Siedziba Gildii Magów
-
-
Kuba1001
W końcu trafiłaś do jakiegoś przyjemnego pomieszczenia jakim była stołówka, z której właśnie wydobywał się owy gwar i światło, a poza nim także smakowity zapach: To pierwsze spowodowane było całą masą Magów i niemagicznych pracowników Gildii, a pośród oby grup naliczyłaś chyba wszystkie znane Ci rasy, łącznie z karłowatym (lub po prostu młodym) Olbrzymem. Światło zapewniały rozliczne pochodnie, świecie, lampiony, żyrandole i inne, przeważnie magiczne, źródła światła. Zaś zapach… Dziesiątki, jeśli nie setki, świeżych potraw, z których rozpoznawałaś tylko część, a po długiej podróży mogłabyś spróbować choćby i wszystkich.
Duża liczba osób tu zgromadzonych, pochłoniętych swoimi sprawami, sprawiła, że nie zostałaś jeszcze zauważona. -
Rafael_Rexwent
Jin
To chyba trochę nietaktowne skoro pierwsze czym Magowie witają gościa to zapach jedzenia. Co gorsza ‐ doskonałego jedzenia. Z drugiej strony to w końcu Magowie i mogą mieć gdzieś co ktoś sądzi o umiejscowieniu ich stołówki.
W pierwszej chwili naszło ją na to by głośno powiedzieć dzień dobry, jednakże po chwili zastanowienia odrzuciła ten pomysł. Przerwałaby tak to wszystkim posiłek, co byłoby bardzo niegrzeczne. Dlatego Jin ‐ jak już wiadomo ‐ ponownie wykazała się w opanowaniu sztuki kontroli oddechu i podeszła do najbliższego stolika by stanąć trzy metry nieopodal i głosem wystarczającym na tyle, by zwrócić na siebie uwagę przy nim siedzących, a zarazem nie na tyle donośnym, by poderwać z krzeseł pół stołówki odezwała się:
‐ Przepraszam bardzo. -
Kuba1001
Cóż, zawsze mogłaś też wybrać złą drogę i zamiast do sali audiencyjnej trafić tutaj… Może i wydaje się to niemożliwe, ale co jest tak naprawdę niemożliwe dla tej Gildii?
Przy stole zastałaś ciekawe trio w postaci Hobgoblina o rękach i twarzy pokrytej najróżniejszymi tatuażami, które łączyły się w zawiłe wzory, Krasnoluda o bujnej, białej brodzie i dość normalnie wyglądającego człowieka, choć tylko z pozoru, gdyż zauważyłaś u niego brak obu rąk do łokcia, jednakże miał tam zastępcze, wykonane jakby z metalu.
Na Twój widok jedynie Krasnolud nie przerwał raczenia się mięsem i piwem, Hobgoblin i człowiek zaś zaczęli przyglądać Ci się badawczo, aż w końcu ten drugi wskazał na jedno z wolnych miejsc.
‐ Nie znam Cię, a pamięć to ja mam, ku*wa, świetną. ‐ powiedział Krasnolud, kończąc przeżuwanie pieczeni. ‐ Nowa jesteś, nie? -
Rafael_Rexwent
Nie ma co, prawdziwie doborowe towarzystwo. Jedna z istot przypominała jej potwora o których mówili w szkole ‐ złych, przebrzydłych stworów porywających samotnie wałęsające się dzieci.Prawdy w tych opowieściach nie było za krzty, chociaż fakt faktem, że Jin słyszała o wytatuowanych, pokracznych cudakach napadających karawany i granice Cesarstwa. No właśnie ‐ granice. Czyli daleko, daleko od rodzimej okolicy. Minęła dłuższa chwila nim dziewczyna zorientowała się, że stoi jak głupia wpatrzona uważnie w Hobgoblina, jaki zdawał się tym rozdrażniony. Przynajmniej według niej samej.
Lekko się rumieniąc postanowiła mniej idiotycznie przyjrzeć się pozostałej dwójce, ale ku jej nieszczęściu także i człowiek posiadał wyjątkową cechę ‐ metaliczne dłonie. Cóż, musiał być niewątpliwie bogatym mężczyzną bowiem Jin tylko raz w życiu widziała protezę. Drewniany kikut zastępujący piszczel jednego z farmerów. Ponoć utracił kończynę przy sianokosach od nieszczęśliwego wypadku. Ciekawe co takiego stało się temu mężczyźnie.
“Nowa jesteś, nie?” dotarło do uszu Tsuursu ponownie wyciągając ją z lekkiego odrętwienia. Za dużo. Za dużo nowości. Za dużo wyjątkowych nieznajomych jak na wiejską dziewczynę. Jin zarumieniła się jeszcze bardziej czując zawstydzenie obecną sytuacją. Bynajmniej godne wejście w społeczność Magów to to nie jest.
Uspokój się.
‐ Tak. ‐ Odpowiedziała odruchowo cichym tonem. Zbyt cichym.
Niczym wzburzona kroplą tafla wody.
Uspokój swe fale niepokoju.
‐ Tak, proszę Pana. ‐ Już znacznie głośniejsza taka, by mogła zostać usłyszana przez pytającego, odpowiedź padła z ust dziewczyny.
Krótki wdech…
Spokojny wydech…
Jin wygięła usta w wyrazie lekkiego uśmiechu i przeniosła swe brązowe tęczówki na Krasnoluda. Była teraz spokojna. Gotowa do rozmowy. -
-
Rafael_Rexwent
Krasnolud bynajmniej się nie wysilił albo był po prostu głodny. Chyba, że obraził się na dziewczynę za jej nietakt. Zasadniczo Jin postanowiła dla swojego dobra przynajmniej na chwilę, póki nie usiądzie, zamilknąć. Jak nie będzie się przez moment odzywać to może nie popełni kolejnych błędów. Jednakże wyuczone odruchy grzecznościowe były silniejsze niż solenne postanowienia i dlatego dziewczyna po prostu odezwała się do krasnoluda:
‐ Smacznego…
Chwila zastanowienia. Niedobrze, znów gafa. Na szczęście tutaj zorientowane się trwało ułamek sekundy dlatego po dramatycznej półpauzie Jin dorzuciła:
‐… Wszystkim.
Chyba się udało. Wybrnęła. Zadowolona z siebie zajęła wskazane jej miejsce z należytą gracją. Może i wychowała się na wsi, ale takie elementy etykiety zna całkiem nieźle. -
Kuba1001
Krasnolud mruknął coś w odpowiedzi, a Hobgoblin z nudów zaczął bawić się ognistymi iskierkami i tworzyć utkane z żywego ognia motyle. Jedynie człowiek okazał Ci nieco większe zainteresowanie.
‐ Jak się nazywasz? ‐ spytał, a później wskazał kolejno na siebie, Krasnoluda i Hobgoblina. ‐ Ja jestem Khizar, a tamci dwa to Fundir i Grishak. -
Ether
//Wybacz, znowu mój błąd…//
Derkacz
Ostatni raz spojrzałem na mój pokój. Tyle spędzonych tutaj lat…
Wszystko czego potrzebowałem ‐ znajdowało się już w torbie. Położyłem się jeszcze na chwilę na łóżku. Wygodne posłanie ‐ czułem, że tego będzie mi brakować. Ba, posłanie w ogóle!
Naszła mnie myśl… Czy powinienem teraz wyjeżdżać? Mógłbym przecież zostać i dalej się uczyć. Jedna szkołą magii… to tak mało.
Tak szybko jak myśl mnie nawiedziła ‐ tak szybko odpłynęła. Zerwałem się z łóżka i podszedłem do okna. Miałem stąd wspaniały widok na dziedziniec. A na nim… mój golem. Budowałem go od dwóch tygodni, każdą część jego “ciała” znacząc i napełniając magią. Wczoraj był mój sprawdzian ‐ ożywienie go. Z miejsca, w którym stałem, nie mogłem dostrzec blasku w jego oczach, lecz wiedziałem, że tam jest. Majstersztyk!Założyłem płaszcz i zarzuciłem torbę na ramię. Księga boleśnie uderzała o moje udo, będę musiał się do tego przyzwyczaić.
Szedłem, powoli kierując się w stronę dziedzińca. Korytarz, którym szedłem był pusty. Gdzie są wszyscy? Przynajmniej, dzięki temu mogłem zapamiętać tę chwilę, dom, do którego będę chciał wrócić; korytarz rozświetlały okna ze szklanymi szybami, a światło, które się przez nie przebijało ‐ rozświetlało portrety Zasłużonych. Może i ja kiedyś tam trafię?
Przypomniałem sobie, że to pora śniadaniowa, warto pójść do jadalni ‐ tam będę mógł uzupełnić zapasy i być może spotkam kogoś, kto doradzi mi gdzie skierować swoje kroki dalej.
-
Kuba1001
//No i znów GM’owanie samego siebie… Oducz się tych opisów, które powinienem robić. Tyle w tym dobrego, że chociaż nie jest to nic, przez co nie mógłbym dawać odpisów.//
Do wspólnej stołówki członków Gildii trafiłeś bez problemu. Problemem może być dopiero odczekanie swojej kolejki po posiłek, bo, jak zawsze o tej porze, pełno tu Magów, którzy są głodni, ale wyjątkowo nie wiedzy. -
-
-
-
-
-
-
-
-
Rafael_Rexwent
Kuba1001 pisze:Krasnolud mruknął coś w odpowiedzi, a Hobgoblin z nudów zaczął bawić się ognistymi iskierkami i tworzyć utkane z żywego ognia motyle. Jedynie człowiek okazał Ci nieco większe zainteresowanie.
‐ Jak się nazywasz? ‐ spytał, a później wskazał kolejno na siebie, Krasnoluda i Hobgoblina. ‐ Ja jestem Khizar, a tamci dwa to Fundir i Grishak.Jin
Dziewczyna przez chwilę przypatrywała się na wypuszczane z rąk Hobgoblina motyle. Bijące od nich ciepło koiło serce, a widok wręcz żywych płomyków ognia był niewątpliwie urokliwy. Magia pozwala nie tylko na destrukcję, lecz i na godne artysty dzieła wymagające ogromnej delikatności. I doskonałego opanowania talentu magicznego.
Jin przeniosła wzrok na swoją dłoń. Też chciałaby tak pięknie czarować. Móc radować inne osoby. Lecz obecnie nie potrafi niemal nic. Szkoda… Tak bardzo szkoda…
Malutki języczek ognia mignął na jej palcu wskazującym.
Ale kiedyś na pewno będzie mogła. Jeśli tylko będzie ciężko pracować, by powiększać swe magiczne zdolności.
Języczek przeskoczył na palec środkowy.
‐ Jestem Jin. ‐ Odpowiedziała człowiekowi doskonale słysząc jego pytanie. Tym razem rozmyślała wyłącznie w tle, nie zaś angażując do tego całego swojego umysłu. ‐ Miło mi was poznać. ‐ Uśmiechnęła się lekko do pozostałej dwójki. ‐ I tak właściwie to przyszłam tu by dopiero dołączyć. ‐ Lekko się zarumieniła, bo chyba zaszło malutkie nieporozumienie. Chyba, że ta trójka inaczej pojmuje słowo “Nowa”. -