Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Przecież rpwoadzi ich.
Jak na razie podróż mija Wam spokojnie i bez żadnych incydentów.
Z uwagą wypatruje okolicy tak, by nie zbłądzić.
Korobov: Nie jest to dość trudna czynność.
Prowadzi karawanę dalej.
Oddalałeś się od zamku.
Zaczął gwizdać. Prowadzi karawanę dalej.
Znalazłeś się w pobliżu zamku swojego sąsiada ‐ Barona Mirtesa.
‐No to jesteśmy. Dalej was prowadzić nie mogę, gdyż nie znam okolicy. I jak znam, to muszę tam iśç i się go spytać?
‐ Miałeś znać drogę do Złotych Włości… ‐ odparł coraz bardziej zły Ork.
‐Dobra, jadę do niego. Podjechał. ‐Chciałbym się widzieć z panem tego miejsca!!!
Brak odpowiedzi.
‐Do kur… Jasnej hrabia chce rozmawiać z baronem!!!
Cisza. A potem obok Twojej głowy przeleciała strzała. ‐ Won cholerne Orki! ‐ słyszałeś za murów.
‐Taki ze mnie Ork, jak z was woły.
‐ Nie damy się nabrać! Jesteśmy ostatnimi żywymi w okolicy.
‐To może łaskawie wychylcie się i zobaczcie mój czambuł co?
‐ Żeby jakiś stojący w krzakach centaur wpakował mi strzałę między oczy? Nie dzięki.
‐Ludzie, tylko o drogę do złotych posiadłości. W którą stronę i mnie nie ma.
//Nie posiadłości tylko włości ;‐;// ‐ Na północ jak w mordę strzelił. A teraz idź pan w cholerę!