Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Że wojak z Ciebie żadne, grupa Krasnoludów i Orków ruszyła z fortu sama, uzbrojona po zęby, z celem wiadomym.
Obserwował ich.
Przyczaili się w jakichś krzakach po obu stronach drogi i czekali, ponieważ to podróżni przyjdą do nich.
Obserwacja nadal, to może być ciekawe.
Zaczaili się tak dobrze, że podróżni minęli ich bez jakichkolwiek podejrzeń. Nagle jeden padł, z bełtem między łopatkami, a pozostali zaczęli się rozglądać wokół.
Ciekawie, obserwował nadal.
Orkowie i Krasnoludy wypadli nagle z krzaków, bez zbędnych ceregieli, mając gdzieś błagania o litość, wyrżnęli podróżnych.
Czyli teren prywatny. Jasne.
Następnie zabrali oni ciała oraz ich odcięte lub odrąbane części i wrócili do fortu.
Misjon acomplisz.
Dokładnie, może Tobie coś przypadnie z racji tego, że ich wypatrzyłeś.
Możliwe.
Raczej pewne, bowiem już od progu jeden z Krasnoludów zaczął wołać: ‐ Dawać mi tu mordę, który wypatrzył tych frajerów! No już! Który to?!
Zszedł i się zbliżył. ‐To byłem ja.
‐ No i zarąbiście, dzisiaj pijesz z nami. A do tego weź coś sobie, należy Ci się jako część łupu.
Zobaczył, co jest łupem.
Przede wszystkim nieco złota, ale też wszystko, co przedstawiało jakąś wartość: Lepsze ubrania, prowiant, lekka broń podręczna i inne bibeloty.
Jaka była to broń?
Jeden krótki miecz oraz sztylety i noże.
Zabrał jeden sztylet. ‐Do obrony osobistej to mi starczy.