Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Jak tak dalej pójdzie, to się roztyje albo na tyle przyzwyczai, że ewentualny głód byłby dotkliwszy. Poszedł tam gdzie zazwyczaj siadał.
Czyli obok Profesora i całkiem blisko Kapitana. No i daleko od Silvo.
Aż dziwne, że udaje mu się to robić. Zaczął powoli jeść .
Jadł powoli, tak jak inni.
Trochę nasłuchiwał, czy ktoś coś mówi, poza tym nic.
Jak już rozmawiali, to o prywatnych sprawach. Nic interesującego.
Postanowił więc najnormalniej zjeść i wrócić do pracy. Nie miał nic innnego do roboty.
Wszyscy wrócili, więc to nie odbiegało od normy.
Wobec tego jak zwykle zajął się pracą.
No cóż, raczej kolejny normalny dzień?
Żaden dzień nie jest normalny. Pracował dalej.
Ktoś przerwał mu pracę (siedzenie i pilnowanie, by skrzynie nie uciekły) pukaniem o drewno.
Uniósł wzrok, spodzewając się Silvio lub nauczyciela. Ewentualnie, co bardzo mało prawdopodobne, kapitana.
No niestety, padło na tego pierwszego. ‐Nadal nic nie zje**łeś młody, a nawet cię nie widuję często. Nawet dobrze.
Nie odpowiedział, nie miał właściwie co odpowiedzieć. Uśmiechnął się tylko przelotnie.
‐No co, zabrakło języka w gębie? Przecież wcześniej mówiłeś.
‐ A co mam powiedzieć? Za pochwałę dziękował nie będę, bo i tak strzelisz mi w pysk jak będziesz miał ochotę, niezależnie od tego. ‐ Wzruszył ramionami.
‐A miałem cię za debila. No, widać ze Profesor czyni cuda.
‐ Ciekawe, co on ma do tego. Uczył mnie pisać, nie gadać.
‐Wcześniej nie byłeś tak pyskaty.