Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐Nie ma to jak dobra kuchnia na świeżym powietrzu… Przygotował dziczyznę.
‐ Idź po rożen. Powinien być w magazynie. A jak będziesz wracać to zabierz dla mnie trochę tytoniu. ‐ powiedział zielarz.
‐Dobrze panie Andersen. Poszedł do magazynu, zabrał tytoń i rożen.
Kiedy wróciłeś zielarz doprawił już część dziczyzny.
Uśmiechnął się pod nosem. Ustawił rożen i podał Zielarzowi tytoń.
Rożen zawiesił nad ogniem i zaczął piec pierwsze kawałki mięsa. W międzyczasie nabił fajkę tytoniem i zaczął palić.
Poczekał, aż mięso będzie gotowe. W tym czasie zdjął maskę i położył ją na bok. Ukazał w ten sposób krucze włosy, podłużną twarz bez rys od walk i siwe oczy.
Na rożnie było siedem kawałków, wszystkie już usmażone.
Maniery nakazywały, aż starszy pierwszy się poczęstuje, drugi kawałek weźmie Xavier.
Zielarz wziął najbardziej wypieczony kawałek mięsa i zaczął jeść.
Wziął drugi, trochę mniej upieczony, następnie kawałek urwał i rzucił wężowi na kolację. Sam zaczął jeść.
Ty, wąż i zielarz zjedliście. Pustelnik zaczął smażyć kolejne kawałki mięsa.
Powtarzał to dalej. Pierwszy zielarz, drugi Xavier.
Ostatecznie wszystko zostało usmażone, a wy byliście najedzeni.
‐Posprzątam Jak powiedział, tak zrobił.
Nie miałeś z tym problemu. Większość mięsa nadawała się do dłuższego przechowywania, ale kilka kawałków zielarz zabrał do domu.
Po posprzątaniu wspiął się na starą jabłoń i usiadł na największej gałęzi. To było jego ulubione miejsce, przychodził tutaj bardzo często.
Słońce było już nisko, ale jeszcze nie zachodzi. Siedziałeś tak chwilę aż Twój wąż wpełzł na drzewo i “usiadł” na gałęzi.
‐Witaj ponownie mały, nie sądzisz, że za kilka lat będzie czas na daleką podróż?
Wąż zasyczał tylko cicho i popatrzył na Ciebie oczami takimi jak u każdego gada ‐ ciemnymi, zimnymi i bez wyrazu.