Siedziba Gildii Magów
-
-
-
-
Kuba1001
//To właśnie ich miałem na myśli, mówiąc o ekipie, bo że reszta, czyli Inkwizytorzy, Paladyn, Vader i w ogóle, odeszli, to uznałem za oczywiste.//
Jak zawsze, otworzyły się dzięki Magii, a nie mechanizmom bądź sile czyichś mięśni. Gadający ptak wleciał do środka wraz z Tobą, o dziwo nie komentując zaistniałej sytuacji, najpewniej ze zmęczenia i znużenia. -
Kazute
Co powinna najpierw zrobić? Zameldować członkom Rady o tym, że zadanie zakończyło się pomyślnie czy odświeżyć się i stawić u Pani McTurns w czystych, pachnących szatach? Raczej nie wypada pokazywać się komuś wyżej postawionemu w takim stanie w jakim Elfka była teraz, dlatego kobieta skierowała swe kroki do swojego pokoju, by wziąć czyste odzienie i udać się do łaźni.
-
Kuba1001
Rzeczywiście, relaksująca kąpiel była właśnie tym, czego było Ci potrzeba po długiej drodze, babraniu się w błocie, krwi Drowów, Wielkich Pająków, Nadludzi i Demonów oraz reszcie tych ekscytujących przeżyć. Mimo to wciąż nie mogłaś zapomnieć jednego: Nie, nie był nim ten stary i opryskliwy Mroczny Elf, przyjaciel ewenementu, jakim był orczy Paladyn, ale dziwny stwór, Podróżnik… Jednak, z drugiej strony, czy dysponując zasobami wiedzy największymi w Elarid oraz wolnym czasem, jakiego teraz na pewno nie będzie Ci brakować, nadal pozostanie on taką tajemniczą istotą?
-
Kazute
To się okaże. Niekiedy archiwa są niekompletne albo podają nieprawdziwe informacje wynikające z braku informacji bądź domysłów. Jest też szansa, że tajemniczy, legendarny jegomość znowu ją odwiedzi… I liczyła na to. Nie mniej to, czego najbardziej pragnęła w chwili obecnej to garąca kąpiel w towarzystwie pachnącego mydła oraz masy bąbelków. Wzięła czystą szatę, ręcznik po czym ruszyła do łaźni.
-
-
Rafael_Rexwent
Kuba1001 pisze:‐ Świeże mięsko. ‐ mruknął Krasnal, ale Khizar uciszył go ruchem dłoni.
‐ Przybycie tutaj to Twój wybór czy może ktoś podjął decyzję za Ciebie?// Tak jak mówię zawsze ‐ odpis będzie jutro. I dotrzymałem słowa, po jakiś kilkudziesięciu “jutrach” :V //
Jin
‐ Właściwie to w domu nie było mi tak źle, codzienne życie mi całkowicie wystarczało, a to że czasami po pracy bywałam zmordowana no to zwyczajny los człowieka. ‐ Dziewczyna przez chwilę spoglądała na twarz Khizara po czym przeniosła wzrok na prawą dłoń, której wewnętrzną stronę zaczęła uważnie obserwować.
‐ Jednakże przez nieoczekiwany dziwny objaw zwróciłam uwagę rodziców, a wtedy ojciec opowiedział mi, że najwidoczniej posiadam dar do posługiwania się magią. I stwierdził, że najlepszą drogą do rozwoju mojego talentu jest to miejsce. ‐ dłoń Jin powoli zacisnęła się, a chwilę potem palce znów się rozprostowały. Natomiast wzrok dziewczyny przeniósł się z kończyny na rozmówców.
‐ A skoro chcę się rozwinąć by móc chociażby tworzyć tak piękne ogniste motyle. ‐ Brązowe oczy obróciły się w kierunku Hobgoblina. ‐ By łączyć coś potencjalnie destrukcyjnego z czymś kojarzonym głównie z kreacją. To tak, to raczej moja osobista decyzja. -
Kuba1001
Kazute:
Najwidoczniej inni członkowie (a dokładniej to członkinie, bo łaźnie były osobne dla przedstawicieli i przedstawicielek obu płci) mieli teraz inne rzeczy do roboty, tudzież nie uważali środka dnia za najlepszą porę do brania kąpieli, co zwykle czyniło się rano lub wieczorem, więc miałaś całą łaźnię dla siebie.
Bober:
‐ Dostaniesz dokładną mapę, najpewniej też plan domu. Jeśli chodzi o uroczystości to nie, ale może będziesz mieć szczęście i trafi się jakieś lokalne święto?
Rafael:
Zielonoskóry uśmiechnął się, pokazując komplet ostrych i pożółkłych zębów. Po chwili szturchnął Krasnoluda ramieniem.
‐ I co? A nie mówiłem, że motyle zawsze działają, brodata bambaryło? Stawiasz mi dwa gąsiorki swojego bimbru.
‐ Spi***alaj, zieloniaku, jeszcze do niczego nie doszło. ‐ mruknął tamten groźnym tonem.
‐ I nie dojdzie. ‐ uciął surowo Khizar. ‐ Tak czy siak, dokonałaś najlepszego możliwego wyboru, Jin. Przed Tobą wspaniała przyszłość, o ile zostaniesz przyjęta. -
Rafael_Rexwent
Jin
W pierwszej chwili Jin pomyślała, że zakład był odnośnie “wabika” mającego zachęcić ją do zwierzenia, albo dołączenia do Gildii, jednakże surowy sprzeciw Khizara zasugerował coś zgoła innego, dosyć… odrażającego. Chociaż dziewczyna szybko odrzuciła tę myśl. To cywilizowane miejsce więc chyba jej nie zgw*łcą. W ogóle ciekawe czemu w ogóle wpadła na coś takiego? Trochę niegrzeczne w stosunku do rozmówców, aczkolwiek oni i tak nie czytali w myślach (oby) więc raczej ujdzie to Jin płazem.
‐ No zasadniczo ja właśnie w sprawie tego przyjęcia. ‐ Podchwyciła słowa Khizara wypatrzywszy, że to może być jej szansa na otrzymanie niezbędnej wiedzy. ‐ Nie mam pojęcia gdzie mam się udać albo do kogo. Pierwszy raz jestem w czymś większym niż szkoła w miasteczku. ‐ Spojrzała w twarz “metaloworękiego” szukając choćby cienia wyrazu zrozumienia. W końcu zawsze lepiej wiedzieć nawet błahą rzecz niż nie wiedzieć nic. -
-
Kazute
Jak miło. Nawet bardzo miło. W obecnej sytuacji Limanniel to spełnienie marzeń, gdyż nikt nie będzie rozpoczynał z nią rozmowy, ciekawy tego, jakie przygody miała okazję przeżyć. Przygotowała sobie kąpiel, rozcieńczając ulubione mydło o zapachu wiśni. Gdy już wszystko było gotowe rozebrała się i wskoczyła do wanny, oddając się dłuższej chwili relaksu.
-
Kuba1001
Bóbr:
‐ Wyposaż się w prowiant i wszystko inne, co uznasz za potrzebne w drodze, a potem wróć do mnie, wręczę Ci mapę i nieco złota, bez którego lepiej się nigdzie nie wyprawiać.
Kazute:
Rzecz jasna nikt Ci nie przeszkadzał i odpoczywałaś tak blisko godzinę, dopóki temperatura wody nie dała o sobie znać, co jest raczej prostym przekazem: Wypadałoby już wyjść. Oczywiście, zawsze możesz relaksować się dalej, zwyczajnie dolewając więcej ciepłej wody i mydła.
Rafael:
‐ Nic dziwnego, to miejsce przytłacza, zwłaszcza przez pierwszych kilka lat, dopóki adepci nie zapoznają się z rozkładem pomieszczeń.
‐ I nie przyzwyczają się do sztuczek i iluzji Mistrzów, którzy płatają im figle. ‐ wtrącił Hobgoblin.
‐ Jeśli zaczekasz tu kilka minut, to po posiłku chętnie wskażę Ci drogę. ‐ kontynuował Khizar, prostując i zginając palce metalowej dłoni. ‐ Oczywiście, życzę Ci jak najlepiej, zwłaszcza jeśli trafią Ci się jakieś testy.
‐ Nie trafiają się zawsze, uzdolnionych sukinkotów biorą od razu. ‐ wyjaśnił Krasnolud. -
Rafael_Rexwent
Jin
‐ Dziękuję, chętnie poczekam. ‐ Uśmiechnęła się radośnie, bo przecież lepiej z czyjąś pomocą trafić bezpośrednio w dobre miejsce niż kluczyć na chybił trafił po całym budynku wzbudzając niepotrzebne podejrzenia. Jednakże słowa Krasnoluda uzmysłowiły dziewczynie, że raczej nie ma co liczyć na wspomnianą taryfę ulgową. Kropelki na palcach nie zrobią pewnie na nikim wrażenia więc pozostaje nadzieja na litościwy werdykt i względnie prosty test. No właśnie… Test… Ciekawe na czym on będzie polegał? Znaczy się, patrząc na samo miejsce gdzie Jin obecnie się znajduje, to przypuszczała, że chodzi o coś związanego z magią. No bo cóż innego? Dojenie krowy? Przecież Magowie nie hodują zwierząt. -
Kazute
W ciągu tej godziny zdążyła wypocząć i pozbyć się wszystkich brudów przylegających do jej ciała. Także wyszła z wody, ubrała się, a następnie posprzątała po sobie, jak nakazywała kultura osobista. W końcu z tej łaźni korzystało setki innych osób, nie tylko ona. Nagle Elfka poczuła burczenie w brzuchu, oznaczające tylko jedno: jest głodna. Dlatego też czysta i zrealizowana udała się do stołówki. Ciekawe, co dobrego dziś serwują?
-
Kuba1001
Rafael:
Nie muszą, Cesarz zapewnił im wszystko, co potrzebne do budowy i zaopatrzenia siedziby, w tym pożywienie, jakie produkują okoliczni chłopi. Niemniej, po jakimś czasie wszyscy skończyli posiłek, a gdy kurduple rozeszły się w swoje strony, Khizar również wstał i skierował się do wyjścia ze stołówki. Chyba wypada iść za nim, prawda?
Kazute:
To co zawsze, czyli wszystko. Dobrze zaopatrzone spiżarnie Gildii, zawsze pełne smacznego i świeżego jedzenia, gwarantowały szeroki wybór i mogły zadowolić każdego, co było ważne, skoro w siedzibie Gildii mieszkali i szkolili się przedstawiciele różnych ras ze wszystkich kontynentów. -
-
Kuba1001
Szliście wielkim i przepastnym korytarzem, tylko czasem mijając innych Magów, przedstawicieli wielu ras ze wszystkich kontynentów, z których część kiwała Khizarowi głową z szacunkiem.
‐ Powiedzmy, że to tutaj… Jeśli się uda, ktoś inny poprowadzi Cię dalej. ‐ wyjaśnił żelaznoręki mężczyzna, odchodząc w swoją stronę. ‐ Powodzenia, Jin! ‐ dodał jeszcze na odchodnym. -