Miasto Axer
-
-
-
Kuba1001
CC4:
//Domyśliłem się, zwłaszcza po tak długiej przerwie w odpisach.//
Kebab:
Wszyscy wyłożyli swoje karty i widać, że nie byli zadowoleni, kiedy Driga ukazał im ustawienie zwane jako poker królewski, którego też nie masz szans przebić… Cholerny szczęściarz…
Makaroniarz:
Miałeś tam łóżko, małą szafkę nocną, świecę, okno wychodzące na główny rynek, szafę i kufer, ale niewiele więcej. Również w samych meblach nie znalazłeś nic ciekawego, niestety nikt nie zapomniał zabrać schowanego tu wcześniej ekwipunku. -
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
Mimo panującego na dole gwaru, nieodłącznego dla każdej karczmy, a zwłaszcza krasnoludzkiej, po jakimś czasie zasnąłeś, budząc się dopiero z samego rana.
Kebab:
Już właściwie miało dojść do kolejnego rozdania, gdy nagle do karczmy wbiegł jeden z chłopów, stając w progu i patrząc się na wszystkich nieprzytomnie. Wyszeptał coś tak cicho, że nie byliście w stanie go usłyszeć, a później padł na wznak do środka, z trzema strzałami sterczącymi w jego plecach. Większość ludzi natychmiast zaczęła szukać schronienia, tylko jeden, zbrojny w zabrane łupieżcom tarczę, włócznię i jednoręczny mieczyk ruszył do wyjścia, a za nim pięciu brodaczy, z czego dwóch miało dwuręczne topory, jeden dwuręczny młot, a pozostali ‐ jednoręczny topór i tarczę. Niewiele myśląc, Orkowie dopili swoje trunki, dobyli broni i również ruszyli na zewnątrz, skąd powoli zaczynały dochodzić odgłosy walczących, rannych i umierających. -
-
Kuba1001
Nie tylko Worgeni, bowiem do ataku rzuciła się cała menażeria: Frontem nacierali właśnie oni, zbrojni w różną, ale przynajmniej dobrą, broń białą i spore tarcze, za nimi posuwały się oddziały lekkozbrojnych i lekko opancerzonych zielonych debili, a za nimi ustawili się worgeńscy kusznicy i goblińscy łucznicy, próbujący jakoś wspomóc swych pobratymców z piechoty. Uzupełniała to szarża z gór, dosłownie: Drugim krańcem drogi, o wiele węższym niż ten, którym nacierała reszta sił, rzuciły się do walki jednostki wilczych jeźdźców, którzy również mieli na sobie lekkie pancerze i hełmy, a dysponowali włóczniami, oszczepami, mieczami jednoręcznymi, tarczami, łukami i strzałami. Uzupełniała to wspierająca natarcie, schodząca z góry, grupa pół tuzina Wielkich Pająków. Chłopi, którzy nie mieli zamiaru walczyć, już dawno uciekli, ukryli się lub zginęli od ostrzału. Krasnoludy i Orkowie z Ogrem na czele ruszyli na wrogą piechotę, pozostawiając prowizorycznie dozbrojonym ludzkim wieśniakom na czele z ich przywódcą wilczych jeźdźców oraz pająki. Chłopi ustawili się w jako‐taką formację obronną, w końcu każdy miał włócznię, tarczę i jakąś broń pomocniczą z własnych zbiorów, wykutą przez kowala bądź ukradzioną martwym wrogom z poprzedniego najazdu. Kilka Goblinów, wilków i jeden pająk już padło trupem, dzięki celnemu ostrzałowi z łuku mężczyzny, ale pozostali zbliżają się nieubłaganie i kwestią sekund jest, aż kawaleria wpadnie na chłopów, a potworki dołączą do nich niewiele później. Wypadałoby coś zrobić.
-
-
-
Kuba1001
Kebab:
//Wilczy jeźdźcy na wilkach, a ten płoszy konie… Śmiech na sali.//
Udało Ci się, dzięki czemu szarża wilczych jeźdźców była znacznie mniej dotkliwa i w większości rozbili się oni o formację chłopów, pozostałe Gobliny i wilki wycofały się, może z wyjątkiem dwóch jeźdźców i wierzchowców, którzy ominęli wrogów i ruszyli pędem w Twoim kierunku.
Makaroniarz:
Konie były tam, gdzie je zostawiłeś, sakiewka i karczmarz podobnie, więc nic nie stoi na przeszkodzie w zakupie tegoż śniadania. -
-
-
-
Kuba1001
Kebab:
Zabiłeś jednego wilka i zwaliłeś z niego jeźdźca, najpewniej dotkliwie go łamiąc, ale pozostali wciąż pędzili w Twoją stronę. Na szczęście Magia nie zawiodła i zniknąłeś im z pola widzenia, nim strzały i oszczepy trafiły w cel.
Makaroniarz:
Karczmarz zaprzeczył ruchem głowy, a później odpowiedział na pytanie:
‐ Mamy kury, gęsi i kaczki, także wybierz sobie jakieś. ‐ powiedział i postawił przed Tobą kufel zamówionego piwa. ‐ Dwa złota.
Naczelny:
Niby kolejny dzień, ale na pewno nie nudny czy monotonny, bowiem zarządzono zbiórkę w środku dnia, co nie działo się od dość dawna, chyba od ostatniej plagi Burgundów w jednej z kopalń. -
-
-
-
Kuba1001
Naczelny:
Tuż przed koszarami, a gdy wszyscy Milicjanci stanęli na zbiórce, pojawił się oficer i przypasał trąbkę, na której zagrał, aby Was tu wezwać i zebrać. Poświęcił chwilę na zliczenie wszystkich i upewnienie się, czy na pewno są wszyscy, a dopiero wtedy przemówił:
‐ Panowie, nasza sytuacja nie jest tak różowa, jakby się mogło wydawać… Podczas gdy my siedzimy na dupach bezpieczni za murami miasta, a władca i jego doradcy radzą nad podjęciem odpowiedniej strategii, nasz kraj jest plądrowany i niszczony przez Księstwo Pajęczej Królowej. Niestety, wrogowie nie docierają tylko z zewnątrz, ale i mamy ich tu pod dostatkiem, tak więc dziś podzielimy się na dwie grupy, które będą współpracować z Białą Gwardią, strażą miejską i żołnierzami armii królewskiej. Jedna zajmie się bandytami na naszych traktach, którzy utrudniają życie armii i cywilom oraz pomagają wrogom, a reszta otrzyma listę celów w stolicy, które należy schwytać i zaprowadzić do aresztu, tudzież zlikwidować na miejscu. Śmiało, możecie sami się podzielić, sam zajmę się niezdecydowanymi: Ci od bandytów na prawo, a pozostali na lewo.
Makaroniarz:
‐ Pięć złota. ‐ odparł krótko karczmarz, najwidoczniej cenę tego posiłku znał równie dobrze, jak ilość złota potrzebną do zakupu piwa.
Kebab:
Tym razem udało Ci się go zabić, ale wilk został i krążył wokół budynku niespokojnie, zaś pozostałe Gobliny wcale nie miały zamiaru czekać, aż i ich zabijesz, więc ponownie użyły łuków i strzał oraz oszczepów, trafiając Cię strzałą w prawy bark i chyba eliminując tę kończynę z dalszej walki. -