Miasto Minteled
-
-
-
Kuba1001
Czekali tam wszyscy, zdaje się że tylko na Ciebie, więc od razu opuściliście Minteled i ruszyliście na pustynię.
Wszyscy łowcy byli ludźmi. Nie mieli żadnego uzbrojenia ochronnego, stawiali na swobodę ruchów. Za oręż do walki i polowania służyły im łuki, strzały, być może unurzane w truciźnie, włócznie, oszczepy, noże i sztylety. Dopełniały tego przynęty, sieci i tym podobne narzędzia łowieckiego fachu. -
-
Kuba1001
Idąc w kierunku oazy znaleźliście jedynie liczne tropy, mniej lub bardziej świeże, acz wszystkie prowadziły tam, gdzie i Wy się kierowaliście, więc to dość dobrze rokuje. Gdy znaleźliście się na miejscu, pozostali łowcy zajęli się rozstawianiem sideł, a że Ty ich nie miałeś, jeden z nich, barczysty człowiek z gigantyczną włócznią w dłoni, wskazał Ci pobliskie krzaki, w których miałeś stać na czatach, chodziło głównie o wypatrywanie zwierzyny, ale oazą interesowały się niekiedy bardziej inteligentne formy życia, na przykład koczownicy.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Już miał odpowiedzieć, gdy ciszę nocy przerwały dzikie okrzyki w języku jakiego nie znałeś, tudzież po prostu nie były to słowa, a zwykłe wrzaski. Nim się spostrzegłeś, zauważyłeś wjeżdżających i wyjeżdżających z oazy jeźdźców na wielbłądach. Najpewniej byli to koczownicy, tak znienawidzeni przez władze Minteled, który wykazali się olbrzymią odwagą, skoro zapuścili się tak blisko miejskich bram. Choć łowcy byli doświadczeni w walce różnoraką bronią oraz było ich dwukrotnie więcej niż dzikich jeźdźców, to oni, odziani w łachmany, z tarczami powleczonymi skórami pustynnych kobr, z oszczepami, włóczniami, zakrzywionymi mieczami, łukami i kołczanami pełnymi strzał, robili z nich sieczkę, najwidoczniej nie tolerując nikogo innego w tej oazie lub uznając Was za kogoś z Minteled, co było poniekąd prawdą, ich zapamiętałych wrogów.
-
-
-
-
-