po co mi była ta wiedza, ale bodaj na jakieś dodatkowe cele jak już ustrzeli sternika.//
No to wystrzelił kolejną strzałę w stronę sternika. Przy okazji skrył się nieco, w celu znalezienia wzrokiem możliwej drogi dla Deusa, aby mógł podlecieć jak najbliżej maga i pochłonąć jego magię. Ewentualnie uchyliłby się, jakby nie miał dobrych widoków lub nie dostrzegał takiej drogi. -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Taczka:
Wasze akcje zbiegły się w czasie, więc wspólnymi siłami pozbawiliście wroga zarówno ręki, jak i życia.
Ekspedycja:
Wiewiur:
‐ Nie wiem, ale wątpię, żeby dali mu okręt na własną rękę, a do tego taki…
Vader:
Nie mieli nic przeciwko, więc jedynie pokiwali głowami na znak, że rozumieją i zostaną w miejscu.
Kazute:
Widać, że jego początkowo twarde serce, zmiękło, bo przemówił, a tłumacz powiedział:
‐ Wódz twierdzi, że przemyśli Twoją prośbę i powie, co o niej myśli jutro rano. Do tego czasu proponuje Ci coś do zjedzenia i miejsce do spania, ponieważ noc tutaj jest równie niebezpieczna, jak u Was, jeśli nie bardziej.
Max:
Pociski latały zbyt gęsto, żeby chociaż spróbować go wypuścić i nie narazić przy tym na śmierć. Ale za to sternika zdołałeś zabić, dzięki czemu okręt piratów stracił możliwość manewru, ale nie prędkość, gnany wiatrem w żaglach. No i nie miał zbytnio po co zmieniać kursu, skoro i tak pędził jedynie na Was, aby dokonać abordażu. -
maxmaxi123
Teraz przycelował strzałami, aby w miarę możliwości trafić w liny czy inne wiązania w celu uszkodzenia, a nawet i zrzucenia, żagli coby okręt wroga się zatrzymał. Ewentualnie poszukałby jakiegoś zapasowego miecza, aby rzucić w żagiel i go rozpruć.
//Żałuję, że nie wymyśliłem tego wcześniej,// -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
//Twoja wola.//
Ekspedycja:
Wiewiur:
Zaprzeczył ruchem głowy, a nawet jeśli coś by mu się przypomniało, to niezbyt mieliście czas, gdy ktoś krzyknął, że zbliżają się Wielkie Pełzacze, czyli gigantycznych rozmiarów kraby. Ktokolwiek to powiedział, to miał cholernie dobry wzrok, bo dwa wyłaziły właśnie z morza, a kolejne trzy pędziły po piasku plaży, będą tu za jakieś półtorej minuty.
Max:
Udawało się, ale strzał masz już tylko osiemnaście, a okręt niewiele zwalnia, zwyczajnie gna go pęd, jaki miał przed stratą sternika i uszkodzeniem żagli.
Vader:
Skinął Ci lekko głową, aby nie alarmować dzikusów, zaś żołnierze czekali w gotowości, z jednej strony zaniepokojenie koniecznością wejścia w to gówno, zwane dżunglą, po zęby trzonowe, ale również podekscytowani nadchodząca walką, najlepszą możliwą opcją, na przerwanie nudy i rutyny.
Kazute:
Wódz szepnął coś jeszcze do tłumacza i oddalił się, choć przez dłuższą chwilę jego spojrzenie spoczęło na Tobie.
‐ Za mną. ‐ powiedział tamten, w równym stopniu do Ciebie, jak i do wojownika, który miał Cię eskortować i pilnować. -