Leśny Trakt
-
-
Kuba1001
Jeśli wziąć pod uwagę ilu Orków znajduje się w całym dworku i jego okolicy, to związana i zakneblowana Gharol powinna być Twoim najmniejszym utrapieniem. Mimo to, poruszaliście się cicho i szybko po opuszczonych korytarzach budowli. Schody zaczną się najpewniej przy bramie, nie dość, że zamkniętej, to jeszcze pilnowanej przez trzech Orków.
‐ Zostań z tyłu, ja się tym zajmę. ‐ powiedział wojownik i ruszył swobodnie w ich stronę. -
-
-
-
Kuba1001
‐ Jestem tu dość lubiany, głównie przez wspólną grę w karty, bijatyki i pijatyki. ‐ wyjaśnił Agroks, a później zabrał się za otwieranie bramy, która po chwili stała już otworem przed Waszą dwójką. ‐ No i tamci to idioci.
Po krótkiej chwili mogłabyś odnieść wrażenie, że wykrakał, bo nagle wokół zaczęło roić się od Orków, którzy pojawili się wszędzie, było ich ponad dwudziestu lub nawet trzydziestu, ciężko dostrzec w ciemności i rzęsistym deszczu, ale nie masz wątpliwości co do tego, że są uzbrojeni i nie mają raczej miłych zamiarów. Agroks Cię zdradził? Tamci Orkowie domyślili się podstępu? Ci wojownicy czaili się tu od początku, na rozkaz Gideona? Ciężko stwierdzić, ale wątpliwe, żebyś została zdradzona, wojownik był tak samo zdziwiony, jak Ty, ale opanował się szybciej, sięgając po topór i swoją wielką tarczę, najwidoczniej postanowił podjąć tu walkę.
‐ Uciekaj! ‐ krzyknął. ‐ Zatrzymam ich, a potem Cię dogonię! Biegnij do lasu, są tam osoby, które się Tobą zajmą, byle szybko!
Zdecydowanie, musisz się pospieszyć, bo już pierwsi Orkowie pojawili się w pobliżu. Pierwszy z nich nie zdążył nawet nawiązać walki a Agroksem, padł trupem, gdy topór rozłupał jego czaszkę. Drugiego, gdy wyrywał topór z głowy poprzedniego Orka, pchnął tarczą na tyle silnie, że ten upadł na błotnistą ziemię. Dopiero trzeci Ork, ze swoim wielkim mieczem dwuręcznym, zdołał zewrzeć się w starciu z człowiekiem. -
Radiotelegrafista
Przez pierwszą sekundę miała rozterkę ‐ w końcu nie chciała narażać kolejnej osoby, a też być może w jakiś sposób mogłaby pomóc Argoksowi. Szybko porzuciła te myśli. Zostając sprawiłaby tylko więcej kłopotów wojownikowi. Rzuciła się do biegu w stronę lasu, biegnąc tak szybko jak tylko potrafiła. Gdyby nie cała ta sytuacja, pewnie przeklinałaby swoją sylwetkę, teraz jednak nawet nie przyszło jej to na myśl ‐ w całości skupiła się na tym, by jak najszybciej dotrzeć za granicę lasu.
-
-
-
Kuba1001
W tak rzęsistym deszczu nie da to za wiele, ale lepsze to, niż nic. Choć Ty byłaś coraz bliżej linii drzew, to Orkowie również biegli i jeszcze bardziej zmniejszyli dystans, więc to kwestia chwil, gdy Cię zabiją lub pochwycą.
Tymczasem, mimo lejącego się z nieba deszczu i grzmotów, usłyszałaś daleko za sobą tryumfalne ryki ZIelonoskórych pod bramą, co mogło oznaczać tylko jedno… -
Radiotelegrafista
Znowu ktoś przez nią zginął. Znowu. Świadomość tego całkowicie rozbiła jej duszę. Nie należało jej się to, nie zasługiwała na to, by ktokolwiek ginął w jej obronie! Zwolniła.
Ale nie byłoby dobrym zostawiać śmierć Argoksa na darmo, prawda?
Ta myśl zaświtała w jej głowie. Nie zwolniła, chciała jak najszybciej dotrzeć do drzew. W dłoniach uformowała kulę ognia, którą cisnęła za siebie.
-
Kuba1001
Sądząc po krzykach bólu, zdziwienia i wściekłości, na pewno trafiłaś przynajmniej jednego wroga, a odwracając się, aby cisnąć kulę, zauważyłaś, jak kilku kolejnych pada martwych, a nie tylko wściekłych i rannych, obok Twojego celu, co było co najmniej ciekawe, skoro Ty chyba nie miałaś na to żadnego wpływu. Niemniej, zmotywowani pokazem Twoich możliwości Orkowie gnali jeszcze szybciej, i kilkanaście metrów od skraju lasu jeden z nich dopadł Cię i powalił na ziemię, boleśnie wykręcając ręce za plecami.
-
-
Kuba1001
Jakiś Ork padł obok Ciebie w chwilę po tym, jak krzyknęłaś, z grotem strzały wbitym prosto między oczy. Ktokolwiek miał Ci przyjść z pomocą, był wybornym łucznikiem, niemalże jak Elf. Niemniej, był to ostatni sukces tych ludzi w lesie, najwidoczniej uznali, że próbując Cię ocalić, mogą Cię zabić, lub postanowili zostawić Cię, aby nie narażać się samemu bądź czekać na lepszą okazję. Było to związane z tym, że Orkowie podnieśli Cię z ziemi i dość skutecznie wykorzystali w charakterze żywej tarczy, przez co nie byli już ostrzeliwani ze strony lasu. Było ich kilku, wszyscy silni, napędzani gniewem i adrenaliną, więc nie miałaś szans, aby im się wyrwać. Wiedząc, że jednak władasz Magią, postanowili nie narażać się na spalenie żywcem, więc skrępowali Ci ciasno i boleśnie ręce za plecami, wiążąc je w nadgarstkach, ramionach i przedramionach. Chwilę później jeden z nich wepchnął Ci szmatę do ust, a potem wziął kolejną, którą obwiązał wokół nich, utrudniając Ci wypchnięcie knebla. Na koniec zawiązał Ci również oczy, ale mogłaś być mu za to wdzięczna, dzięki temu nie mogłaś przynajmniej widzieć ciała Agroksa, które niewątpliwie spoczywało nieopodal, byliście już bowiem blisko bramy dworku.
-
Radiotelegrafista
Choć nie miała najmniejszych szans na wydostanie się, próbowała miotać się w ramionach orka jak tylko długo była w stanie. To nie może tak się skończyć! A jednak zaraz najpewniej jej życie bądź jego brak będzie kwestią łaski Gharol, a po tym co zrobiła jej Denissma i znając mordercze zapędy orczycy, nie można spodziewać się, że ta ją oszczędzi. Była tak blisko lasu, Argoks zginął za nią, a to ma być tak skończone?!
-
Kuba1001
Twoje protesty na nic się nie zdały, a Orkowie od razu, najwidoczniej mając już wcześniej jakieś rozkazy od Gideona, bowiem potrzebowali pewnie sporo czasu, żeby sobie wszystko przyswoić, zaprowadzili Cię schodami w dół. Twój dworek nie posiadał lochów, nigdy nie było takiej potrzeby, ale najwidoczniej w tym celu zaadoptowano piwniczkę z winem. Zielonoskózy dość brutalnie rzucili Cię na ziemię i przykuli łańcuchami do ściany, odchodząc i rechocząc przy tym paskudnie.
//Ja proponuję zapisać jeszcze jakieś myśli czy konkluzje i dać odpisać mi, żebym mógł przewinąć akcję do przodu, chyba że chcesz spróbować się uwolnić czy coś.// -
Radiotelegrafista
//Lecimy z tą fabułą. //
Czuła się źle. Bardzo źle, beznadziejnie. Argoks zginął, Emilida pewnie też zostanie zabita. Wszystko to z winy Densissmy. Jedyne co mogło ją pocieszyć to fakt, że sama jeszcze jest przy życiu. Tylko czemu? Gharol chciała ją zamordować, więc czemu orkowie spod rozkazu Gideona mieliby postąpić inaczej? No i kto czekał na nią w lesie? Tyle pytań i emocji kłębiło jej się w głowie, była zupełnie zagubiona.
-
Kuba1001
//I cyk, przewijanie.//
To właśnie z tymi pytaniami, emocjami i myślami spędziłaś kilka następnych… No właśnie. Ile czasu minęło? Na pewno kilka dni, może już tydzień? Ciężko było Ci pilnować poczucia czasu, jeśli kolejne godziny spędzałaś jedynie na śnie, szamotaniu się w więzach, próbach uwolnienia się od knebla, zdarcia z oczu szmaty czy na rozmyślaniach. Czułaś się teraz źle nie tylko w sensie psychicznym, ale i fizycznym, nie służyła Ci wilgoć i panująca tu duchota, szyję i ręce miałaś obdarte od obroży i ciasno zawiązanych lin, szczękę niemalże cały czas zdrętwiałą przez knebel, na którym zagryzałaś zęby w frustracji. Nie wypuszczano Cię stąd, nie rozwiązywano, karmiono tylko raz na kilka dni, przez co bardzo osłabłaś i straciłaś na wadze. Przez cały ten czas mogłaś się jedynie zastanawiać, czemu wciąż żyjesz? Czemu Gideon nie zabił Cię od razu lub kilka godzin po schwytaniu? Dlaczego Cię tak torturował? Możliwe, że odpowiedź na swoje pytanie lub chociaż uwolnienie od życia na tym padole łez otrzymasz za kilka chwil, ponieważ usłyszałaś, jak do Twojej prowizorycznej celi, przerobionej z piwniczki z winem, wchodzi kilku Orków, mówiąc coś w swojej plugawej mowie i rechocząc pod nosem. O dziwo, nie zrobili Ci żadnej krzywy ani nie wyjęli knebla z ust, aby nakarmić Cię kolejną porcją jakiejś ohydnej papki, ale rozpięli obrożę, której łańcuchami przywiązana byłaś do ściany, i postawili na równe nogi, a gdy stanęłaś na nich w miarę pewnie, popchali naprzód, w sobie tylko znanym celu i kierunku. -
Radiotelegrafista
“W miarę pewnie” było pojęciem bardziej niż względnym. Ledwo miała siły by iść, jednak perspektywa zdjętej obroży i wyjścia z przebrzydłej piwniczki, choćby na kaźń, dodała jej motywacji. Do orków nie mówiła nic, nawet na nich nie spojrzała. Nie miała zamiaru dawać im dowodów na to, że pojęła swoją porażkę, choć po jej stanie było to doskonale widoczne. Po prostu dała im się poprowadzić gdziekolwiek mieli ja zaprowadzić.
-
Kuba1001
Twój brak chęci do interakcji z zielonymi nie był raczej przez nich zauważony, w końcu nijak mogłaś na nich spojrzeć, mając zawiązane oczy, a ciężko byłoby Ci się do nich odezwać przez knebel w ustach.
Prowadzili Cię wciąż w górę, na parter dworku, a później do jakiejś okazałej sali, gdzie słyszałaś gwar, który ucichł niemalże momentalnie, gdy Orkowie wprowadzili Cię do komnaty.
‐ Zdejmijcie jej tę szmatę z oczu. ‐ usłyszałaś rozkaz wypowiedziany głosem osoby, której nienawidziłaś teraz z samego serca: Gideona Apyra.
Gdy Orkowie pozbyli się szmaty, a Twoje oczy przyzwyczaiły się do światła wpadającego przez duże okna, zdałaś sobie sprawę, że znajdujesz się w sali tronowej swego ojca, jak lubił ją nazywać, choć był jedynie prostym szlachcicem, daleko mu było do koronowanej głowy. To tutaj zawsze odbierał skargi od poddanych, wdawał sprawiedliwe sądy, odbierał podatki, przyjmował gości i sąsiadów, radził z burmistrzami okolicznych miast i sołtysami podległych mu wiosek. Centralne miejsce w pomieszczeniu zajmowały trzy trony, środkowy dla pana dworu, ten po lewej dla jego żony, a po prawej ‐ dla najstarszego potomka. Jak przez mgłę widziałaś teraz tam siebie, jeszcze jako dziecko, matkę i ojca.
Obecnie jego tron zajmował sam Gideon, taki jak zapamiętałaś go podczas swojej ostatniej wizyty, choć o wiele lepiej odziany, ze złotym pucharem pełnym wina w jednej dłoni i pierścieniem należącym niegdyś do Twojego ojca na palcu drugiej.
Fotel po prawej zajmowała Gharol i o ile Gideon miał na twarzy drwiący, pewny siebie i w gruncie rzeczy zadowolony uśmieszek, to ona wpatrywała się w Ciebie tak, jak wtedy, gdy próbowała Cię zamordować i leżała związana oraz zakneblowana krótko później, z istną żądzą krwawego mordu w oczach.
Po lewicy Gideona zasiadał ktoś, kogo w ogóle byś się tu nie spodziewała, czyli Emilida, szlachcianka, córka Grendora Harkla, przyjaciela Twojego ojca, i obecnie najwidoczniej kolejna wybranka Gideona, z którą spędzi pewnie więcej czasu, niż z Tobą.
Większość pozostałych bywalców pomieszczenia stanowili Orkowie, głównie ci, którzy przybyli tu z Ghadugh, ale widziałaś też wielu innych, choć wciąż przewodził im ten wielki Zielonoskóry z kamiennym młotem. Ludzi, o dziwo, było tu jak na lekarstwo, najwidoczniej Gideon pozbył się starej służby, zostawiając tylko część, głównie te kobiety, które ocalił od losu niewolnic w Ghadugh, aby ostatecznie, po kilku tygodniach, wróciły do niego tutaj.
‐ No proszę, proszę. ‐ westchnął szlachcic, dopijając wino, a jedna ze służek szybko napełniła jego puchar. ‐ Czy to nie dziwne, że zwykle kiedy się widujemy, to Ty jesteś spętana, zakneblowana i zdana na moją łaskę, a ja muszę coś z tym faktem począć?