Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐ No i zarąbiście, dzisiaj pijesz z nami. A do tego weź coś sobie, należy Ci się jako część łupu.
Zobaczył, co jest łupem.
Przede wszystkim nieco złota, ale też wszystko, co przedstawiało jakąś wartość: Lepsze ubrania, prowiant, lekka broń podręczna i inne bibeloty.
Jaka była to broń?
Jeden krótki miecz oraz sztylety i noże.
Zabrał jeden sztylet. ‐Do obrony osobistej to mi starczy.
Bibeloty i pierdoły go nie interesowały?
Nie.
//Cóż…// W takim razie resztę rozkradli między siebie członkowie zwycięskiej wyprawy.
No cóż, pozostało mu chyba wrócić na mur?
Na to wychodzi.
Wrócił więc.
Jeśli liczyłeś na to, że minie Ci spokojnie, to się przeliczyłeś, bowiem usłyszałeś jak ktoś nieumiejętnie wymawia Twoje imię, chcąc Cię zawołać.
Rozejrzał się i podszedł tam.
Był to jeden z Krasnoludów. ‐ Szef Cię wzywa.
Kiwnął głową i do niego ruszył.
Problem był taki, że nie wiedziałeś gdzie masz dokładnie iść.
‐Gdzie on jest?
Wskazał głową na charakterystyczny budynek, z którego wydobywał się dym, przekleństwa i odgłos uderzeń młota o kowadło, czyli na kuźnię.
Kiwnął głową i tam się udał.