Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Kiwnął głową i do niego ruszył.
Problem był taki, że nie wiedziałeś gdzie masz dokładnie iść.
‐Gdzie on jest?
Wskazał głową na charakterystyczny budynek, z którego wydobywał się dym, przekleństwa i odgłos uderzeń młota o kowadło, czyli na kuźnię.
Kiwnął głową i tam się udał.
I Krasnolud rzeczywiście tam był, przyglądając się pracy ludzkiego kowala.
Podszedł do niego. ‐Podobno mnie wołałeś.
‐ Dokładnie. ‐ odparł, odwracając się do Ciebie. ‐ Mamy sprawę, chodzi o te transakcje handlowe.
‐Czym mam się zająć i co możesz powiedzieć o kliencie?
‐ Gildia Kupców, resztę powie Ci kwatermistrz.
‐Dobrze, to idę. Jak powiedział, tak zrobił i poszedł do kwatermistrza.
Już raz tam byłeś, więc trafiłeś tam bez jakichkolwiek problemów.
Rozejrzał się za nim.
Właśnie szykował on załadunek jakichś towarów na wozy.
Zbliżył się do niego. ‐Ja w sprawie transakcji handlowych.
‐ No wiem przecież. ‐ odrzekł. ‐ Masz już tych kiziorów?
‐Nie, miałeś mi ich chyba przydzielić.
‐ Mam sporo na głowie, a myślałem, że jak się z chłopakami zaaklimatyzujesz, to sam kogoś wybierzesz.
‐Nie miałem okazji, kogoś polecasz?
‐ Nie mają być inteligentni. Od tego jesteś Ty. Oni mają być wielcy, silni, uzbrojeni po zęby i ogólnie niech budzą postrach w kupcach.