Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
No, szło na obiad.
A więc poszedł.
No, zdążyli już ułożyć stoły, wystarczy zabrać talerz i ustawić się w kolejce.
Tak też uczynił.
No, przynajmniej nie jest ostatni w licznej kolejce.
//fajny avatar Cóż, cierpliwie stał w kolejce. To i tak w końcu było niezwykłe, że w ogóle dostaje jeść i to całkiem nieźle.
//fajny avatar
Cóż, cierpliwie stał w kolejce. To i tak w końcu było niezwykłe, że w ogóle dostaje jeść i to całkiem nieźle.
//Thx No, w końcu jego kolej. Silvo nałożył mu ziemniaki, dał dwa kotlety, do tego jakąś surówkę. No i zupę. Barszcz, który był ulubioną zupą kapitana.
Jak tak dalej pójdzie, to się roztyje albo na tyle przyzwyczai, że ewentualny głód byłby dotkliwszy. Poszedł tam gdzie zazwyczaj siadał.
Czyli obok Profesora i całkiem blisko Kapitana. No i daleko od Silvo.
Aż dziwne, że udaje mu się to robić. Zaczął powoli jeść .
Jadł powoli, tak jak inni.
Trochę nasłuchiwał, czy ktoś coś mówi, poza tym nic.
Jak już rozmawiali, to o prywatnych sprawach. Nic interesującego.
Postanowił więc najnormalniej zjeść i wrócić do pracy. Nie miał nic innnego do roboty.
Wszyscy wrócili, więc to nie odbiegało od normy.
Wobec tego jak zwykle zajął się pracą.
No cóż, raczej kolejny normalny dzień?
Żaden dzień nie jest normalny. Pracował dalej.
Ktoś przerwał mu pracę (siedzenie i pilnowanie, by skrzynie nie uciekły) pukaniem o drewno.
Uniósł wzrok, spodzewając się Silvio lub nauczyciela. Ewentualnie, co bardzo mało prawdopodobne, kapitana.