Rafael początkowo zignorował przybysza, dalej siorbiąc swoje piwo. Ale mimowolnie jego oczy przypatrywały się ciężkozbrojnemu przybyszowi. W karczmie pełnej krasnoludów naraz znalazło się aż dwóch ludzi. To nie może być przypadek.
Lunaaax:
Jedynie przewrócił oczyma i zawrócił do miejsca, w którym omawiał coś z Krasnoludem.
FD_God:
Przekroczyliście już wejście na Przełęcz Martwego Orka.
Bilo, Rafael:
//Czekam na odpisy.
Tak, tak. Zaczynamy. Za chwilę przekonacie się co dla Was szykuję.//
‐ Tak, ale naszym ostatecznym celem jest fort, który tu leży. ‐ wyjaśnił Wampir.
Ty natomiast mogłeś stworzyć iskierki na palcach, całe dłonie pokryć ogniem (nie robi Ci krzywdy, ale bajerancko wygląda) i miotać małe kule ognia.
Rafael:
Byłeś blisko. Skończył na tuzinie.
‐ Jesteś Łakiem, nie? ‐ zagadał nagle.
Bilo:
‐ To będzie coś więcej niż sport, zapewniam.
FD_God:
‐ Dowiesz się na miejscu. Tutaj Ci nie powiem. Zbyt wiele tu wścibskich uszu.