Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Misjon acomplisz.
Dokładnie, może Tobie coś przypadnie z racji tego, że ich wypatrzyłeś.
Możliwe.
Raczej pewne, bowiem już od progu jeden z Krasnoludów zaczął wołać: ‐ Dawać mi tu mordę, który wypatrzył tych frajerów! No już! Który to?!
Zszedł i się zbliżył. ‐To byłem ja.
‐ No i zarąbiście, dzisiaj pijesz z nami. A do tego weź coś sobie, należy Ci się jako część łupu.
Zobaczył, co jest łupem.
Przede wszystkim nieco złota, ale też wszystko, co przedstawiało jakąś wartość: Lepsze ubrania, prowiant, lekka broń podręczna i inne bibeloty.
Jaka była to broń?
Jeden krótki miecz oraz sztylety i noże.
Zabrał jeden sztylet. ‐Do obrony osobistej to mi starczy.
Bibeloty i pierdoły go nie interesowały?
Nie.
//Cóż…// W takim razie resztę rozkradli między siebie członkowie zwycięskiej wyprawy.
No cóż, pozostało mu chyba wrócić na mur?
Na to wychodzi.
Wrócił więc.
Jeśli liczyłeś na to, że minie Ci spokojnie, to się przeliczyłeś, bowiem usłyszałeś jak ktoś nieumiejętnie wymawia Twoje imię, chcąc Cię zawołać.
Rozejrzał się i podszedł tam.
Był to jeden z Krasnoludów. ‐ Szef Cię wzywa.