Miasto Axer
-
-
-
Bilolus1
Przez chwilę wyglądał na skołowanego, jakby tylko swoją pewnością zazwyczaj miał przekonywać zwyczajowych gości lokalu ‐ widząc twoje zażarcie skinął głową ponownie.
‐ Panie ja tu widze tą branzolete, przecie coś takiego to wymiętoiłżeś chyba jakiemu ludzkiemu kowalowi…dam ci stówe za nią…a za te tu zielska to eh…czterdzieści, więcej za nie nie dam bo co ja alchemik?
-
-
Bilolus1
‐ A tam ch*j, niech ci będzie…‐ i tak wyliczył ci, chociaż dość niechętnie ze swej sakiewki całą sumkę, okrągłe sto dziemdziesiąt monet, jak zauważyłeś Krasnoludzka waluta miała na sobie wybite podobizny książąt, oprócz jednej setki którą ci wydał, która podpisana była jako…królewska? Ukazany na niej Krasnolud miał długą szarą brodę, i małą włócznię w ręce.
I tak też stałeś przy kasie z zarobionym pieniądzem.
-
Hadesares
Wziąłem piniomżki i wyszedłem z lombardu. Chyba nie powinienem tu więcej przychodzić, ten krasnolud sprawiał niezbyt dobre wrażenie. Nieważne, teraz trzeba sobie znaleźć jakieś miejsce do życia. Podszedłem do jakiegoś krasnoluda, który widocznie nic nie robił i spytałem:
‐ Powie pan gdzie znajdę jakąś dobrą, tanią karczmę? O ile taka istnieje -
Bilolus1
‐ Tanie? Eh…no będzie jak pójdziesz w stronę tego eee…przejścia na Rark’Kark, tam to nowe biznesy powstają będzie ich tona.‐ stwierdził Krasnolud, który akurat opierał się o ścianę jakiegoś budynku z jakimiś papierzyskami zwiniętymi w łapce, najwyraźniej obserwował, i nadzorował on pracę innych Krasnoludów, które dostrzec mogłeś tuż obok owego osobnika ‐. A na Rark’Kark to będzie eh…jak pójdziesz na Plac Miedziobrodego…a potem kolo pałacu królewskiego na eee…, no ten…widzisz tego ch*ja?‐ stwierdzilł wskazując na górę, która osłaniała miasto od wschodu ‐. No, to pod niego.
-
Kuba1001
Bilolus:
‐ Nasza rasa nie przepada za powierzchnią, a Imperator ufa również, że plotki o naszej społeczności w Podmroku nie rozeszły się zbyt daleko, co jest nam na rękę. Dlatego musimy ograniczyć się do trzech postanowień, jakie przekazał mi mój władca: Obejmiemy opieką Waszą kolonię w podziemiach, w miejscu zburzonego goblińskiego miasta, abyście mogli wycofać stamtąd garnizon i wykorzystać go na powierzchni. Możemy też wysłać Wam wiele naszego oręża, pancerzy, złota, klejnotów i innych, co ułatwi Wam wyposażenie wojska bądź zakup najemników. Na koniec ‐ możemy wysłać silny kontyngent wojska, aby pod Waszym przewodnictwem oczyścił te, tak przez Was zwane, Żelazne Kuźnie, co również pozwoliłoby Wam wycofać wojska z tego rejonu i skierować je gdzieś indziej. Niestety, na niewiele więcej mogę pozwolić. W zamian liczymy na spłacenie długu w niedalekiej przyszłości, bowiem Podmrok wrze i może się okazać, że tak jak my wysłaliśmy Wam wojsko i zasoby na pomoc, tak i Wy będziecie musieli odwdzięczyć się tym samym, bowiem potęga zielonoskórych nie została całkowicie załamana, Skaveni zaczynają odnosić coraz większe sukcesy w wojnach plemiennych, zwiastując rychłe zjednoczenie rasy, a Koboldy nie są w stanie im się przeciwstawić. Do tego nasz pan i opiekun, Tytan Ragnaros, twierdzi, że do Podmroku przybyło o wiele większe zagrożenie od tych wszystkich razem wziętych… Jaka jest Twoja odpowiedź, krasnoludzki królu powierzchniowców?
Makaroniarz:
Skinął głową i bez słowa zaprowadził Cię w okolice miejskiej bramy, gdzie czekało dwóch brodaczy. Widać było po nich, że to bracia, byli nawet podobni wyglądem, ale na tym podobieństwa się kończyły. Jeden odziany był w przedniej jakości pancerz i hełm oraz dosłownie obwieszony toporami: Jeden, dwuręczny, o dwóch ostrzach, wisiał na plecach, dwa jednoręczne, o pojedynczym ostrzu, przy pasku, zaś pół tuzina kolejnych, identycznych jak te jednoręczne, ale dużo mniejszych, znajdowało się w ukośnie przewieszonym przez pierś bandolecie. Drugi zaś miał na sobie obszerne, fałdziste szaty z kapturem i wspierał się na sękatym kosturze, zakończonym jakimś niebieskim kryształem. Nawet bez przedstawiania się, rozpoznałeś w nich kolejno wojownika i Maga. Po wymienieniu powitań i uścisków dłoni z Twoim kompanem, Krasnoludy zaczęły patrzeć się nieufnie w Twoją stronę, czekając aż pierwszy wykonasz swój ruch. -
-
Bilolus1
Baron, Książe, Król, Gorin
‐ Oferta ta brzmi jak najbardziej rozsądnie, i z chęcią na nią przystanę ‐ a dług wdzięczności, tak jak już pokazałem, jestem zawsze gotów chętnie spłacić…nie wymagam jednak jeszcze waszego wsparcia w postaci złota i bogactw, te samemu zainwestuje ze swego własnego skarbca. Jeśli zaś idzie o informacje o was, sięgają one jedynie tak daleko jak wasi kupcy. A kiedy moje problemy się skończą, a podmrok zawrze ‐ ja ruszę wam na pomoc.
Axel
Axer okazało się…nadzwyczaj proste, bo chociaż Krasnoludy słynęły z przepięknych i wspaniałych budowli ‐ to były one jednak bardzo…kwadratowe, i nadzwyczaj uporządkowane ‐ bowiem rasa ta ceniła sobie dyscyplinę, nawet w budownictwie. Gdy przechodziłeś przez plac Miedziobrodego, dostrzec mogłeś ratusz miasta Axer ‐ zbudowany ponoć w miejscu pałacu legendarnego Axera Wielkiego ‐ przed pałacem zaś…stał cały, dość liczebny oddział wojska, odzianego w przednie zbroje ‐ i ogromne tarcze, każdy z nich z piką w ręce i toporem przy pasie ‐ wygląda na to że szykowali się na wymaszerowanie, a zbierało się ich coraz więcej…widywałeś nawet Krasnoludkich mężczyzn żegnających swe ukochane, synów rozstających się ze starszymi ojcami, matki wyprawiające odchodzących wojaków…Axer szykowało się do wojny…a ty znalazłeś się w dość małej, chociaż nie brakującej w dostojności ‐ tawern bez liku.
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wzrok Szarego spoczął na chwilę na Twoich pierścieniach, ale gdy skończyliście wymieniać uściski, jedynie skinął głową, kłaniając się w pas.
‐ Natychmiast wyruszam, aby powiadomić mojego pana o naszych dzisiejszych ustaleniach. Gdyby Imperator był tu z nami, to zapewne powiedziałby, że życzy Wam powodzenia i ufa, że nie upadniecie zbyt szybko. ‐ powiedział, przy końcu zdania uśmiechając się szeroko, aby złagodzić wydźwięk zdania, a wręcz przekazać Ci, że to żart. Tak czy siak, wyszedł, a Tobie pozostało namyślić się nad tą rozmową albo od razu wezwać drugiego posła, Orka z Hordy. -
Bilolus1
Baron
Baron człowiekiem długiej myśli nie był, zaraz zakrzyknął‐ Daejcie mi go tutaj!‐ do kogokolwiek kto pilnował jego drzwi, a żegnając swojego posła także uśmiechnął się, aby nie wisiała żadna ciężka atmosfera, Baron ponownie oparł się o jakiś mebel i wyczekiwał nadejścia przedstawiciela Hordy‐.
Hades
A w środku, jak w Krasnoludzkiej karczmie! Na środku pomieszczenia stał ogromny rożen z którego unosił się przemiły zapach, kilka krasnoludzkich kobiet roznosiło napoje a stali bywalcy pili kufel za kuflem, atmosfera tu ‐ w porównaniu do miejskiej była leciutka, gdy wszedłeś do środka grupa gości ścięła cię wzrokiem, ale nie na długo ‐ zaraz wracając do swoich spraw, jedyną ludzką postacią, wydawałoby się był wielki ludzki mężczyzna owinięty płaszczem, a przy nim…? Młoda dziewczyna, która wciąż go o coś zagadywała. A gdzie bar? Tuż przed tobą, a za nim z szerokim uśmiechem wydawał kufel za kuflem gruby krasnolud o rudej brodzie, gdy cię spostrzegł trochę mu uśmiech spadł, ale wciąż wyglądał zapraszająco…tak to już z krasnoludami…obcych nie lubią.
-
-
-
Kuba1001
‐ Jam jest Karrigh. ‐ powiedział Ork, prostując się dumnie na konkretne dwa metry wzrostu, dalece przewyższając Cię i mając spore problemy o nie uderzenie w sufit głową. Miałeś do czynienia już z wieloma emisariuszami Hordy, takimi jak jej dwaj wodzowie, Bor‐Ghul i Qurag, lub ich prawa ręka, Gotai zwany Furią Północy. Jednakże ten Ork nie przypominał żadnego z nich, sprawiał wrażenie dzikusa wyciągniętego wprost z rodzimego stepu swojego Księstwa, acz choć podobnie miała się sprawa ze wspomnianą już Furią Północy, to ten zdawał się jakoś ucywilizowany, nie to co Karrigh.
‐ Wodzowie Hordy, Qurag i Bor‐Ghul wysłali mnie tu z misją. ‐ przemówił ponownie, pochylając głowę, aby z Tobą porozmawiać. ‐ Niedaleko granicy czeka moje plemię, dwa tysiące Orków takich jak, jeźdźców Wargów, gotowych wesprzeć Krasnoludy w ich wojnie. Wodzowie mówili, że pora zapomnieć o dawnych krzywdach i razem budować nową przyszłość. -
Bilolus1
‐ Witaj Karrigh, a ja zgadzam się z wodzami Hordy ‐ którzy byli mi dotąd przyjaciółmi, wasze wsparcie będzie przywitane alkoholem, i wojną ‐ którą zwyciężymy!‐ zagadał zawadiacko, szczerząc zębiska do Orka, Baron czuł się przy Orkach wolniej, jak przy swej dawnej kompani ‐. Ten wpie**ol tak im pójdzie w pięty że ich wnuki będą miały obtarcia.