Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐Mogę powiedzieć to samo, na drugi raz przynajmniej trzeba będzie się upewnić, że są martwi.
‐ Dokładnie. Zaraz pewnie zbierzemy ciała swoich, a to podpalimy, bo nie znaleźliśmy tu niczego wartościowego.
‐Czyli straty na darmo, super… Wiadomo chociaż co z tą wyspą?
‐ Z tą obok? ‐ zapytał, wskazując ruchem głowy. ‐ Nic ciekawego.
‐No to jeszcze dodajmy do tego stratę czasu… Kiepski start na długi rejs.
‐ Niestety, raz się zyskuje, a raz traci.
‐Taki jest cykl życia… Może inne miejsce przyniesie jakieś profity.
‐ Liczę na to. ‐ powiedział i udał się z innymi po trapach na pokład “Jastrzębia,” bo zapewne zaraz zaczniecie podpalać statek‐widmo.
Pozostawił tę przyjemność reszcie załogi, pomógł najwyżej przenosić rannych czy też martwych sojuszników na pokład, o ile tak mieli zrobić.
I udało się, trapy zrzucono, a po chwili jakiś Mag Ognia i zwykli marynarze z pochodniami dokonali dzieła zniszczenia.
//Jakiś mag, co?// ‐Widzę nasza załoga naprawdę poszerzyła się też od ostatniego razu… Jacyś nowi właśnie tam polegli?
//No tak, Mag.// ‐ Pięciu żółtodziobów. Ofiary nadmiernego entuzjazmu. Dwaj pozostali popływali ze mną od jakiegoś czasu, ale nie mieli szczęścia.
‐Szkoda, że nie zobaczą jeszcze tak wielu rzeczy, mi przynajmniej udało się możliwie uratować naprawdę doświadczonego wojaka.
‐ A kogo dokładnie?
‐Krasnoluda, który dzielnie trzymał się walcząc z kilkoma orkami, ale męstwo to coś czego im nie brakuje. Nie dowiedziałem się kto to, bo padł zaraz po tym jak ich załatwiliśmy.
‐ Dobrze wiedzieć. ‐ powiedział, patrząc jak okręt powoli zaczyna iść na dno.
‐No to gdzie teraz kurs, znowu płyniemy w ogóle po ten akwamaryn?
‐ Tak, rannymi zajmiemy się po drodze, a martwym urządzimy marynarski pogrzeb.
‐Znowu płyniemy też w to samo miejsce czy teraz w jakieś inne?
‐ Prawdopodobnie w inne, tamci nie dadzą już się nabrać na Twoje “boskie” sztuczki.