Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐ Byłabyś więc biedniejsza o te kilka złotych monet.
‐Możliwe.
‐ Raczej prawdziwe.
‐Zobaczymy.
‐ Wolę nie.
‐Yhm. Powrót do warty, aż do jej zakończenia.
Skończyło się to niespodziewanie szybko, gdyż Imrahil zebrał wszystkich na głównym placu.
A więc się tam zebrała z innymi.
‐ Wszyscy mają przygotować się do wymarszu, zaopatrzyć się w dodatkową broń, strzały, bełty, wodę i żywność. Ruszamy o świecie. ‐ rzekł krótko, acz treściwie, Wasz dowódca.
A więc ruszała, by się przygotować. Biedny kwatermistrz, tylu ludzi na raz go nawiedzi, by zabrać jakąś część zapasów.
On chyba był na to przygotowany zawczasu, a więc jedynie wydawał Wam po bukłaku i tobołku, żeby maksymalnie przyspieszyć procedurę.
Zabrała i opuściła to miejsce, by zrobić miejsce innym.
Minął ledwie kwadrans, a już byliście gotowi do drogi, co wykorzystał Wasz dowódca, wydając rozkaz formowania szyku i otworzeniu bramy.
Ustawiła się w szyku do wymarszu.
I po chwili ruszyliście, opuszczając Waszą bezpieczną przystań. Tylko gdzie? I po co?
Tylko Pradawni i dowódca o tym wiedzą.
Zapowiada się ciekawie, bo mijane przez Was znaki jasno wskazują na Hobbiton, niedawną stolicę Księstwa Hobbitów.
A, to mogą być szkolenia. Trochę gorzej, ale zawsze.
Ta, prędzej to, niż jakiś zamach stanu. Niemniej, pod wieczór szliście już szerokimi, czystymi i brukowanymi uliczkami stolicy.
Na zamach stanu nie wpadła, zawsze można to mieć na uwadze. No ale to Hobbici, nie Drowy.