Obudziłeś się dużo później i czułeś się w miarę lepiej. A wybudziło Cię trącanie czymś w brzuch.
‐ Zdechnął? ‐ spytał ktoś.
‐ Dzieeee zdechnął! Ale weź go dźgnij jeszcze raz, napi**dolił się jak kilof. ‐ odparł inny głos, tym razem w miarę znajomy, bo Skrela.
‐ O, żyje. ‐ ucieszył się znajomy, a gdy pomógł Ci wstać i nieco rozjaśniło Ci się w pysku zrozumiałeś, że to nie kto inny, jak dobry szczurza morda Skrel. ‐ Myślałem, że zdechłeś czy coś.
‐Raz miałem pół na pół spirytus i krew w organizmie, i jak widzisz stoję prawie, że prosto.
Odpowiedział opierając się na swoim kosturze.
‐Działo się coś?
‐Nie potrzebuję każdego, trza mi większości.
Poprawił Skrela.
‐Wiesz dlaczego demokracja jest ch*jowa? Bo jak jesteście w trójkę zamknięci i dwóch zagłosuje za wpie**oleniem na obiad trzeciego, to jest to prawnie legalne.
‐Dlatego potrzebujemy władcy z jajami.
Odrzekł wychodząc.
‐Później się zobaczymy.
Poszedł do domu, wziął kolejne 2 butelki i poszedł do kolejnego członka rady.
Widać, że coś im przerwałeś, bo siedzieli razem, blisko siebie, i rozmawiali iście konspiracyjnym szeptem.
‐ Eee… No, my tak tu sobie o tych… No… O podatkach gadamy. ‐ wyjaśnił jeden ze Skavenów, inni poparli go kiwnięciami głów. ‐ A co?