Shandor miał prosty plan. Wystarczyło w ciasnym tłumie zerwać sakiewkę i szybko wtopić się z powrotem, oddalając się od okradzionego. Zaczął wypatrywać ofiary.
Kebab:
//Ta.//
Bilo:
I wreszcie wróciłeś do swej stolicy, a choć wiele takich powrotów miałeś za sobą, to ten był szczególny, bowiem witany będziesz jako król, a nie książę.
No nie poszło mu tak pięknie, bo niby do trzech razy sztuka, ale tutaj niezbyt, bowiem podczas próby kradzieży sakiewki, jej właściciel złapał Cię za rękę, drugą dłonią dobywając topora.
‐ Chciałeś mnie okraść, szczurze jeden?! ‐ warknął.