Leśny Trakt
-
-
-
-
Kuba1001
Pokiwał głową kilka razy i jego gobliński móżdżek uznał, że to dobry pomysł, więc kazał wilkowi z Ciebie zejść, a gdy wstałaś przyłożył Ci miecz do pleców.
‐ Idzem. ‐ powiedział, popychając Cię do przodu, a przynajmniej próbując, w końcu byłaś znacznej tuszy, a on, jak to Goblin, małej siły. ‐ Bez sztuczek, bo zabijem. -
-
Kuba1001
Musiałaś przyznać, że wykazywał się największym męstwem na polu bitwy, co chwila wydając rozkazy lub wywijając szabelką. Byłaś nawet świadkiem chwili, gdy jeden cios zabił Goblina, trafiając go w niechroniony niczym czerep. Niemniej, możliwość użycia wilków, Wargów i łuków oraz większy zasięg i manewrowość z tego wynikająca sprawiają, że ta runda definitywnie należy do zielonych, z czego zdali sobie sprawę nieliczni wojowie oraz Antoniusz i Heśnik, wycofując się do dworku tego drugiego. Cóż, pozostawili Cię i służbę na pastwę Orków oraz Goblinów, ale to nic dziwnego, w sercu bitwy można zapomnieć o wielu rzeczach…
‐ Szybcij! ‐ warknął zirytowany Goblin i mocniej, a zarazem boleśniej, wpił Ci miecz w plecy. -
-
Kuba1001
O ile jeszcze będziesz miała okazję…
Trafiłaś do położonego nieopodal obozu zielonoskórych złożonego z kilkunastu łatwych do rozłożenia i złożenia namiotów z wygarbowanej na odpie**ol skóry. Zastałaś tam tylko skromną straż w postaci pół tuzina Goblinów i dwóch Orków, a także wodza zgrai, skuwysyńsko wielkiego Orka z równie skuwysyńsko wielki toporzyskiem w łapie, który ze wzgórza, na którym stał obóz, rozglądał się po okolicy, patrząc na tryumf jego wojsk. Ty zaś dostrzegłaś, że grupa atakujących dzieli się na dwie grupy: Jedna zabiera rannych i wyposażenie oraz wierzchowce martwych do obozu, zaś reszta stara się unikać strzał kilku łuczników na murach dworku, odpowiadać swoimi i zdobyć łupy w postaci reszty służby i wszystkiego, co mają ze sobą. Zauważyłaś również, że Goblin prowadzi Cię do tego wielkiego Orka.
‐ Szefo, patrz! ‐ zakrakał Goblin. ‐ Patrz szefo, kogo żem przyprowadził!
‐ Co to ma ku*wa być?! ‐ ryknął Ork na Twój widok, bo pewnie zrozumiał, że za cholerę nie wyciągnie za Ciebie nawet dziesięciu sztuk złota na targu niewolników, w końcu jak na orcze standardy za ładna to nie byłaś, a i do ciężkiej pracy się nie nadawałaś.
‐ Yyy… Szefo, nie tak! Ona mieć ojca tam. ‐ powiedział, wskazując na dworek i zaraz podjął. ‐ Ona mówić, że da nam za nią duuużo złota, szefo!
‐ Da? ‐ spytał podejrzliwie, tym razem wpatrując się w Ciebie, a nie Goblina. ‐ Ile da? -
Radiotelegrafista
Przez chwilę wahała się, czując na sobie wzrok wielkiego Orka, ale w końcu odwróciła wzrok i niemalże krzyknęła:
‐ Tyleee da! ‐ Kreśliła dłońmi w powietrzu kuliste ruchy, mające pokazać ogrom złota: ‐ Tak dużo da, ale wy musieć uwolnić i nie zabić tamtych. ‐ Wskazała dłonią na dworek. -
Kuba1001
‐ Da się zrobić. ‐ odparł Ork i znów skierował wzrok na Goblina. ‐ Sagrat, zabieraj ją do namiotu i pilnuj, bo jak na razie to jest jasny ch*j, a nie rabunek, może być i tak, że z niej to będzie jedyne złoto, jakie dostniem.
Goblin pokiwał energicznie głową, zapewne licząc, że w takiej sytuacji dostanie jakieś ekstra łupu lub złoto, więc bez szemrania doprowadził Cię do jednego z namiotów, gdzie usadził obok drewnianego pala podtrzymującego namiot. Następnie związał Ci jakimś sznurem ręce w nadgarstkach i ramionach, a także nogi w kostkach. Później do owego pala Cię przywiązał, tak dla pewności.
‐ Byndziesz drzeć mordę? ‐ spytał, ruchem głowy wskazując na trzymaną w dłoni szmatkę, którą zapewne miał Cię zamiar zakneblować, jeśli udzielisz przeczącej odpowiedzi. -
-
-
Radiotelegrafista
Densissima miała szczerą ochotę klnąć, krzyczeć i płakać jednocześnie, naprawdę. Siedziała w niewoli u jakichś brudasów, związana i pojmana. Pojedź ze mną na wojenkę, ojciec powiedział. Fajnie będzie, powiedział. Kurzy zad, a nie fajnie. Tyle dobrze, że może jej działania uratują ludzi z dworku i może też ją samą. Ciekawe, ile pieniędzy to w orkowym “dużo”?
Starała się ułożyć w wygodnej pozycji, tak, żeby nie nadwyrężać jej zranionego ramienia. Ej, właśnie. Ona była zraniona.
Odwróciła wzrok, starając się nie zwracać uwagi na ból płynący z rany. Zamknęła oczy. To był męczący dzień. Nawet bardzo, ale to bardzo męczący, jak na standardy młodej szlachcianki.
-
Kuba1001
Ból szczególnie wielki nie był, choć nie jak na Twoje standardy. Cóż, poza tym mogłaś spróbować ucieczki, ale osłabienie, przerażenie i beznadziejność robiły swoje. Właściwie to dobrze, że nie spróbowałaś się szamotać lub poluźnić więzów, bo po chwili przed wejściem do namiotu usadowił się wilk, a chwilę później do środka wkroczył ten sam Goblin, co wcześniej. Usiadł kilka metrów przed Tobą i opróżnił sakiewkę przy pasie, gdzie to miał oczy, uszy, zęby i skalp Twojego służącego, z którym ruszyłaś do walki, a później zaczął je porządkować i nawijać na rzemień, z pewnością aby zrobić z tego później bransoletkę, naszyjnik lub coś w tym guście.
-
Radiotelegrafista
Odwróciła od tego wzrok, powstrzymując odruch wymiotny. Gobliny to niewychowane, niecywilizowane, bezprawne bestie! Ktoś powinien je wszystkie wyeksterminować.
Nie mogąc liczyć na ratunek w postaci snu, zwiesiła smętnie głowę, nasłuchując otoczenia wokół namiotu, z nadzieją na choćby jeden, znajomy głos.
-
Kuba1001
Jedynym w jakimś stopniu znajomym głosem był głos orczego szefo, z którym nie tak dawno rozmawiałaś. W międzyczasie Goblin skończył szykować biżuterię, a po chwili opuścił namiot, gdy owy szefo go zawołał. Nie minęło wiele czasu, a wrócił, z wyraźnym uśmiechem na gębie. Dobył ząbkowanego noża, wciąż brudnego od krwi Twojego sługi i podszedł do Ciebie. O dziwo nie zadał Ci śmiertelnego ciosu ani nie okaleczył, a zamiast tego rozciął więzy krępujące nogi oraz te, którymi byłaś przywiązana do pala. Nim zdołałaś spytać o co chodzi, sięgnął po wciąż leżącą na ziemi szmatkę i zakneblował Ci nią usta.
‐ Wstawoj, idziem. ‐ powiedział, chowając nóż i wyciągając mieczyk, aby wymachiwaniem nim odpowiednio Cię zmotywować do wykonania jego rozkazu. -
Radiotelegrafista
Przecież nie darła się, nawet nie narzekała, czemu więc włożyli jej tą szmatę do ust?!
Niemniej, wstała i poszła w kierunku wskazanym przez goblina. Może Heśnik i jej Ojciec już rozmówili się z zielonymi? Kiedy tylko wyszła z namiotu, zaczęła wodzić wzrokiem w kierunku dworku oraz pobojowiska.
-
Kuba1001
To mało prawdopodobne, ponieważ załadowano Cię na wóz zdobyty na służbie, razem z łupami, które zieloni zdobyli dzięki nim. Stamtąd miałaś dobry widok na procedurę składania obozu bandytów, którzy uwinęli się z tym w kilkanaście minut, a później ruszyli wraz z Tobą w bliżej nieznanym kierunku.
-
Radiotelegrafista
“Gdzie…gdzie oni mnie zabierają?” Zastanawiała się. Chciała krzyczeć, wołać o pomoc, jednak szmata skutecznie jej to uniemożliwiła.
“Heśnik i Tata nie dali in pieniędzy? Przecież mogli się uratować…”
Przekręciła się tak, by spojrzeć na dworek.
Co jak co, ale jeśli ktoś miał jej pomóc, to właśnie ojciec. Chyba, że…sama sobie pomoże?Po tym, jak spojrzała na dworek i pole bitwy, rozejrzała się też dookoła wozu, po okolicy.
-
Kuba1001
Był w większości nienaruszony, Orkowie i Gobliny nie mieli niczego, czym mogliby wyważyć bramę lub zrobić wyłom w murze, a oblężenie nie wchodziło w grę.
Odjechaliście kilka kilometrów dalej, gdzie zatrzymaliście się na polanie wgłębi lasu. Z rozmów Orków wynikało, że ten napad nie poszedł im dobrze, więc szykują następne, na okoliczne wsie, a później wracają do swojego Księstwa. Była też mowa o posłach do ludzi… Może chodzi o kogoś, kto wynegocjuje okup za Ciebie? Niemniej, miał on ruszyć dopiero o świcie, w przeciwieństwie do grabieżców, którzy mieli zaatakować w nocy, aby uzyskać jak największy efekt zaskoczenia.
Tymczasem obóz został ponownie rozbity, a Orkowie i Gobliny karmili Wargi i wilki, rozmawiali, opowiadali, jedli, pili, odpoczywali, dzielili łupy i snuli plany, jak to zapewne po każdej takiej akcji.
Kilku Orków ściągnęło Cię z wozu, a Goblin usadowił tym razem nie w namiocie, ale pod gołym niebem, ponownie przywiązując do jakiegoś pala i siadając obok, na straży, wraz ze swym wilkiem.