Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Nie.
//Cóż…// W takim razie resztę rozkradli między siebie członkowie zwycięskiej wyprawy.
No cóż, pozostało mu chyba wrócić na mur?
Na to wychodzi.
Wrócił więc.
Jeśli liczyłeś na to, że minie Ci spokojnie, to się przeliczyłeś, bowiem usłyszałeś jak ktoś nieumiejętnie wymawia Twoje imię, chcąc Cię zawołać.
Rozejrzał się i podszedł tam.
Był to jeden z Krasnoludów. ‐ Szef Cię wzywa.
Kiwnął głową i do niego ruszył.
Problem był taki, że nie wiedziałeś gdzie masz dokładnie iść.
‐Gdzie on jest?
Wskazał głową na charakterystyczny budynek, z którego wydobywał się dym, przekleństwa i odgłos uderzeń młota o kowadło, czyli na kuźnię.
Kiwnął głową i tam się udał.
I Krasnolud rzeczywiście tam był, przyglądając się pracy ludzkiego kowala.
Podszedł do niego. ‐Podobno mnie wołałeś.
‐ Dokładnie. ‐ odparł, odwracając się do Ciebie. ‐ Mamy sprawę, chodzi o te transakcje handlowe.
‐Czym mam się zająć i co możesz powiedzieć o kliencie?
‐ Gildia Kupców, resztę powie Ci kwatermistrz.
‐Dobrze, to idę. Jak powiedział, tak zrobił i poszedł do kwatermistrza.
Już raz tam byłeś, więc trafiłeś tam bez jakichkolwiek problemów.